Nazywa się Surigae i jest najpotężniejszym cyklonem tropikalnym, jaki kiedykolwiek narodził się nad światowymi oceanami przed majem. Otrzymał również miano najsilniejszego tajfunu w kwietniu i zarazem jednego z najpotężniejszych w historii obserwacji tych zjawisk.
Tajfun, który narodził się kilka dni temu nad gorącymi wodami zachodniego Pacyfiku pobił właśnie historyczne rekordy, dzięki którym zapisze się na kartach meteorologii. Surigae z impetem zmierzał na zachód, w kierunku Filipin, ale dosłownie w ostatnim momencie odbił na północ, omijając wyspiarski kraj.
Filipińskie media okrzyknęły to zdarzenie mianem cudu, i nie ma się im co dziwić, ponieważ wejście oka tajfunu najwyższej, piątej kategorii, ze średnią prędkością wiatru przekraczającą 300 kilometrów godzinę i ciśnieniem rzędu 895 hPa, mogłoby się skończyć katastrofą.
Takie monstra zazwyczaj odbierały życie setkom ludzi i powodowały straty materialne w wysokości milionów dolarów. Tym razem jednak żadne miejscowości z mapy nie zostaną wymazane. Filipińczycy mieli olbrzymie szczęście.
Wszakże nie obyło się bez gwałtownych burz, ulewnych deszczy i huraganowych wiatrów, które kosztowały życie 1 osoby i zmusiły dziesiątki tysięcy ludzi do opuszczenia swoich podtapianych domostw, ale to naprawdę niewielki cios w obliczu ocierania się o archipelag tak potężnego tajfunu.
Surigae przypomina pod względem siły tajfunu, który zwykle rodzą się w szczycie sezonu cyklonicznego, a więc w lipcu i sierpniu. Wtedy najczęściej osiągają one maksymalną, piątą kategorię. Jednak w kwietniu, kiedy wody Pacyfiku nie są jeszcze tak gorące, skrajnie silny cyklon jest ewenementem.
Naukowcy nie mają żadnych wątpliwości, że jest on dzieckiem zmian klimatycznych, a zwłaszcza nadmiernie ogrzewających się wód zachodniego Pacyfiku. Oddają one więcej energii, która zasila tropikalne burze zmieniając je w prawdziwe potwory.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.