W jednej z buddyjskich świątyni w prefekturze Miyagi w Japonii znajduje się ponad 100-letni zegar, z którym wiąże się ponura legenda. Mówi ona o wielkiej katastrofie, która czeka Kraj Kwitnącej Wiśni, gdy wskazówki zegara zatrzymają się. Już raz do tego doszło.
Zegar stanął 11 marca 2011 roku punktualnie o godzinie 14:46 w momencie najpotężniejszego trzęsienia ziemi, jakie kiedykolwiek nawiedziło Japonię. Wstrząs o sile M9.0 wyzwolił tsunami, które uderzając we wschodnie wybrzeże wyspy Honsiu, spowodowało olbrzymie zniszczenia i śmierć ponad 18 tysięcy ludzi.
Tsunami uderzyło też w świątynię, położoną zaledwie kilkaset metrów od wybrzeża. Jak opowiadają miejscowy mnisi, z wielkiej powodzi ocalał tylko dach i filary. Po kataklizmie kapłan świątyni próbował naprawić zegar, jako znak zachęty do odbudowy po żywiole. Jednak na próżno.
Minęło 10 lat, a zegar ani nie drgnął. Jednak 13 lutego 2021 roku, zaledwie miesiąc przed 10. rocznicą uderzenia tsunami, stało się coś niezwykłego. Doszło do kolejnego wstrząsu, w tym samym regionie Japonii. Nie był on tak potężny, ale skłonił kapłana do odwiedzenia świątyni, aby sprawdzić ewentualne szkody.
Wtedy kapłan usłyszał tykanie zegara. Specjaliści sądzą, że drżenie ziemi mogło wprawić w ruch wahadło, które zatrzymało się podczas wstrząsu sprzed 10 lat. Możliwe też, że opadł pył, który blokował mechanizm.
Mnisi są pokrzepieni nieoczekiwanym naprawieniem się zegara. Uważają, że daje on sygnał do prawdziwej odbudowy ze zniszczeń po kataklizmie. Jednak nie brakuje też takich opinii, że tykanie zegara z każdą sekundą przybliża nas do nieuchronnej zagłady, a prawdziwy koniec świata jeszcze nie nadszedł.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NHK.