Od kilku tygodni Półwysep Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii, nawiedzają całe serie trzęsień ziemi. Sejsmografy odnotowały ich już przeszło 40 tysięcy. Ziemia trzęsie się każdego dnia wielokrotnie.
Mieszkańcy regionu są już zmęczeni życiem w ciągłym napięciu. Obawiają się nie tylko wstrząsów, które mogą być jeszcze silniejsze i uszkadzać zabudowania, ale też erupcji wulkanu, który drzemie od 800 lat i zaczyna się budzić.
Mowa o wulkanie Keilir, w rejonie którego zlokalizowane są epicentra wstrząsów, położonego zaledwie 20 kilometrów od Reykjaviku, stolicy kraju. Naukowcy twierdzą, że magma jest coraz bliżej powierzchni, obecnie na głębokości 1 kilometra, a to bardzo płytko.
W każdej chwili może dojść do erupcji. Keilir, w przeciwieństwie do większości innych wulkanów, nie będzie emitować popiołów, lecz wyrzuci z siebie duże ilości lawy i gazów. Fontanny rozżarzonej do ponad tysiąca stopni lawy wystrzelą na wysokość nawet 100 metrów.
To będzie bardzo widowiskowa erupcja, która w ciągu kilku dni utworzy duże jezioro lawowe. W najczarniejszym scenariuszu może ono zagrozić głównej drodze łączącej Reykjavik z lotniskiem w Keflaviku, ale tylko wówczas, gdy lawa zacznie przemieszczać się na północ.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Smithsonian.