FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Kula ognia nad południową Polską. Przez chwilę było jasno, jak w samym środku dnia [FILM]

Takie widowisko zdarza się bardzo rzadko. Nocne niebo nad południową Polską przeciął bolid, który przez moment sprawił, że było jasno, jak w samym środku dnia. Obserwatorzy w pierwszej chwili myśleli, że nadciąga burza. Zobacz nagranie!

Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.

W nocy z poniedziałku na wtorek (18/19.01) o godzinie 1:59 niebo nad południową Polską przeciął bolid. Na kilka sekund zrobiło się jasno, jak w środku dnia. Nasi czytelnicy informują, że w pierwszej chwili myśleli, że nadciąga burza, ponieważ błysnęło się.

Jednak nagrania z kamer przemysłowych ujawniły, że nie była to burza, lecz duży meteoroid. Obiekt w trakcie przelotu przez poszczególne warstwy ziemskiej atmosfery zaczął pozostawiać za sobą smugę, którą fachowo nazywa się meteorem.

Meteor powstał, gdy skała przemieszczająca się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzała się do temperatury tysięcy stopni, co było efektem silnego sprężenia powietrza przed czołem skały, która w następstwie tego zaczęła eksplodować.

W trakcie eksplozji obiekt był na tyle duży, że otrzymał status bolidu, czyli masywniejszej postaci meteoroidu o jasności -4 mag. To był bardzo szybko bolid, który mógł, ale nie musiał, w niewielkich fragmentach dotrzeć do powierzchni ziemi.

Z nagrań, które zamieszczono w sieci, wynika, że bolid był obserwowany nie tylko na południu kraju, ale też u naszych sąsiadów, zwłaszcza na Słowacji. Prawdopodobnie właśnie tam kosmiczna skała weszła w ziemską atmosferę.

Powtórka sprzed roku

Podobny bolid zaobserwowano także równo przed rokiem. Sądząc po pojaśnieniu nieba był to największy bolid, jaki pojawił się nad Polską na tle poprzednich 4 lat. Nie można wykluczyć, że pobił dotychczasowy rekord należący do bolidu z roju Taurydów, który 31 października 2015 roku eksplodował nad Pomorzem. Tamten bolid otrzymał nazwę Okonek.

Bolid zaobserwowano 5 stycznia o godzinie 4:02 nad ranem. Nasi czytelnicy informowali, że błyskom towarzyszył huk i lekkie drżenie. Jakby burza połączona z trzęsieniem ziemi.

Rekordowy bolid Okonek

Badacze z Pracowni Komet i Meteorów (PKiM) poinformowali wtedy, że był to jeden z największych bolidów jakie dotychczas obserwowano nad naszym krajem. Na podstawie obserwacji naocznych świadków, obrazów zarejestrowanych przez kamery Polskiej Sieci Bolidowej oraz po dokładnej analizie okazało się, że bolid wszedł w ziemską atmosferę na wysokości 111 kilometrów nad Borami Tucholskimi na Pomorzu, a dokładniej nieco na wschód od miejscowości Tuchola.

Następnie z zawrotną prędkością 12 tysięcy kilometrów na godzinę skierował się na zachód, a największe pojaśnienie osiągnął około 81 kilometrów nad okolicami miejscowości Okonek w powiecie złotowskim na Pojezierzu Południowopomorskim. Właśnie od nazwy tego miasta bolid zaczerpnął swoją nazwę oraz został skatalogowany pod numerem PF20151031.

Bolid „Okonek” był nieco jaśniejszy od bolidu „Kościerzyna” z 31 maja 2009 roku, dotąd uznawany za najjaśniejszy od czasu powstania Polskiej Sieci Bolidowej. „Okonek” ze względu na wysokość na powierzchnią ziemi i bardzo duże pojaśnienie, był widoczny nie tylko z terytorium Polski, lecz z całej środkowej Europy.

6 lat temu meteoryt spadł na Mazurach

Występowanie na polskim niebie jasnych bolidów wcale nie jest aż takim rzadkim zjawiskiem. W ostatnich latach mieliśmy okazję je obserwować co najmniej kilkukrotnie, ostatnio 13 stycznia 2015 roku. Wówczas największe pojaśnienie nastąpiło nad Platerowem w woj. podlaskim.

Fragmenty meteorytu „Sołtmany”. Fot. TwojaPogoda.pl

Większość bolidów spala się w atmosferze zanim dotrze do powierzchni ziemi. Wyjątek mieliśmy 30 kwietnia 2011 roku o godzinie 6:06 rano, gdy meteoryt spadł na gospodarstwo agroturystyczne we wsi Słotmany niedaleko Giżycka w woj. warmińsko-mazurskim. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale donośny huk postawił mieszkańców na równe nogi.

Gospodarze poszukując źródła zniszczeń znaleźli niewielki kamień rozbity na dwie części wielkości pięści. Wyróżniał się on kolorem i budową od innych kamieni, dlatego od razu pomyślano, że może to być meteoryt. Był to pierwszy meteoryt jaki spadł na terytorium naszego kraju od 17 lat.

Niedługo potem pierwszym od lat meteorytem żyła już cała Polska. Naukowcy przez kilka miesięcy analizowali kawałki skał i ogłosili, że to meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-hiperstenowych. Waży on 1066 gramów i pochodzi z pasa głównego planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza, a więc z odległości 500 milionów kilometrów od Ziemi.

Fragmenty meteorytu „Sołtmany”. Fot. TwojaPogoda.pl

Nie można też wykluczyć, że kolejny meteor runął na polską ziemię w nocy z 20 ma 21 czerwca 2013 roku w rejonie Gorzowa Wielkopolskiego. Istnieją takie przesłanki, ale jak do tej pory meteorytu nie odnaleziono.

Największy meteoryt sprzed 5 tysięcy lat

Największy meteoryt spadł na obszar dzisiejszej Polski 5 tysięcy lat temu. Stanowił on jeden z fragmentów całego deszczu meteorytów, który nawiedził Europę. Znaleziono go w październiku 2012 roku w Rezerwacie przyrody Meteoryt Morasko w Poznaniu. Niezwykłego odkrycia dokonali „łowcy meteorytów” Łukasz Smuła i Magdalena Skwirzewska z Opola.

Meteoryt waży 300 kilogramów, ma stożkowaty kształt o wysokości 50 cm, szerokości 40 cm i długości 71 cm. W najszerszym miejscu meteoryt ma obwód 2 metrów. Spadając uderzył w piaszczystą glebę z niebagatelną prędkością od 7 do 20 kilometrów na sekundę.

Fragment meteorytu Morasko, który spadł w Poznaniu 5 tysięcy lat temu. Fot. Maciej Męczyński.

Powstał duży krater, który jednak z biegiem czasu został zasypany. Dlatego też skała była tak trudna do namierzenia, odkryto ją na głębokości 2 metrów. Naukowcy oszacowali wartość meteorytu na 1,2 miliona złotych. Badacze będą analizować okaz na podstawie którego powstaną w najbliższych latach liczne prace naukowe.

Od pyłu aż po kilometrowe kolosy

Szacuje się, że każdego miesiąca na całym świecie pojawia się średnio 14 większych skał, których zanikanie w atmosferze jest widoczne gołym okiem. Zdecydowana większość materiału to dosłownie pyłek wielkości kilku milimetrów.

Czasem jednak zdarzają się większe bryłki, a im mają one większe rozmiary, tym bardziej spektakularnie prezentują się na niebie. Największy meteoryt Hoba odkryto w Namibii w Afryce. Spadł on prawdopodobnie około 80 tysięcy lat temu. Skała składa się w 84 procentach z żelaza. Można go podziwiać w muzeum w mieście Grootfontein.

Największy meteoryt znaleziony na Ziemi w Namibii w 1920 roku. Ma 60 ton. Fot. Max Pixel.

Najczęściej w ziemską atmosferę wlatują mniejsze skały, a im mniejsze, tym częściej. Średnio raz na 200 lat mamy do czynienia z planetoidą o średnicy 25 metrów, która jest niewiele większa od Meteoru Czelabińskiego.

Dwukrotnie od niej większa skała wchodzi w atmosferę raz na 2 tysiące lat. Jest ona na tyle duża, że nie jest w stanie w całości spłonąć, wobec czego uderza w ziemię. Jeśli spadnie na miasto, może je całkowicie zmieść z powierzchni. Jej upadek grozi też pożarami, ale na lokalną skalę.

Planetoidy o średnicy 150 metrów zdarzają się bardzo rzadko, raz na 30 tysięcy lat. Ich uderzenie w ziemię wyzwoliłoby energię porównywalną z wybuchem bomby wodorowej. Całkowicie uległby destrukcji obszar o rozmiarach województwa.

Skały wielkości 300 metrów wlatują w ziemską atmosferę jeszcze rzadziej, raz na 100 tysięcy lat i mogą zrównać z ziemią wszystko w promieniu 100 kilometrów, a poważne szkody poczynić na niemal tysiąc kilometrów.

Choć wydaje się to niemożliwe, to jednak uderzenie skały o średnicy zaledwie 600 metrów zniszczyłoby obszar całej Polski. Gdyby spadła do oceanu, wywołałaby tsunami, które zatopiłoby wszystkie miejscowości nadmorskie na jednej z półkul. Na szczęście tak duża planetoida pojawia się jedynie raz na 200 tysięcy lat.

Te największe kosmiczne skały, o średnicy kilku kilometrów, mogą równać z ziemią znaczne obszary. 1-kilometrowy obiekt poważnie uszkodziłby powłokę ozonową, sprawiając, że zabójcze promienie ultrafioletowe mogłyby zdegradować faunę i florę oraz stanowić zagrożenie dla ludzkiego organizmu. Kilka państw natychmiast zniknęłoby z powierzchni ziemi, a tony unoszącego się pyłu przysłoniłyby Słońce powodując przejściowe zmiany klimatyczne.

Artystyczna wizja planetoidy wchodzącej w ziemską atmosferę. Fot. Max Pixel.

Planetoida o średnicy 5 kilometrów, która spada na Ziemię raz na 30 milionów lat, wywołałaby masowe zniszczenia i mogłaby zagrozić istnieniu rodzaju ludzkiego. Raz na 100 milionów lat zdarza się obiekt o zawrotnej średnicy 10 tysięcy metrów. Ziemia na lata pokryłaby się pyłem, który spowodowałby katastrofalne w skutkach ochłodzenie klimatu i wymarcie 90 procent gatunków.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news