Zgodnie z tradycją do wigilijnej kolacji zasiadamy wówczas, gdy na niebie pojawia się „pierwsza gwiazdka”. Jeśli akurat niebo jest pogodne, co ostatnio zdarza się w Wigilię bardzo rzadko, dostrzec możemy planety, bo te „świecą” znacznie jaśniej niż odleglejsze gwiazdy.
Najczęściej „pierwszą gwiazdką” była więc planeta Wenus, a także Mars i Jowisz. Zdarzało się, że niebo przecinała Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, niczym Gwiazda Betlejemska. Przed trzema laty zdarzyło się, że jako pierwsza zaświeciła prawdziwa gwiazda, a była nią Wega z konstelacji Lutni.
Pierwsza gwiazdka będzie... planetą
Tym razem, podobnie jak przed rokiem, „pierwszą gwiazdką” znów będzie planeta, i to nie tyle jaka, bo największa w naszym Układzie Słonecznym. To obecnie najjaśniejszy obiekt ziemskiego nieba, zaraz po Słońcu i Księżycu. Mowa oczywiście o Jowiszu.
W miniony poniedziałek (21.12) spotkał się on z Saturnem tworząc Wielką Koniunkcję, jakiej ludzkość nie widziała od blisko 400 lat. W ciągu kilku dni planety rozeszły się. Jowisza możemy szukać mniej więcej 45 minut po zachodzie Słońca średnio nisko na niebie południowo-zachodnim na tle gwiazdozbioru Koziorożca.
Jeśli więc planujecie początek wigilijnej kolacji w momencie pojawienia się „pierwszej gwiazdki”, to wypatrujcie jej najwcześniej na północnym wschodzie kraju, już około godziny 15:50, w centrum około 16:15, a na południowym zachodzie najpóźniej, o 16:40.
Nie powinno być problemu z jej odnalezieniem, ponieważ jest bardzo jasna, w dodatku, podobnie jak inne planety, w przeciwieństwie do gwiazd, nie migoce. Jowisz schowa się za horyzont około godziny 18:30.
Jeśli spojrzycie na niebo południowo-wschodnie, to z kolei zobaczycie spotkanie Księżyca, zbliżającego się do pełni, z Marsem. Czerwonej Planety nie sposób pomylić z żadnym innym obiektem, ponieważ mieni się charakterystyczną czerwoną barwę.
Gdy zapadnie zmrok, o ile pozwoli na to pogoda, niebo usiane zostanie miliardami gwiazd, które będzie można zobaczyć z łatwością, zwłaszcza, że mamy obecnie najdłuższe noce w całym roku i widoczne są nawet te gwiazdy, których nie możemy zobaczyć latem, z powodu długiego dnia.
Spośród prawdziwych gwiazd pierwsza zaświeci Wega, która jest trzecią najjaśniejszą gwiazdą ziemskiego nieba. Łatwo ją odnaleźć, ponieważ przez całą noc świeci nad naszymi głowami w pobliżu zenitu. Po godzinie 20:00 dołączy do niej Syriusz z konstelacji Wielkiego Psa. Jest on najjaśniejszą gwiazdą.
Co wiemy o planecie Jowisz?
Jowisz jako największa planeta naszego Układu Słonecznego, skrywa wiele tajemnic, które z biegiem czasu są odkrywane przez kolejne sondy kosmiczne. Jednak planeta, która ma średnicę 11 razy większą od ziemskiej, nie nadaje się do zamieszkania. Jowisz jest planetą gazową, a to oznacza, że nie ma stałej powierzchni. Wypełnia go głównie wodór.
Planeta obraca się wokół własnej osi z olbrzymią prędkością 45 tysięcy kilometrów na godzinę, dlatego też doba trwa tam zaledwie 10 godzin. Dzięki temu Jowisz jest najszybciej obracającą się planetą w naszym Układzie Słonecznym. Gigant potrzebuje jednak aż 11 lat na to, aby obiec Słońce, mimo iż pędząc po orbicie w ciągu każdej sekundy pokonuje dystans 13 kilometrów.
Naukowcy już dawno poznali właściwości orbity Jowisza, dlatego obecnie skupiają się na badaniu jego atmosfery, która okazuje się niezwykle ciekawa nie tylko dla astronomów, ale również dla meteorologów. Najnowszym odkryciem są wyładowania atmosferyczne, które zaobserwowano nad biegunami Jowisza. Dotąd naukowcy myśleli, że występują one jedynie w pobliżu równika, gdzie ma miejsce proces konwekcji, czyli piętrzenia się chmur burzowych.
Wyładowania atmosferyczne na planecie są znacznie silniejsze od tych notowanych na Ziemi. Naukowcy dowiedzieli się o tym po wnikliwej analizie tysięcy zdjęć wykonanych przez sondę New Horizons, która pierwszy raz sfotografowała Plutona, ale podczas swej wędrówki przeleciała w pobliżu Jowisza i jego księżyców.
Dowiedzieliśmy się nie tylko o piorunujących spektaklach jakie mają miejsce na największej planecie, ale również o jej gigantycznych cyklonach. Jeden z nich nazywany Wielką Czerwoną Plamą szaleje już od 350 lat. Cyklon wiruje przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, czyli zachowuje się podobnie jak cyklony na północnej półkuli Ziemi, i potrzebuje około 6 dni na jeden pełny obrót. Jednak jego rozmiary są nieporównywalne, gdyż jest długi na 25-40 tysięcy kilometrów i szeroki na 12-14 tysięcy kilometrów.
Oznacza to, że mega burza na Jowiszu jest dwa, a nawet trzy razy większa niż cała Ziemia. Wiatr w jej wnętrzu potrafi przekraczać 500 km/h. Wielka Czerwona Plama jest zbudowana z chłodnych chmur w górnych warstwach atmosfery. Nie wiadomo do końca co ją wytworzyło, ale według najnowszych teorii mogła ona powstać wskutek uderzenia w Jowisza olbrzymiej komety lub asteroidy.
Jeszcze 10 lat temu wiedzieliśmy o istnieniu tylko 16 księżyców Jowisza. Do dzisiaj za pomocą najróżniejszych teleskopów i sond kosmicznych odkryliśmy wiele kolejnych i ich liczba wzrosła do aż 79. Co ciekawe kilkanaście z nich nadal nie ma nazwy i są one bardzo małe. Po raz pierwszy na jowiszowe księżyce spoglądnął Galileusz, co miało miejsce 7 stycznia 1610 roku. Największe księżyce: Io, Europa, Ganimedes i Kallisto badane są przez naukowców już od 400 lat.
Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej
Przeczesując nocne niebo nie należy zapominać o legendarnej Gwieździe Betlejemskiej. Według ostatnich teorii astronomów było to zjawisko wyjątkowego zbliżenia się dwóch największych planet naszego Układu Słonecznego, czyli Jowisza i Saturna, na tle gwiazdozbioru Ryb.
Stało się to w roku 7 przed naszą erą. Dwie jasne planety blisko siebie mogły być odebrane jako wielki znak, zwłaszcza, że Ryby zawsze symbolizowały Izrael, planeta Saturn odbierana jest jako obrońca tego narodu, a Jowisz jako król.
Kolejna teoria, dosłownie sprzed kilku lat, którą wysnuł profesor Grant Mathews z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Notre Dame, mówi o niezwykle rzadkiej koniunkcji planetarnej z 6 roku przed naszą erą. Słońce, Księżyc, Jowisz i Saturn znajdowały się wówczas w konstelacji Barana, planeta Wenus jaśniała na tle gwiazdozbioru Ryb, a Merkury i Mars były w Byku.
Naukowiec skupił się nie na samym wizualnym położeniu planet, lecz na symbolice ich lokalizacji. Zbliżenie się Księżyca do Jowisza oznaczało bowiem narodziny wyjątkowego władcy, Saturn był symbolem początku życia, a tło konstelacji Barana wskazywało na punkt przesilenia wiosennego, czyli narodziny nowego władcy Judei.
Trzej Królowie, nazywani magami, dobrze znali się na astrologii, więc nie mogli pominąć tej nadzwyczajnej konfiguracji planet na tle gwiazdozbiorów. Symulacja komputerowa wykazała, że częściowe powtórzenie się jej będzie miało miejsce za 16 tysięcy lat, ale identyczny układ planet nie nastąpi przez kolejne pół miliona lat.
Jednak niektórzy astronomowie przystają przy teorii wybuchu gwiazdy nowej lub supernowej, dzięki czemu na niebie pojawił się świetlisty punkt. Tego nie można jednak ustalić za pomocą obliczeń. Niewykluczone, więc, że w tym samym czasie wystąpiły oba te zjawiska.
Gwiazdę Betlejemską przedstawia się często z charakterystycznym warkoczem, jako kometę. Jest jednak mało prawdopodobne, że to właśnie kometa wskazywała drogę do stajenki w Betlejem, gdzie narodził się Jezus. Komety bowiem były uważane w tamtych czasach za zły omen, nie zwiastowały radosnego wydarzenia, na które zwróciliby uwagę magowie.
Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej ma wiele rozwiązań, ale bez wątpienia było to zjawisko astronomiczne, które po ponad 2 tysiącach lat trudno będzie w pełni wyjaśnić. Być może w przyszłości się to zmieni.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.