Skrajności pogody nie są niczym nowym, jednak od czasu do czasu zdarza się, że osiągają one zatrważającą skalę. Tak jest właśnie teraz, gdy między najzimniejszym a najcieplejszym miejscem na naszej planecie różnica w temperaturze sięga niemal 100 stopni, a może być wkrótce jeszcze większa.
Lodowata Rosja
Takie właśnie kolosalne kontrasty termiczne muszą znosić tysiące mieszkańców Rosji i Australii. To obecnie dwa skraje bieguny temperaturowe na obszarach stale zamieszkanych. W najzimniejszych zakątkach wschodniej Rosji, zwanej Jakucją, termometry pokazują nawet minus 45 stopni.
Jest tak lodowato ponieważ nad regionem panuje sezonowy wyż, który sprawia, że mroźne powietrze ma tendencję do opadania, a przy zimniej powierzchni ziemi, w górskich kotlinach, dodatkowo się wychładza im dłużej utrzymuje się pogodna aura.
Obecnie notuje się 45 stopni mrozu, jednak za miesiąc będzie nawet minus 60 stopni. Nawet w najcieplejszej porze krótkiego dnia termometry nie będą pokazywać cieplejszych wartości niż minus 40 stopni. Na samą myśl aż ciarki przechodzą po plecach.
Jeszcze zimniej niż w Rosji jest na Antarktydzie. Temperatura spada tam obecnie do minus 50 stopni. Najbardziej lodowatym regionem jest tzw. Dome Argus, rozciągający się we wschodniej Antarktydzie, między biegunem południowym a Lodowcem Lamberta.
Piekielnie gorąca Australia
Dla porównania środkową i południową Australię nawiedza fala piekielnego żaru. Temperatura popołudniami osiąga tam w cieniu 45 stopni. Choć zdarzają się tam w szczycie lata wartości przekraczające 40 stopni, to jednak obecna fala upałów jest ekstremalna.
Stwarza bardzo poważne zagrożenie dla mieszkańców, ponieważ przebywanie w pełnym Słońcu oznacza przegrzanie i odwodnienie organizmu, które może się źle skończyć, zwłaszcza dla osób najmłodszych i najstarszych.
Wyjątkowo gorącej aurze towarzyszy nasilająca się susza, która niebawem zacznie stwarzać zagrożenie pożarami buszu. Z kolei w przerwach między kolejnymi falami żaru możliwe są miejscowe burze o gwałtownym przebiegu.
A u nas?
Trudno nam sobie wyobrazić 50-stopniowy żar, zwłaszcza, że u nas temperatura rzadko kiedy przekracza 35 stopni, a 40 stopni zdarzyło się tylko raz w historii, choć i to wciąż znajduje się pod znakiem zapytania.
Polska znajduje się obecnie po tej cieplejszej stronie mocy, ponieważ temperatury mamy dodatnie, oscylujące popołudniami w okolicach 10 stopni, a nocami tylko na nieznacznym plusie. Niebawem znajdziemy się w połowie stawki, na poziomie około zera.
Źródło: TwojaPogoda.pl