FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Polscy marynarze dopłynęli do samego oka huraganu. Nie mieli żadnych szans na przeżycie

Kapitan kontenerowca El Faro, na pokładzie którego znajdowało się pięciu Polaków, podczas rejsu z Florydy na Portoryko, otrzymał starą prognozę pogody. Zanim zorientował się, że coś jest nie tak, dopłynął do oka huraganu Joaguin i to na obszarze Trójkąta Bermudzkiego.

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

O katastrofie kontenerowca El Faro można by stworzyć hollywoodzki hit na miarę kultowego już "Gniewu Oceanu" z rewelacyjnym Georgem Clooney'em. Wieść o zatonięciu statku z 33 osobami, w tym 5 polskimi marynarzami, na pokładzie, wstrząsnęła społecznością międzynarodową.

Kontenerowiec wypłynął 30 września 2015 roku z portu w Jacksonville na wschodnim wybrzeżu Florydy. Jego celem miało być San Juan, stolica Portoryko na Karaibach. Jednostka, na podkładzie której znajdowało się 391 kontenerów oraz 294 samochody i ciągniki siodłowe, miała przepłynąć w ciągu kilku dni 2 tysiące kilometrów.

Kapitan Michael Davidson opuszczając Florydę otrzymał informację, że na jego trasie znajdzie się tropikalny cyklon o imieniu Joaquin, dlatego będzie otrzymywać na bieżąco prognozy, aby móc żywioł bezpiecznie ominąć.

Zdjęcie satelitarne huraganu Joaquin z 1 października z godziny 7:45 czasu lokalnego, a więc z momentu zatonięcia statku. Czerwonym okręgiem oznaczone zostało miejsce ostatniej znanej lokalizacji El Faro o godzinie 7:56, a więc również miejsce jego zatonięcia. Fot. NOAA.

Już wtedy było zagrożenie, że burza tropikalna może przybrać na sile. Kapitan podjął jednak decyzję, że popłynie, mimo iż jeden z członków załogi zgłosił swoje obawy. Wysłał maila do rodziny i znajomych z informacją: "Tu jest huragan, a my płyniemy wprost na niego".

W czasie, gdy kontenerowiec zmierzał w kierunku Bahamów, cyklon gwałtownie przybrał na sile, osiągając aż trzecią kategorię w skali. Na zmianę kursu było już za późno. Wiatr gwałtownie się nasilał, a fale były coraz to wyższe.

Miejsce zatonięcia statku El Faro. Fot. Google Earth / TwojaPogoda.pl

1 października stało się to, co przypieczętowało tragedię El Faro, wysiadł napęd, a statek zaczął nabierać wody. Jednostka stała się wówczas zupełnie bezbronna wobec potęgi morza. Kapitan powiadomił o sytuacji Straż Przybrzeżną, która próbowała określić lokalizację statku. Z powodu fatalnej pogody akcja ratownicza była niemożliwa.

Nad ranem Straż Przybrzeżna próbowała raz jeszcze skontaktować się z kapitanem, ale bez skutku. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że kontenerowiec zanim zatonął, dotarł wraz z załogą na obrzeża oka huraganu Joaquin. Prędkość wiatru dochodziła wówczas do 215 kilometrów na godzinę, a fale sztormowe miały 15 metrów wysokości.

Sztorm w miejscu zatonięcia El Faro w dniu 2 października 2015. Fot. US Coast Guard.

Jak wskazuje odczyt z czarnych skrzynek, pierwsza informacja o utracie napędu statku pojawiła się o godzinie 6:13 nad ranem, a alarm oznaczający porzucenie statku rozległ się o 7:30. 10 minut później zamilkł, co oznacza, że statek zatonął.

5 października Straż Przybrzeżna, w odległości 65 kilometrów na północny wschód od wyspy Crooked, na obszarze tzw. Trójkąta Bermudzkiego, odkryła zwłoki jednego z członków załogi. W miejscu zatonięcia statku unosiły się też puste kamizelki i łodzie ratunkowe. 7 października poszukiwania wstrzymano.

Zdjęcia zatopionego wraku statku El Faro. Fot. Twitter.

W listopadzie udało się zlokalizować wrak kontenerowca, który spoczywa na głębokości 4,5 kilometra. 9 sierpnia 2016 roku wydobyto czarne skrzynki. Do tej pory nie udało się odnaleźć ciał 32 członków załogi, w tym wszystkich Polaków.

Śledztwo ujawniło, że kapitan statku chciał ominąć huragan, ale otrzymał z automatycznego systemu komputerowego starą prognozę, sprzed 12 godzin, która uwzględniała niezaktualizowaną trasę wędrówki huraganu. Oznacza to, że załoga do końca nie była świadoma zagrożenia w jakim się znalazła.

Jest to pierwszy potwierdzony oficjalnie przypadek dopłynięcia statku o tak dużej masie do oka tropikalnego huraganu. Wśród marynarzy panuje przesąd, że ten kto spojrzy huraganowi w oko, to czeka go rychła śmierć.

W pierwszą rocznicę tragedii w parku Dames Point w Jacksonville na Florydzie odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary. W uroczystości udział wzięły również rodziny z Polski, które wciąż nie pochowały swoich bliskich. Podobny pomnik stanął także w San Juan na Portoryko.

Pomnik upamiętniający ofiary zatonięcia El Faro. Fot. News 4 JAX.

Śledztwo wykazało też, że statek był nieodpowiednio konserwowany, a firma nim zarządzająca świadomie naraziła załogę na zagrożenie zdrowia i życia. W ramach zadośćuczynienia wypłacono wielomilionowe odszkodowania, ale rodziny pozwały armatora do sądu. Zarówno rozprawy, jak i śledztwo nadal się toczą.

Źródło: TwojaPogoda.pl / News 4 JAX.

prognoza polsat news