W pierwszej połowie ubiegłego tygodnia nawiedziły nas ciągłe, intensywne opady deszczu. Najbardziej ulewnie padało na Śląsku i w Małopolsce, gdzie spadło nawet ponad 100 litrów wody na metr kwadratowy ziemi, co spowodowało wezbrania w dorzeczu górnej Odry i Wisły.
Poziom Wisły podniósł się średnio o 2 metry w porównaniu ze stanem sprzed opadów. Nie okazał się niebezpieczny. Znacznie gorzej sytuacja wyglądała na Odrze, na której obszar źródłowy spadły największe ilości deszczu. Wezbranie miało nawet 5 metrów powyżej poziom sprzed wystąpienia ulew.
W efekcie na wodowskazie w Krzyżanowicach, na południe od Raciborza, Odra osiągnęła poziom ponad 7 metrów. W zagrożeniu znalazł się m.in. szpital w Kędzierzynie-Koźlu, przeznaczony dla osób chorych na Covid-19.
14 października po raz pierwszy zostały zamknięte zasuwy zbiornika retencyjnego Racibórz Dolny. 15 października pogoda...
Opublikowany przez Czeskę Fotografię Czwartek, 15 października 2020
Dlatego też w ostatnim dniu ulew, 14 października, Przemysław Daca, prezes Wód Polskich, podjął decyzję o rozpoczęciu procesu piętrzenia na zbiorniku przeciwpowodziowym Racibórz Dolny. Polder, największy taki obiekt hydrotechniczny w Polsce, został otwarty zaledwie kilka miesięcy wcześniej.
17 października o 10 rano. Minęły 2 dni uruchomienia zbiornika.
Opublikowany przez Czeskę Fotografię Sobota, 17 października 2020
Zbudowano go jako kluczowy element systemu przeciwpowodziowego dla Górnego i Dolnego Śląska, w tym m.in. Raciborza, Opola i Wrocławia. Zapewniać ma ochronę dla 2,5 miliona mieszkańców regionu. Jak informują Wody Polskie, chrzest bojowy przeszedł znakomicie.
Pochłonął aż 50 milionów metrów sześciennych wody, tym samym redukując falę wezbraniową na Odrze, w momencie jej kulminacji, o 30 procent! Mimo, że jego rezerwa powodziowa wciąż wynosiła 75 procent, to wystarczyło, aby fala powodziowa opadła nawet o metr.
Gdyby zbiornik nie został uruchomiony, część Oławy mogłaby się znaleźć pod wodą. W minioną sobotę (17.10) późnym popołudniem, gdy fala osiągała kulminację, zabrakło zaledwie pół metra do poziomu z pamiętnej powodzi stulecia z 1997 roku.
O tym, jak krytyczna była wtedy sytuacja, świadczą zdjęcia z drona. Widoczny jest na nich bardzo wysoki poziom Odry niemal sięgający korony wałów. Niewiele brakowało do przelania się rzeki do miasta i zalania wielu niżej położonych ulic i zabudowań.
Mieszkańcy Oławy byli przerażeni, szykowali się już do ewakuacji. Ostatecznie fala minęła miasto bez poważniejszych incydentów. Podmyła tylko kilka budynków, zalazła garaże i drogę do Jelcza-Laskowic, a także przelała się przez wał na teren polderu zalewowego Oława-Lipki. To absolutne minimum tego, co mogło się zdarzyć.
Bardzo podobnie było w Brzegu. Tam Odra również groziła przelaniem się do miasta. Gdyby zbiornik Racibórz Dolny nie pochłonął fali i poziom rzeki był wyższy o metr, doszłoby do tragedii.
Fala powodziowa zagroziła też Opolu. Jak w Radiu Opole stwierdził Dawid Ozimek, zastępca naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta Opola, gdyby nie uruchomiono zbiornika, to pierwsze szacunki mówiły o tym, że do Opola doszłaby fala, która mogłaby mieć 7 metrów. Dochodziłoby wtedy powoli do przelania polderu Żelazna.
Do Wrocławia kulminacja fali dotarła w nocy z niedzieli na poniedziałek (18/19.10) przy stanie rzeki nie przekraczającym 500 cm. Gdyby poziom był wyższy o metr, to dochodziłby do maksymalnego stanu 626 cm, dla którego przygotowano pierwotnie Wrocławski Węzeł Wodny.
Po jego przebudowie jest w stanie zatrzymać w obwałowaniach rzekę na poziomie z powodzi stulecia, czyli nawet 750 cm. Mimo to pod wodą znalazły się popularne wśród Wrocławian nadrzeczne plaże. Sprzęt został zniszczony, ale straty nie okazały się bardzo poważne.
Nie tylko zbiornik Racibórz Dolny, ale też zbiorniki w Nysie i Otmuchowie spełniły swoją rolę celująco, zapełniając się w 80-85 procentach. Inżynierowie pozostawili jeszcze rezerwę oraz dokonali planowanego zrzutu na wypadek dalszych opadów.
Powodzie nawiedzają Polskę zazwyczaj w porze letniej. Jednak w 2010 roku fale powodziowe utworzyły się już w maju. Tegoroczny październik, najbardziej deszczowy od lat, uświadamia nam, że do powodzi może dochodzić także jesienią, co dotychczas miało miejsce niezwykle rzadko.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Wody Polskie.