Niemal dokładnie w rocznicę największej katastrofy ekologicznej oczyszczalni ścieków na świecie, doszło do kolejnej awarii kolektorów transportujących ścieki z lewobrzeżnej części Warszawy do oczyszczalni „Czajka” na prawym brzegu Wisły.
Jak informują Wody Polskie, podczas ulew, jakie przeszły ostatnio nad stolicą, do Wisły trafiało każdej sekundy aż 20 tysięcy litrów mieszaniny ścieków bytowych ze ściekami przemysłowymi i wodami deszczowymi. To wielokrotnie więcej niż przed rokiem.
Tym razem katastrofa ekologiczna może być jeszcze większa od poprzedniej. Według IMGW fala ścieków we wtorek (1.09) w godzinach południowych dotarła do Torunia, a wieczorem do Bydgoszczy. Dobę później wpłynie do Grudziądza, a w nocy z czwartku na piątek (3/4.09) zacznie uchodzić do Zatoki Gdańskiej.
Jeśli powtórzy się sytuacja sprzed roku, to znów mogą zostać zanieczyszczone plaże m.in. w Gdańsku. Wtedy z powodu skażenia wody bakteriami kałowymi, trzeba było zamknąć kąpielisko na plaży w Stogach.
Ekolodzy biją na alarm
Pracownicy Zespołu Wsparcia Technicznego Wód Polskich przeprowadzili kontrolę stanu wody. Według nich największa uciążliwość zapachowa jest w rejonie wylotu ścieków przy ul. Farysa, w dół Wisły zmniejsza się, lecz zapach fekaliów wciąż jest wyczuwalny. Fetor czuć ponownie w rejonie ujścia Narwi, gdzie zaobserwowano kożuch zanieczyszczeń na powierzchni wody przy brzegu.
Organizacje ekologiczne, które katastrofę sprzed roku raczej przemilczały, tym razem na władzach Warszawy nie pozostawiają suchej nitki, żądają naprawienia szkód środowiskowych i pełnego wyjaśnienia sprawy.
Rok po awarii kolektora przesyłowego ścieków w Warszawie, fekalia znowu płyną Wisłą. Scenariusze awaryjne zawiodły, a największa polska rzeka jest ponownie zanieczyszczana ściekami. Żądamy naprawienia szkód i pełnego wyjaśnienia tej sprawy" - pisze na swojej stronie internetowej Fundacja WWF Polska.
Ekolodzy wskazują, że środowisku naturalnemu grożą nie tylko substancje ropopochodne, lecz również wyrzucane do toalet tabletki antykoncepcyjne dla kobiet, których metabolity mogą przyczyniać się u ryb do zmiany płci z męskiej na żeńską i uniemożliwić im rozmnażanie.
Mieszkańcy miejscowości położonych nad Wisłą, od Warszawy aż po Włocławek, otrzymali SMSy z alertem RCB. Czytamy w nim, że w Wiśle, od Warszawy w stronę Gdańska, należy unikać kąpieli i sportów wodnych. Nie używać do mycia wody z rzeki.
Największa taka katastrofa w historii
Katastrofa ekologiczna sprzed roku była rekordowa. We współczesnej historii tak dużego wycieku ścieków jeszcze nie było. Do królowej polskich rzek trafiły niemal 3 miliardy litrów ścieków. Tą ilością można by wypełnić przeszło trzy Pałace Kultury i Nauki w Warszawie lub ponad tysiąc basenów olimpijskich.
Dotychczas niechlubny rekord należał do meksykańskiego miasta Tijuana, przy granicy ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie w lutym 2017 roku do rzeki, a nią do Oceanu Spokojnego, trafiło 540 milionów litrów ścieków. To jednak przeszło 5-krotnie mniej niż spłynęło do Wisły w Warszawie.
W ciągu tylko jednej doby do Wisły zrzucano aż 260 milionów litrów fekaliów. To oznacza, że w zaledwie dwie pierwsze doby awarii rekord z Meksyku został pobity, w ciągu kilkunastu dni z gigantyczną nawiązką. Podczas tamtej katastrofy ścieki najbardziej zanieczyściły wybrzeże po stronie amerykańskiej. Meksykańskie media okrzyknęły incydent mianem „ściekowego tsunami”.
Trzecia największa katastrofa ekologiczna tego typu miała miejsce w kwietniu 2007 roku w Edynburgu w Szkocji. Wówczas awarii uległ rurociąg odprowadzający ścieki do oczyszczalni od 800 tysięcy mieszkańców. Do zatoki Firth of Forth spłynęło 378 milionów litrów ścieków. Mieszkańcom zabroniono spacerować po plażach i zbierać jakiekolwiek przedmioty.
Zarówno w Meksyku, jak i w Szkocji, zrzut ścieków nie przekraczał 1-2 tysięcy litrów na sekundę. W przypadku Warszawy sięgał on nawet 3 tysięcy litrów każdej sekundy. Tym razem jest jeszcze większy i dochodził podczas ulew do 15-20 tysięcy litrów na sekundę.
Co będzie dalej?
Obecnie analizowane są scenariusze mające ponownie tymczasowo zażegnać kryzys do czasu naprawienia kolektorów biegnących pod dnem Wisły, które według niektórych opinii, mogą być tym razem nieodwracalnie uszkodzone.
Prawdopodobnie rurociągi ułożone zostaną, jak przed rokiem, na moście pontonowym na Wiśle, i przejmą 100 procent ścieków płynących z lewobrzeżnej części Warszawy do oczyszczalni Czajka. W efekcie zrzut zostanie całkowicie zatrzymany. Konstrukcja będzie mogła wytrzymać do pierwszych zjawisk lodowych na rzece.
Później trzeba będzie ją przenieść w bezpieczniejsze miejsce. Są plany, aby rurociągi przeciągnąć tymczasowo przez Most Północny, np. ścieżką pieszo-rowerową. Nie mniej jednak trzeba będzie przede wszystkim skupić się na uruchomieniu głównych kolektorów, które uległy awarii.
40 milionów poszło w błoto?
Poprzednia awaria została zażegnana, jak się okazuje tylko przejściowo, kosztem 40 milionów złotych. Teraz może być jeszcze kosztowniejsza. Już przed rokiem inżynier Janusz Waś twierdził, że awarii szybko nie uda się usunąć, ponieważ rurociąg pod dnem Wisły został źle zaprojektowany, przed czym niektórzy inżynierowie przestrzegali, ale nie zostali wysłuchani.
Według niego podczas projektowania budowli kompletnie nie przewidziano, że będzie ona musiała oprócz ścieków bytowych transportować również deszczówkę z kanalizacji burzowej, a tej było ostatnio bardzo dużo po kilku falach ulew. Mogła ona doprowadzić do rozszczelnienia zarówno głównego, jak i zapasowego kolektora.
Inżynier Waś stwierdził, że rurociąg pod dnem Wisły jest zbyt słaby, aby odprowadzać coraz większe ilości ścieków, wobec czego trzeba będzie go rozebrać. To najczarniejszy scenariusz, ponieważ Warszawa pozostanie bez trwałego odprowadzania ścieków na długi czas, może nawet kilka lat.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Wody Polskie / WWF / worldatlas.com