Niestety, jest pierwsza śmiertelna ofiara pioruna tego lata. To 44-letni mężczyzna, który wraz z 8-letnim synkiem wybrał się na wycieczkę rowerową. W miejscowości Sułków niedaleko Wieliczki schronili się przed deszczem pod drzewem.
To najgorsze możliwe miejsce. Pojedynczy piorun uderzył akurat w nie, rażąc rowerzystów. Potworny pech. Mieszkaniec miejscowości, który widział zdarzenie, przystąpił do reanimacji i wezwał pogotowie, które zawiozło ich do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Jak przekazał przyjaciel rodziny, ojciec doznał obrzęku mózgu, zapadł w śpiączkę i oddychał za pomocą respiratora, zaś syn miał poparzenia drugiego stopnia klatki piersiowej i szyi. Kilka dni później mężczyzna zmarł. Na szczęście chłopiec szybko wraca do zdrowia, choć już zawsze będzie bał się burzy.
Z traumą związaną z piorunami rodzina będzie się zmagać do końca życia. Czasem jedna nieprzemyślana, pochopna decyzja może wywrócić nasze życie i bliskich do góry nogami. Choć przewidzieć, gdzie uderzy piorun nie możemy, to jednak potrafimy zminimalizować ryzyko do zera.
Na ulicy, w lesie, w górach
Wystarczy, że podczas burzy unikać będziemy otwartych przestrzeni, a zwłaszcza przebywania pod drzewem. Jedynym bezpiecznym schronieniem jest wnętrze murowanego budynku. O tym, jak przypadkowo biją pioruny i mogą nas dosięgnąć w najdziwniejszych miejscach i przy zwyczajnych codziennych czynnościach świadczy coraz dłuższa lista ofiar burzy.
W ubiegłym roku 4 osoby zginęły porażone piorunem na Giewoncie w Tatrach. W poprzednich latach wśród ofiar śmiertelnych tego żywiołu znalazł się m.in. 30-letni dominikanin jadący na rowerze w Krakowie, 34-letnia kobieta zbierająca borówki w lesie koło Istebnej na Śląsku Cieszyńskim, a także 16-letni chłopiec, który w Kańczudze na Podkarpaciu zabezpieczał rajd samochodowy.
Lista rannych, zmagających się ze skutkiem porażenia piorunem do końca życia, jest jeszcze dłuższa. To nie tylko 150 osób, które zostały rok temu uderzone piorunem w Tatrach, to również dwaj rolnicy, 79-letni ojciec i 42-letni syn, pracujących na polu w Wólce Abramowskiej na Lubelszczyźnie oraz 49-letni rolnik z miejscowości Strzeszów pod Wrocławiem, który zbierał truskawki.
Udało im się przeżyć, choć śmierć była bardzo blisko. Rolnik spod Wrocławia żyje tylko dlatego, że na trudno dostępne miejsce, przez grząski grunt, na nogach dobiegli policjanci, porzucając pół kilometra dalej radiowóz. Jeden z nich szczęśliwie był dawniej ratownikiem medycznym, dzięki czemu udało się mu przywrócić rolnikowi funkcje życiowe.
Nigdy nie stawaj pod drzewem!
Corocznie najmniej burzowo jest nad Bałtykiem, zaś najwięcej błyskawic przecina niebo nad południową Polską, a zwłaszcza nad terenami górzystymi. To właśnie na Śląsku, w Małopolsce na Podkarpaciu, w tym w Sudetach i Karpatach, w ostatnich latach ofiar piorunów było najwięcej.
Pioruny lubią uderzać w najwyższe obiekty w okolicy, nad którą przechodzi burza. Najczęściej są to maszty telekomunikacyjne, dachy budynków i właśnie drzewa. Z całego świata każdego roku nadchodzą informacje o ofiarach błyskawic, które schroniły się przed nimi pod drzewami.
Olbrzymia dawka energii z uderzonego drzewa może przeskoczyć na osobę znajdującą się w jego pobliżu, nawet jeśli osoba ta jest oddalona od kilkadziesiąt metrów. Piorun ma energię równą 140 kWh (504 MJ), dzięki czemu jest w stanie zasilać 100-watową żarówkę przez ponad 2 miesiące.
Ta energia powoduje gwałtowne zagotowanie się soków drzewnych, co zwykle kończy się rozsadzeniem kory, a nawet pożarem drzewa. Zdarza się też, że całe drzewo w jednej chwili zostaje roztrzaskane. Osoby znajdujące się w pobliżu mogą zostać poważnie poranione.
Co się dzieje z osobą porażoną?
O burzach krążą najróżniejsze mity, niektóre z nich potrafią zjeżyć nam włosy na głowie. Sądzi się na przykład, że po osobie porażonej bezpośrednio piorunem pozostaje tylko kupka popiołu. W tej opowieści nie ma jednak ani ziarenka prawdy. Uderzenie pioruna w człowieka nie powoduje całkowitego zwęglenia jego ciała.
Pojawiają się jedynie poparzenia, ale często bywają one niezauważalne. Większe spustoszenia piorun wywołuje wewnątrz organizmu, ale nie zawsze są one śmiertelne. W sekundę od uderzenia pioruna dochodzi do zagotowania się krwi w zewnętrznych strukturach ciała człowieka. Stąd też charakterystyczne oparzenia na ciele.
Uszkodzone zostają też komórki układu nerwowego, dlatego osoby porażone często mają poważne problemy neurologiczne, takie jak ubytki w pamięci, rozkojarzenie, migrenowe bóle głowy, epilepsje i bezsenność.
Porażenie może również doprowadzić do zatrzymania akcji serca. Człowiek uderzony piorunem zachowuje się dokładnie tak samo, jak byłby porażony prądem z zerwanej linii energetycznej bądź też po dotknięciu płotu znajdującego się pod napięciem. Przeważnie porażony ginie od razu, czasem jednak po kilku godzinach, ale zdarzały się przypadki, że dopiero po kilku dniach.
Ofiarami piorunów są najczęściej osoby pracujące na polach, mimo burzy. Liczba porażonych systematycznie zmniejsza się, ponieważ zmienia się nasz styl życia, rzadziej opuszczamy miasta, które są bezpieczniejsze, mniej jest też osób pracujących w polu.
Po porażeniu na ciele mogą się pojawiać tajemnicze wzory przypominające pnącza. Ten niezwykły „tatuaż” nazywany jest Figurą Lichtenberga. To skutek poparzenia skóry przez piorun, którego energia rozchodzi się po tkankach właśnie na kształt pnącza.
Źródło: TwojaPogoda.pl