Komarów jest tego lata tak dużo nie dlatego, że zima była bardzo łagodna, a wiosna sucha. Przyczyną jest wyłącznie skrajnie deszczowy czerwiec, a więc początek lata, gdy komary masowo się rozmnażają.
Rekordowo mokry czerwiec
Z powodu nadzwyczaj częstych burz czerwiec w wielu regionach kraju zapisał się rekordowo mokro. Na południu, wschodzie i w centrum spadło powyżej 150 litrów deszczu na metr kwadratowy, czyli nawet 3-krotnie więcej niż powinno według normy wieloletniej. Opady miały zazwyczaj charakter przelotny, ale bardzo duże natężenie.
Zdarzało się, że w ciągu jednej godziny potrafiła spaść nawet połowa miesięcznej normy deszczówki. Przykładowo w Warszawie przez cały miesiąc napadało 166 litrów wody na metr kwadratowy ziemi wobec normy wynoszącej 70 litrów. To był najbardziej mokry czerwiec w stolicy w całym okresie powojennym.
Podobny rekord padł też m.in. we Wrocławiu. Jednak lokalnie padało jeszcze mocniej. W miejscowościach, które doświadczyły tzw. powodzi błyskawicznych, suma opadów sięgała aż 100-150 litrów na metr kwadratowy w ciągu kilku godzin!
ZOBACZ: Rekordowo deszczowy czerwiec w Polsce
Według danych IMGW, najbardziej deszczowym miejscem w Polsce były w czerwcu Góry Bystrzyckie na Dolnym Śląsku. Spadło tam łącznie 291 litrów wody na metr kwadratowy ziemi. Wśród najbardziej mokrych miejsc znalazły się też Góry Opawskie i Bieszczady, gdzie suma opadów przekraczała 250 litrów.
Nie tylko mokry, ale też ciepły
Jakby tego było mało to czerwiec zapisał się też ciepło. Średnia temperatura była o prawie 2 stopnie wyższa od średniej wieloletniej. Największe odchylenie temperatury odnotowano na Suwalszczyźnie, gdzie dochodziło ono do nawet 3 stopni. Najmniejsze zaś, rzędu 1 stopnia, miało miejsce na Pomorzu i Dolnym Śląsku.
Wilgotna i ciepła aura sprawiła, że mieliśmy bardzo dużo długo utrzymujących się kałuż, w których larwy komarów miały wprost idealne warunki do rozwoju. Stąd też chmary komarów atakują już nie tylko nad zbiornikami i ciekami wodnymi oraz w cieniach drzew parkowych i leśnych, ale również na ulicach miast i to w biały dzień, w pełnym słońcu.
To świadczy o tym, że mamy do czynienia z największą inwazją komarów najprawdopodobniej od 2010 roku, czyli od wielokrotnych powodzi, które nawiedzały dorzecza Wisły i Odry, jak i brzegi samych tych rzek. Wówczas opryski niewiele pomagały, tak dużo było tych pasożytów w powietrzu.
Opryski niewiele pomagają
Teraz mamy powtórkę z tamtych nieprzyjemnych dni, które mogą potrwać do końca lata, ponieważ sierpień będzie podobny pod względem pogody do lipca. Niektóre miasta, jak co roku, opryskują tereny zielone z ziemi i powietrza, zapobiegają namnażaniu się komarów w newralgicznych miejscach. Jednak odbywa się raczej z mizernym skutkiem, ponieważ owadów są miliardy.
Jak donoszą nasi czytelnicy, w ciągu minuty można zostać pokąsanym nawet kilkadziesiąt razy. Komarzyce są bezlitosne, opadają na swoje ofiary całymi chmarami. Potrzebują krwi, aby móc po kilku dniach złożyć około 300 jaj w stojących zbiornikach, z których z 230 wyklują się kolejne komary płci żeńskiej.
Samce komara są niegroźne dla człowieka, ponieważ żywią się wyłącznie pyłkami kwiatów. W komarzej populacji stanowią zaledwie 10 procent.
Operacja spryskiwania terenów, gdzie rozmnażają się komary, nie może być prowadzona non-stop. Opryski można przeprowadzić wyłącznie na 24 godziny przed opadami deszczu, a ostatnio padało często i obficie.
We Wrocławiu, który przoduje w opryskach, z powodu deszczu przez tydzień komary namnażały się do woli, ponieważ w wilgotnej aurze środki chemiczne nie mogły być używane. Z kolei w Warszawie opryski uznane zostały przez władze za nieekologiczne i szkodzące innym przedstawicielom fauny, więc w tym sezonie nie będą prowadzone.
Skuteczne produkty z DEET
Sami też możemy się chronić przed komarami, a także kleszczami, stosując najróżniejsze repelenty. Te najpopularniejsze i zarazem zapewniające niemal 100-procentową skuteczność produkty mają dodatek związku chemicznego DEET (N,N-Dietylo-m-toluamid), opracowanego przez wojskowych naukowców dla armii USA, aby żołnierze nie zostali zjedzeni przez komary podczas akcji w dżungli.
Wieloletnie badania nie wykazały, aby środek ten był szkodliwy dla organizmu, jednak należy stosować go ostrożnie i zgodnie z zaleceniami, a wówczas będzie nas skutecznie zabezpieczać i jednocześnie nie wyrządzi nam krzywdy.
Bardzo dobrze chronią repelenty już ze stężeniem DEET rzędu 25 procent. Na kilkugodzinne wyprawy np. do lasu czy nad rzekę wystarczą w zupełności. Jeśli mieszkamy w miejscu, gdzie aż roi się od komarów, to dawkę można zwiększyć nawet o środek ze stężeniem DEET na poziomie powyżej 50 procent.
ZOBACZ: Poznaj rewolucyjne środki na komary
Jedynym przeciwwskazaniem jest stosowanie tych środków u dzieci poniżej 4. roku życia oraz u kobiet w ciąży. Repelent należy nakładać na suchą, nieuszkodzoną i nieosłoniętą ubraniem skórę. Nie należy go stosować na twarz, bo w niektórych przypadkach może się to skończyć podrażnieniami.
Jeśli obawiamy się tego środka aktywnego, możemy zastosować go na ubranie. DEET nie uszkadza bowiem bawełny. Skutecznie powinien działać nawet przez 9 godzin. Środki tego typu znajdziemy w każdym sklepie sportowym lub drogerii.
Źródło: TwojaPogoda.pl