Jeszcze nie tak dawno wydawałoby się to niemożliwe, ale błyskawicznie rozprzestrzeniające się pożary lasów na Syberii zmusiły władze Rosji do wykorzystywania technologii manipulowania pogodą nie po to, aby wstrzymać deszcz, ale żeby go wywołać.
Według ekologów z Greenpeace od początku sezonu pożary strawiły syberyjskie lasy o łącznej powierzchni 46 tysięcy kilometrów kwadratowych. Dla porównania największe spośród polskich województw, czyli mazowieckie, ma niecałe 36 tysięcy kilometrów kwadratowych.
Kłęby czarnego dymu wydobywające się z pożarów są gnane wiatrem zarówno w kierunku Pacyfiku i dalej ku Ameryce Północnej, jak i na zachód ku Moskwie. Jeśli nie uda się ich zatrzymać, skażone powietrze dotrze do najgęściej zaludnionych obszarów i zaczną z jego powodu umierać ludzie.
Nic więc dziwnego, że podjęto decyzję o próbie wywołania „fałszywego deszczu”, aby jak najszybciej i skuteczniej ograniczyć powstawanie nowych pożarów. W tym celu wysłano specjalne samoloty i rakiety, z pomocą których były rozpylane ładunki z jodkiem srebra.
Ta sól o żółtym zabarwieniu w zetknięciu z parą wodną powoduje jej kondensację, najpierw w małe krople, a następnie w coraz to większe. Krople te stają się tak ciężkie, że nie mogą ich udźwignąć prądy termiczne, więc opadają w postaci deszczu.
Choć chemia jest rozpylana od piątku (10.07), wciąż nie wiadomo czy zdaje rezultat. Póki co więcej dobrego zdziałały naturalne deszcze, które ugasiły wiele ognisk w północnej Syberii. Niestety, sytuacja pogorszyła się na południu, gdzie wybuchły w tym czasie kolejne ogniska.
Pożary wywoływane są głównie przez działalność ludzką oraz uderzające pioruny, ponieważ panuje wyjątkowa susza, którą potęgują rekordowe fale upałów. Ogień przenosi się bardzo szybko z powodu porywistego wiatru.
Rosjanie chwalą się swoimi osiągnięciami w manipulowaniu pogodą, mimo, że nie ma wiarygodnych dowodów na to, że działania takie przynoszą jakieś efekty. Najczęściej wojsko próbuje wstrzymywać deszcze w trakcie najważniejszych uroczystości państwowych, odbywających się pod gołym niebem.
Na ten cel wydaje się każdego roku w przeliczeniu dziesiątki milionów złotych. Jednak w 99 procentach takich uroczystości pogoda sama z siebie jest sprzyjająca. Dotychczas nie zdarzyły się na tyle obfite deszcze, które należałoby wstrzymać.
Nie brakowało za to wpadek. Chyba najbardziej głośną kompromitacją była wizyta George'a W. Busha w 2005 roku w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa Armii Czerwonej nad Trzecią Rzeszą, który swym parasolem dał wszystkim znać, że nadal pada.
Putin wyraźnie nie był tym zachowaniem zachwycony, zwłaszcza, że swój parasol zwinął, jakby próbując wmówić opinii publicznej, że jest odwrotnie. Miał być pokaz władzy nad pogodą, a wyszła wielka wpadka.
Czy próby sterowania pogodą okażą się na Syberii wystarczające? To się okaże w nadchodzących tygodniach, gdy pożary lasów osiągną swoje doroczne apogeum. Naukowcy nie mają żadnych złudzeń, że to jedynie balsam na ranę, a nie lekarstwo, ponieważ rosnące temperatury i coraz częstsze susze będą doprowadzać do coraz większych pożarów.
Próby wywoływania opadów, na tak rozległym obszarze, na niewiele się zdadzą. Do problemu trzeba podejść od zupełnie innej strony. Jednak rosyjskie władze wyraźnie go ignorują. Świadczy o tym olbrzymia katastrofa ekologiczna, do której doszło w rejonie Norylska. To już kolejny kataklizm, który dotyka Rosję w ostatnich tygodniach.
Źródło: TwojaPogoda.pl / RT.