W tej chwili na dalekim wschodzie Syberii, czyli na rosyjskim biegunie zimna zwanym Jakucją, płoną lasy na powierzchni 3 tysięcy kilometrów kwadratowych, prawie 6-krotnie większej od Warszawy. Strażacy walczą ze 137 pożarami, które błyskawicznie się rozprzestrzeniają.
Sprzyja temu gorąca, sucha i wietrzna pogoda. W regionie czerwiec zapisał się jako najcieplejszy w historii pomiarów meteorologicznych, a druga połowa miesiąca przyniosła rekordową falę upałów z temperaturą dochodzącą w Wierchojańsku do 38 stopni.
Nigdy wcześniej za kołem polarnym nie było aż tak upalnie. Od początku sezonu w Jakucji wybuchło już ponad 600 pożarów. Szczególnie tragiczna sytuacja miała miejsce wiosną, gdy spłonął obszar o powierzchni 13 tysięcy kilometrów kwadratowych, czyli większy od województwa śląskiego.
W całym regionie ogłoszono stan wyjątkowy i wezwano strażaków ze sprzętem z sąsiednich regionów Rosji. Niestety, żywioł nadal pozostaje poza kontrolą. W tej chwili akcje gaśnicze ograniczają się do okolic osad ludzkich, które są zagrożone.
O gaszeniu ognia, trawiącego niezaludnione zakątki Syberii, nikt nawet nie myśli. Tymczasem ogień zbliża się do okolic miasta Czerski położonego nad Kołymą, nieopodal którego utworzono niedawno Park Plejstoceński, gdzie odtwarzana jest flora z czasów, gdy po Syberii stąpały mamuty. Teraz wysiłek botaników może zostać zniweczony.
To właśnie pożary niedostępnych regionów stanowią największe zagrożenie, ponieważ może dojść do powtórki sprzed 10 lat. Wówczas Rosja również nawiedzana była przez bezprecedensową falę upałów. W centrum Moskwy po raz pierwszy odnotowano w cieniu 38 stopni, a na przedmieściach nawet 40 stopni.
Wielotygodniowa fala upałów spowodowała wzrost liczby zgonów wśród starszych osób. Ostatecznie zmarło ponad 56 tysięcy ludzi. Powstałe na skutek suszy i upałów gigantyczne pożary lasów i torfowisk zrujnowały 11 tysięcy domostw.
Ekolodzy ostrzegają, że widoczne są już pierwsze oznaki powtórki z 2010 roku, ponieważ znaczna część Syberii została spowita czarną chmurą trującego dymu, który zmienia dzień w noc i naraża zdrowie i życie tysięcy mieszkańców na niebezpieczeństwo.
Na nagraniach emitowanych w rosyjskich mediach widoczne są krajobrazy przywodzące na myśl sceny z Apokalipsy. Niebo przybiera pomarańczowo-czarną barwę, a widoczność spada niemal do zera. Mieszkańcom zaleca się pozostanie w domach i uszczelnienie okien i drzwi, aby dym nie przenikał do wnętrza.
Jeśli od ognia zajmą się rozległe torfowiska, to będą się one tlić pod powierzchnią ziemi całymi miesiącami aż nie ugaszą ich obfite jesienne deszcze i zimowa pokrywa śnieżna. Dym będzie roznoszony przez wiatr zarówno na wschód, jak i na zachód.
Już teraz zdjęcia satelitarne wskazują jednoznacznie, że kłęby dymu wędrują nad środkową i wschodnią Azją, przemieszczając się nad Chinami i Japonią w kierunku otwartych wód Pacyfiku i dalej ku zachodnim wybrzeżom Stanów Zjednoczonych.
Z czasem drobiny pyłu okrążą całą planetę wraz z prądami strumieniowymi i sprawią, że zachody Słońca nawet w Europie mogą przynosić znacznie intensywniejsze barwy niż zazwyczaj. Ocieplanie się klimatu na Syberii oraz tajanie wiecznej zmarzliny sprawią, że tego typu zjawiska będą się powtarzać coraz częściej.
Źródło: TwojaPogoda.pl