Mieszkańcy miejscowości położonych w pasie od okolic Gorlic przez Jasło i Krosno po rejon Przemyśla nadal sprzątają po gigantycznych ulewach, które przeszły nad nimi w minioną sobotę (27.06) powodując tzw. powodzie błyskawiczne.
Miejscowe rzeki, zwykle wyglądające niepozornie, zmieniły się w rwące strumienie, które zabierały ze sobą i niszczyły wszystko to, co stanęło im na drodze. W miejscowości Skołyszyn k. Jasła nurt porwał mężczyznę, którego na szczęście udało się bezpiecznie wyciągnąć na brzeg.
Wiele rodzin straciło dorobek całego życia i dach nad głową. Przyczyną ulew były rozbudowane chmury burzowe, które w formie łańcuszka, jedna za drugą, przechodziły nad regionem powodując kumulację sum opadów. W ciągu kilkugodzinnych, nieustających ulew, spadło aż 158 litrów deszczu na metr kwadratowy ziemi.
Podobne ulewy o charakterze nawalnym zdarzają się w danej miejscowości zaledwie raz na pokolenie. Nic dziwnego, że mieszkańcy mówią jednym głosem, iż niczego podobnego jeszcze w życiu nie widzieli. Kataklizm przyszedł nagle i równie szybko zniknął, pozostawiając zrujnowane domy, drogi i mosty.
Mówi się o fatalnej infrastrukturze powodziowej, jednak jak się okazuje, źródło tego żywiołu jest zupełnie inne, niż można by sądzić. Należy jego szukać kilkadziesiąt kilometrów na zachód od zalanych miejscowości.
Analiza obrazów radarowych, których animację zamieszczamy poniżej, wykazuje bowiem, że feralna chmura burzowa, pierwsza w tym dniu w tej części Polski, od której dramat się rozpoczął, narodziła się nigdzie nigdzie, jak nad sztucznie wzniesionym ludzką ręką zbiorniku retencyjnym.
Mowa o jeziorze Rożnowskim, którego budowę rozpoczęto w 1935 roku, a ukończono już w trakcie drugiej wojny światowej. Zbiornik powstał w biegu Dunajca w wyniku spiętrzenia jego wód, w celu budowy elektrowni wodnej.
Jezioro osadzone zostało w przełomie między Pasmem Łososińskim Beskidu Wyspowego i wzniesieniami Pogórza Rożnowskiego. Kształt akwenu przypomina nieregularne „S”. Pierwszy zarejestrowany opad wytworzony przez chmurę burzową pojawia się na obrazie radarowym o godzinie 13:35.
W ciągu następnych minut oddala się ona na północny wschód w stronę Ciężkowic. Po godzinie 14:40 nad południowym krańcem jeziora tworzy się kolejnych, co najmniej 5 komórek burzowych, ostatnia krótko przed godziną 16:00.
Następnie łańcuszek tych chmur burzowych, zasilanych intensywną konwekcją, tworzy zwarty, liniowy układ burzowy tzw. training storms, który do późnych godzin wieczornych przynosi nieustające ulewy w pasie od Gorlic przez Jasło i Krosno i dalej na wschód w kierunku Przemyśla.
Zagrażają, choć mają chronić
Jak to możliwe, że sztuczne jezioro może wyprodukować chmury burzowe, które stają się przyczyną powodzi? Dla naukowców nie jest to wcale nic nowego. Badacze z Politechniki Tennessee w Cookeville w USA już kilka lat temu postanowili sprawdzić wpływ największych sztucznych zbiorników wodnych na intensywność opadów deszczu w ich okolicach. Wnioski okazały się zaskakujące.
Badacze wzięli pod uwagę 633 największe tamy i zbiorniki retencyjne na świecie. Następnie przeanalizowali sumę opadów sprzed wybudowania tych obiektów oraz po ich zbudowaniu. Okazało się, że w przypadku największych zbiorników roczna suma opadów wzrosła o 4 procenty. Zwiększyła się też intensywność opadów.
Częściej występowały deszcze nawalne, które doprowadzały do tzw. powodzi błyskawicznych, tym samym stwarzając poważne zagrożenie przerwania tamy. Miejscowości położone nad sztucznymi zbiornikami wodnymi, a także w większej odległości od nich, narażone zostały na zmiany pogodowe i klimatyczne.
Szczególnie dotyczyło to obszarów pustynnych, gdzie deszcze do czasu zbudowania tamy były śladowe. Po zakończeniu budowy suma opadów zaczęła wzrastać. Przyczyną tego zjawiska jest parowanie wody z rozległych sztucznych zbiorników. Sprzyja ono tworzeniu się chmur, które przynoszą opady deszczu nad samymi zbiornikami oraz nad obszarami sąsiednimi.
Nie pierwszy raz
O tym, że zbiorniki retencyjne mogą powodować powodzie, a przecież z założenia mają nas przed nimi chronić, dobrze wiedzą chociażby mieszkańcy Dobczyc i okolic, położonych w Małopolsce, nieco na południe od Krakowa.
W 1986 roku zbudowano tam Zbiornik Dobczycki i od tego czasu region nawiedzany jest przez ulewne deszcze, które powodują podtopienia. Ostatni taki przypadek pochodzi 28 kwietnia 2015 roku, gdy nad rejonem zbiornika utworzyła się stacjonarna komórka burzowa, która przez 3 godziny bez przerwy przynosiła intensywne deszcze.
Chmura burzowa Cumulonimbus zasilała się parą wodną pochodzącą ze zbiornika. W efekcie spadło ponad 50 litrów deszczu na metr kwadratowy, z czego 7 litrów potrafiło w ciągu zaledwie 10 minut. W Dobczycach, Wieliczce i Sieprawiu doszło do licznych podtopień.
Bardzo podobne zjawisko, choć na dużą większą skalę, miało miejsce w nocy z 22 na 23 sierpnia 2009 roku. W rejonie Dobczyc w ciągu 3 godzin spadło aż 145 litrów deszczu. Ulice miasta zmieniły się w rwące potoki, które zatopiły 150 gospodarstw domowych i 100 domków letniskowych.
Pod wodą znalazły się również sklepy, stacja benzynowa i szkoła. Na obrazach radarowych widoczna była chmura burzowa, która zawisła nad sztucznym zbiornikiem, a następnie przesunęła się nad część Dobczyc. W tym przypadku zbiornik retencyjny mógł być sprawcą kataklizmu.
Naukowcy zapowiadają opracowanie modelu komputerowego, który pozwoli na przewidywanie skutków budowy tam. Być może uda się też odpowiedzieć na pytanie, jak duży wpływ na warunki pogodowe ma np. największa na świecie Tama Trzech Przełomów w Chinach.
Źródło: TwojaPogoda.pl