Burze nad Polską pojawiają się przez cały rok, jednak największa ich liczba przypada na sezon letni. To właśnie wtedy od uderzeń piorunów ginie przynajmniej kilka osób, a drugie tyle odnosi obrażenia. Od początku tego sezonu pioruny poraziły już 2 osoby, które na szczęście uszły z życiem.
Najmniej burzowo jest nad Bałtykiem, zaś najwięcej błyskawic przecina niebo nad południową Polską, a zwłaszcza nad terenami górzystymi. To właśnie na Śląsku, w Małopolsce na Podkarpaciu czy w Sudetach i Karpatach w ostatnich latach ofiar piorunów było najwięcej.
Gdzie i jak uderza piorun?
Piorun może nas dosięgnąć w każdej sytuacji, jednak najczęściej rażą one osoby wędrujące po górach. Najwięcej przypadków porażeń pochodziło dotychczas z Tatr, Pienin i Babiej Góry. Zginęło tam kilka osób, a kilkanaście zostało rannych.
Przed rokiem 4 osoby zginęły, a ponad 100 zostało rannych, gdy piorun uderzył w Giewont w Tatrach. 2 lata temu na stokach Giewontu poważnie poparzona przez błyskawicę została turystka z Ukrainy. Kilka innych osób, w tym dziecko, zostało na szczęście niegroźnie rannych.
Piorun uderzył w grań, a następnie przeskoczył na turystów, tracąc sporo swej energii. Gdyby poraził ich bezpośrednio, nie mieliby żadnych szans na przeżycie. Porażeniem zagrożone są też osoby pracujące podczas burzy na otwartej przestrzeni, a więc przede wszystkim rolnicy i budowlańcy.
W poprzednich latach wśród ofiar śmiertelnych tego żywiołu znalazł się m.in. 30-letni dominikanin jadący na rowerze w Krakowie, 34-letnia kobieta zbierająca borówki w lesie koło Istebnej na Śląsku Cieszyńskim, a także 16-letni chłopiec, który w Kańczudze na Podkarpaciu zabezpieczał rajd samochodowy.
Z kolei w Stanach Zjednoczonych od początku tego lata pioruny poraziły już kilkanaście osób. Ich ofiary ginęły w zupełnie przypadkowych miejscach, podczas koszenia trawy w ogrodzie, przed domem i podczas prac budowlanych na dachu.
W krajach tropikalnych, gdzie burze zdarzają się najczęściej, ludzie giną w większości przypadków podczas prac polowych. Bagatelizują przechodzącą burzę, ponieważ w sezonie mokrym błyski i grzmoty towarzyszą im popołudniami niemal dzień w dzień przez pół roku.
Skutki tego są wstrząsające. W Indiach w ciągu tylko jednego dnia piorun zabił 83 osoby. Statystyka mówi, że każdego roku na całym świecie ginie z tego powodu aż 24 tysiące osób, a 10 razy więcej przeżywa, jednak skutki tego zdarzenia odczuwa przez całe życie.
Co się dzieje z osobą porażoną?
O burzach krążą najróżniejsze mity, niektóre z nich potrafią zjeżyć nam włosy na głowie. Sądzi się na przykład, że po osobie porażonej bezpośrednio piorunem pozostaje tylko kupka popiołu. W tej opowieści nie ma jednak ani ziarenka prawdy. Uderzenie pioruna w człowieka nie powoduje całkowitego zwęglenia jego ciała.
Pojawiają się jedynie poparzenia, ale często bywają one niezauważalne. Większe spustoszenia piorun wywołuje wewnątrz organizmu, ale nie zawsze są one śmiertelne. W sekundę od uderzenia pioruna dochodzi do zagotowania się krwi w zewnętrznych strukturach ciała człowieka. Stąd też charakterystyczne oparzenia na ciele.
Uszkodzone zostają też komórki układu nerwowego, dlatego osoby porażone często mają poważne problemy neurologiczne, takie jak ubytki w pamięci, rozkojarzenie, migrenowe bóle głowy, epilepsje i bezsenność.
Porażenie może również doprowadzić do zatrzymania akcji serca. Człowiek uderzony piorunem zachowuje się dokładnie tak samo, jak byłby porażony prądem z zerwanej linii energetycznej bądź też po dotknięciu płotu znajdującego się pod napięciem. Przeważnie porażony ginie od razu, czasem jednak po kilku godzinach, ale zdarzały się przypadki, że dopiero po kilku dniach.
Ofiarami piorunów są najczęściej osoby pracujące na polach, mimo burzy. Liczba porażonych systematycznie zmniejsza się, ponieważ zmienia się nasz styl życia, rzadziej opuszczamy miasta, które są bezpieczniejsze, mniej jest też osób pracujących w polu.
Po porażeniu na ciele mogą się pojawiać tajemnicze wzory przypominające pnącza. Ten niezwykły „tatuaż” nazywany jest Figurą Lichtenberga. To skutek poparzenia skóry przez piorun, którego energia rozchodzi się po tkankach właśnie na kształt pnącza.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NOAA.