Równie niesprzyjającej pogody, co w tym roku, producenci warzyw i owoców nie pamiętają. Choć zdecydowana większość z nas cieszyła się z najcieplejszej zimy w całej historii pomiarów, która nie przyniosła ani śniegu, ani też większego mrozu, to jednak teraz przyszedł czas na zapłatę.
Brak śniegu sprawił, że gleba nie została zasilona wodą roztopową, co pogłębiło i tak już intensywną suszę. Wegetacja z powodu nadzwyczaj wysokich temperatur ruszyła nawet miesiąc wcześniej niż zazwyczaj. Gdy uprawy były w fazie wzrostowej nagle nadeszły przymrozki.
W wielu regionach były one nie tylko silne, ale też bardzo częste. Jakby tego było mało, to jeszcze w połowie maja spadł śnieg, który okazał się nie tylko większy niż w środku zimy, ale też największy od tej porze roku w historii obserwacji pogody.
Kapryśnej pogody ciąg dalszy
Teraz uprawy pustoszą nietypowe chłody i porywiste wiatry, które z kolei wysuszają roślinność. Końca tej pogodowej karuzeli nie widać. Początek czerwca zapowiada się deszczowo i burzowo, co oznacza, że może dochodzić do podtopień, a gradobicia mogą uszkadzać uprawy na polach i w sadach.
Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, do niesprzyjającej pogody dochodzi brak rąk do pracy z powodu epidemii koronawirusa. Plony będą niższe od tych z poprzednich lat. Ceny żywności zaczęły już rosnąć i nie wiadomo na jakim poziomie się zatrzymają.
Tymczasem zgodnie z naszymi prognozami latem aura nie będzie dopisywać. Nie oczekujmy trzeciego z rzędu rekordowo gorącego sezonu wakacyjnego. Średnie temperatury powietrza będą oscylować w okolicach normy wieloletniej, a miejscami nawet lekko poniżej niej.
To oznacza pierwszy tak chłodny sezon letni od wielu lat. Jeśli dodamy do tego suszę przeplatającą się z falami większych opadów, często pochodzenia burzowego, a więc niewiele nawadniających glebę, to wyjdzie nam mieszanka wybuchowa, która uderzy nas po kieszeni podczas zakupów żywności w sklepach i na bazarkach.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Dziennik Gazeta Prawna.