To niezwykłe zjawisko zaobserwowali właśnie naukowcy z Uniwersytetu Cambridge i Brytyjskiej Służby Antarktycznej, którzy na obszarze niemal 2 kilometrów kwadratowych doliczyli się aż 1,6 tysiąca oddzielnych zakwitów glonów na śniegu, które rosną dzięki pochłanianiu dwutlenku węgla z powietrza.
Naukowcy szacują, że odkryte połacie glonów odpowiadają za wchłanianie takich ilości CO2, jakie produkuje przejazd aż 875 tysięcy samochodów. Liczby robią wrażenie, a przecież to dopiero początek inwazji glonów na lodowej pustyni.
Glony są nie tylko zielone, ale też czerwone. Kilka tygodni temu polarnicy z ukraińskiej stacji polarnej Wiernadski zaobserwowali, że pokrywa śnieżna zmieniła kolor na czerwony. Nie było to jednak skażenie. Czerwone plamy na śniegu były efektem kwitnienia jednokomórkowych alg Chlamydomonas nivalis.
Produkują one zielony pigment, czyli chlorofil, a także czerwony związek chemiczny, znany jako karoten, który chroni glony przed promieniowaniem ultrafioletowym pochodzącym ze Słońca. Glony rozmnażają się w tym sezonie obficie, ponieważ jest nadzwyczaj ciepło.
Czerwony śnieg roztapia się szybciej niż biały, co przyspiesza zmiany zachodzące w krajobrazie Antarktyki. Bez wątpienia jest to zasługa ocieplania się klimatu, ponieważ rosnąca temperatura wpływa na organizmy żywe, a te na środowisko naturalne.
Zmiany w krajobrazie są widoczne nawet okiem satelity. To właśnie dzięki obrazom satelitarnym udało się namierzyć ten fenomen, który wymaga dalszych badań. To może być pierwsza oznaka bardzo głębokich zmian klimatycznych czekających w przyszłości Antarktydę.
Antarktyda to nie tylko pingwiny i masy śniegu, ale również coraz liczniejsza obecność organizmów beztkankowych. Zazwyczaj to właśnie one pierwsze pojawiają się w najbardziej niegościnnych miejscach na świecie. Ich początki sięgają okresu formowania się Ziemi, czyli prawie 4 miliardów lat wstecz.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Brytyjska Służba Antarktyczna.