Nad Polską wędrował w poniedziałek (11.05) chłodny front atmosferyczny, który był przyczyną olbrzymich skrajności w temperaturze. Na południu i wschodzie zalegało jeszcze bardzo ciepłe, gorące powietrze polarno-morskie, za sprawą którego temperatura przekraczała 20 stopni w cieniu.
Miejscami w Małopolsce, na Kielecczyźnie i Mazowszu było jeszcze cieplej, ponad 25 stopni. Biegunem ciepła stał się Tarnów, gdzie odnotowano 28 stopni. To najwyższa temperatura od początku tego roku w naszym kraju.
Przez cały dzień intensywnie operowało Słońce. Mieszkańcy z trudem nosili maseczki. W tak gorącym, a miejscami także parnym powietrzu, z zakryciem ust i nosa można się było dosłownie udusić. Każdy powiew wiatru był więc na wagę złota.
Tymczasem nad zachodnie i północne regiony kraju napłynęło zdecydowanie chłodniejsze powietrze pochodzenia arktycznego. Temperatura od początku dnia nie przekroczyła tam 10 stopni. Na ogół notowano zaledwie 8-9 stopni. Późnym popołudniem w strugach deszczu ochłodziło się poniżej 5 stopni.
O godzinie 16:00 w tym samym czasie, gdy w Gdańsku było tylko 4 stopnie, to w Tarnowie notowano 27 stopni. To oznacza, że między przeciwległymi krańcami naszego kraju różnica w temperaturze sięgała zawrotnych 23 stopni! Rzadko zdarza się podobna anomalia.
Chwilami silny deszcz, porywisty wiatr i bardzo niska temperatura sprawiały, że można się było poczuć jak w jesienny dzień. Wieczorem na zachodzie i północy kraju temperatura spadnie do zera, a deszcz zacznie miejscami przechodzić w deszcz ze śniegiem i sam śnieg. Może się zabielić.
Źródło: TwojaPogoda.pl