Mapa na bieżąco publikowana przez Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK) świetnie obrazuje, gdzie znajduje się teraz śnieg, a gdzie nie ma po nim śladu. Okazuje się, że zachodni skraj zwartej pokrywy śnieżnej zalegającej nad Skandynawią i Rosją ciągnie się od okolic Oslo i Sztokholmu aż po Moskwę i dalej ku Kazachstanowi.
Najbliższy śnieg, pomijają ten zalegają tradycyjnie w górach, znajduje się około 500 kilometrów od nas. Wydaje się to mało, ale nie raz przecież zdarzało się, że taki dystans śniegowe chmury potrafiły pokonać w jedną tylko dobę i nas zaskoczyć.
Na szczęście tym razem na to się nie zanosi, ponieważ śnieżny jęzor jest trzymany w ryzach przez ciepłe polarno-morskie powietrze, który nie pozwala mu zapuścić się w naszym kierunku. Najbardziej śnieżny okres w tym roku już minął, ale wcale nie oznacza to, że w marcu śnieg nie lubi się pojawić, oczywiście tylko teoretycznie.
Jak wynika z danych CBK, największy zasięg obszarowy pokrywa śnieżna osiąga w Polsce średnio 25 stycznia. Później ten zasięg systematycznie się zmniejsza. Miniona zima, najcieplejsza od przeszło od 240 lat, udowodniła nam, że statystyka nijak się ma do rzeczywistości.
Świadczy o tym powyższy wykres, z którego wynika, że zasięg śniegu (niebieska krzywa) powinien być dużo wyższy niż był w rzeczywistości (czerwona krzywa). Nie dość, że śnieg spadł dużo później niż zwykle, bo dopiero na przełomie listopada i grudnia, to jeszcze maksymalny zasięg obszarowy śnieg osiągnął dużo wcześniej, bo na początku, a nie pod koniec stycznia.
Ostatni śnieg poza obszarami górzystymi był widziany w połowie lutego. Obecnie spotkać go można już wyłącznie w górach i na pogórzu, co stanowi ledwie kilka procent powierzchni naszego kraju. Tak małego zasięgu śniegu nie notowaliśmy od równo 30 lat.
Dla porównania zimą z przełomu 2009 i 2010, gdy zasięg śniegu był jednym z największych na tle wielu ostatnich lat, zasięg śniegu przez ponad 2 miesiące sięgał 100 procent powierzchni Polski.
Źródło: TwojaPogoda.pl / CBK.