Dżakarta to jedno z najgęściej zaludnionych miast na świecie. Wraz z przedmieściami mieszka tam tyle ludzi, ile niemal w całej Polsce, czyli około 38 milionów. Ścisk jest niesamowity, budynki są wznoszone, często niezgodnie z przepisami, jeden przy drugim.
Tymczasem miasto wzniesiono na obszarach depresyjnych, gdzie spływająca ze wzniesień deszczówka gromadzi się i zatapia wszystko wokół siebie. W środę (26.02) nad miastem przeszła potężna ulewa. W ciągu niecałej doby spadło tyle deszczu, ile u nas notuje się przez pół roku.
Na efekt oberwania chmury nie trzeba było długo czekać. Niżej położone dzielnice zostały zalane nawet na wysokość 2 metrów. Pod wodą znalazły się nie tylko zabudowania, ale też główne arterie komunikacyjne. Utworzyły się gigantyczne korki, całkowicie paraliżując całą aglomerację.
Potop zmusił w Dżakarcie i okolicach 45 tysięcy ludzi do opuszczenia swoich domów. Większość z nich miało czas tylko na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy, porzucając dobytek życia na pastwę żywiołu. Ucierpieli też mieszkańcy innych regionów zachodniej Jawy, w sumie 120 tysięcy osób.
Władze ogłosiły stan wyjątkowy, który potrwa co najmniej przez 2 tygodnie. Takie kataklizmy zdarzają się coraz częściej. Do poprzedniego doszło w styczniu. Wtedy nad Dżakartą przeszła największa ulewa od kiedy prowadzi się pomiary, a więc od 1866 roku.
Dżakarta co roku boryka się z powodziami, znanymi jako Banjir. Tymczasem synoptycy przewidują, niestety, że najgorsze dni tegorocznej pory deszczowej są jeszcze przed stolicą - relacjonuje dla TwojaPogoda.pl Piotr Śmieszek, Polak mieszkający w Indonezji.
W wyniku utonięcia lub porażenia prądem zginęły 63 osoby. Ponad 173 tysiące mieszkańców zmuszonych zostało opuścić swoje domy z powodu zagrożenia zdrowia i życia. Uszkodzona sieć energetyczna pozbawiła na wiele godzin prądu kilka milionów odbiorców. Nie działała też sygnalizacja świetlna na ulicach, a szpitale musiały korzystać z zasilania awaryjnego.
Władze Indonezji nie zamierzały biernie przyglądać się, jak kolejne ulewy dewastują metropolię i pochłaniają kolejne ofiary. Rozpoczęły wdrażanie w życie technologii modyfikowania pogody. W tym celu samoloty CN295 i Casa miały rozpylać w chmurach jodek srebra, aby wymusić opady nad morzem, unikając ulew na lądzie.
Po miesiącu okazało się, że ta technologia pozostawia jeszcze wiele do życzenia i nie można ot tak sobie wstrzymać deszczu lub sprawić, aby chmury wypadały się z dala od Dżakarty. Dlatego też władze zamachnęły się na jeszcze potężniejszy projekt. Chcą dołączyć do nielicznego grona krajów, które zbudują swoją stolicę od podstaw.
Nowa stolica w dżungli
Ścisk jest niesamowity, o potwornym zanieczyszczeniu powietrza nawet nie wspominając. Zgodnie z prognozami miasto miałoby się rozwijać w przyszłości jeszcze szybciej, przyciągają kolejne miliony mieszkańców wsi. Tak się jednak nie stanie, ponieważ przestraszono się wynikających z tego zagrożeń.
Tym głównym, poza wszechobecnych skażeniem środowiska, są oczywiście kataklizmy naturalne, które coraz dotkliwiej dają się we znaki metropolii. Indonezja jest bowiem jednym z najbardziej narażonych na trzęsienia ziemi i erupcje wulkaniczne krajów na naszej planecie.
Dżakarta od lat jest zagrożona potężnym wstrząsem, a w niedalekiej odległości od niej góruje wiele aktywnych wulkanów. Wystarczy kilka minut, aby stolica stanęła w gruzach. W przyszłości problemem będą także zmiany klimatyczne, a zwłaszcza podnoszący się poziom światowych oceanów.
Już za 20 lat nadmorskie dzielnice będą zagrożone podtopieniami, gdy słona morska woda zacznie się wdzierać w głąb lądu. Nie ma opracowanego planu ratunkowego, dlatego aby uniknąć kryzysu gospodarczego, władze postanowiły zbudować nową stolicę.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że chcą to zrobić we wschodniej części Borneo, trzeciej co do wielkości wyspie na świecie, po Grenlandii i Nowej Gwinei. Wyspa, która jest przeszło dwukrotnie większa od Polski, słynie ze swoich nieprzemierzonych lasów deszczowych.
Pośród nich ukrywają się ostatnie sztuki orangutanów, których gatunek znajduje się w krytycznym zagrożeniu wyginięciem, podobnie jak słoń karłowaty i podgatunek słonia indyjskiego. Na wyspie występują nie tylko niezliczone gatunki fauny, ale też flory, w znacznej mierze nieodkryte i nieopisane.
Władze Indonezji zapowiedziały, że budowa nowej stolicy, we wschodniej części Borneo, rozpocznie się w 2021 roku, a pierwsi mieszkańcy przeniosą się tam zaledwie 3 lata później. W przyszłości miasto ma się zmienić w metropolię o populacji idącej w dziesiątki milionów. Niebawem ma dojść do spotkania prezydentów Indonezji i USA, a tematem rozmów mają być amerykańskie inwestycje w nową stolicę.
Pierwsi mieszkańcy zapewne będą przybywać z samego Borneo, które teraz jest zamieszkiwane przez 15 milionów osób. Cieszą się oni, że ich byt wreszcie się poprawi, bo będą mogli liczyć na dobrą pracę np. w budownictwie. Teraz to niemożliwe, bo region rozwija się bardzo powoli, a od Dżakarty dzieli ich aż 1200 kilometrów.
Nowa stolica ma być inteligentnym miastem pośród lasów. Ma być wzorem zrównoważonego rozwoju. Problem zanieczyszczenia środowiska naturalnego, smogu, przeludnienia czy problemów w ruchu drogowym ma być rozwiązany dzięki nowatorskim projektom architektonicznym.
Źródło: TwojaPogoda.pl