Nad Warszawą w czwartek (27.02) o godzinie 9:20 przeszła burza śnieżna. W lutym to bardzo rzadkie zjawisko. Co więcej, była to jedyna taka burza w całej środkowej części kontynentu. Inna burza w tym czasie przechodziła nad północnym krańcem Niemiec, w odległości aż 750 kilometrów.
Większość z nas uważa, że burze zdarzają się tylko latem, a to dlatego, że do ich powstania potrzebne jest ciepło. Jest to jednak błędne wyobrażenie. Nazwa „burza śnieżna” nie wzięła się tylko i wyłącznie z potrzeby określenia intensywności opadów śniegu, lecz przede wszystkim po to, aby podkreślić, że w tym samym czasie, gdy występuje śnieżyca dochodzi do wyładowań atmosferycznych, czyli po prostu burzy.
Zasada powstawania burz śnieżnych jest niemal identyczna jak burz w porze letniej, kiedy to z chmury burzowej o nazwie Cumulonimbus pada ulewny deszcz i wyłaniają się błyskawice. Jednak zimą na wysokości kilku kilometrów nad ziemią temperatury są ujemne, więc kropelki wody tworzące ulewny deszcz mają postać śnieżynek i w takiej formie opadają potężnymi ilościami na ziemię, powodując śnieżyce.
Bijące pioruny powstałe w skutek różnicy temperatur nad powierzchnią ziemi, potęgują zjawisko, które wówczas nazywane jest już nie śnieżycą a burzą śnieżną. Tak, jak latem, burze śnieżne bywają groźne w skutkach, ponieważ może im towarzyszyć porywisty wiatr, a w krótkim czasie może spaść nawet kilkanaście centymetrów śniegu, o ile nie więcej.
Zimowe burze charakteryzują się donośniejszymi grzmotami. To efekt niskiej temperatury, w której fale dźwiękowe poruszają po krzywej, w różnych kierunkach i odbijają się od wielu przedmiotów. W ten sposób docierają do obserwatora z wielu stron i są wzmocnione. Jako, że poruszają się wolniej, dłużej też słychać dudnienie.
Warszawska burza potrwała dosłownie chwilę i była skutkiem lokalnej, silnej konwekcji spowodowanej zapewne zjawiskiem tzw. Miejskiej Wyspy Ciepła, co tłumaczy fakt, że była to jedyna dzisiaj burza w Polsce i zarazem na tak dużym obszarze środkowej Europy.
Systemy detekcji wyładowań atmosferycznych odnotowały jedynie cztery pioruny doziemne, czyli takie, które łączą chmurę z powierzchnią ziemi. Uderzyły one między Ursusem a Włochami, w pobliżu Trasy Salomea-Wolica.
Nad stolicą przeszła nie tylko burza śnieżna, ale w kolejnych godzinach także opady śniegu, deszczu ze śniegiem i krupy śnieżnej. Nie były one intensywne i nie spowodowały zabielenia się krajobrazów na dłużej niż kilka minut.
Źródło: TwojaPogoda.pl