Noc z niedzieli na poniedziałek (23/24.02) była bardzo niespokojna. Z zachodu na wschód kraju wędrował niż Julia, który za sprawą olbrzymiego zróżnicowania ciśnienia powodował gwałtowne nasilenie się wiatru. Strefa wichur przesuwała się z zachodnich nad południowe województwa.
Najbardziej intensywne zjawiska występowały wzdłuż linii szkwałowej, na której piętrzyły się chmury burzowe, przynoszące ulewne deszcze i wyładowania atmosferyczne. Front burzowy przeszedł znad województwa lubuskiego i wielkopolskiego przez dolnośląskie, opolskie i łódzkie po śląskie, świętokrzyskie, małopolskie, podkarpackie i lubelskie.
Na niebie pojawiła się charakterystyczna chmura szelfowa (wał chmurowy), zwykle widywana podczas letnich burz. Jej obecność zdradzały oświetlające ją błyskawice. W trakcie jej przechodzenia m.in. w Krakowie porywy wiatru osiągały 94 km/h, w Raciborzu 90 km/h, a w Legnicy i Krośnie 86 km/h.
Lokalnie wiało jeszcze mocniej, całkiem prawdopodobne, że nawet do 100 km/h, o czym świadczą poczynione przez wichurę szkody. Z informacji przekazywanych przez Straż Pożarną wynika, że w wielu miejscach są połamane i powalone drzewa, uszkodzone dachy i zerwane linie energetyczne.
13 tysięcy strażaków wyjeżdżało na interwencje 2250 razy, najczęściej w woj. małopolskim, śląskim i podkarpackim. Odnotowano ponad 311 uszkodzonych budynków, w tym 192 mieszkalne. Energia elektryczna przestała płynąć do 76 tysięcy odbiorców.
Niestety, 5 osób zostało rannych. To głównie kierowcy, na których samochody runęły złamane przez wiatr gałęzie. Wśród rannych jest też strażak, który doznał obrażeń przy usuwaniu skutków żywiołu.
We Wrocławiu doszło do przerw w dostawach prądu, w wyniku których przestały pracować pompy wtłaczające wodę do sieci wodociągowej. Bieżąca woda przestała płynąć do kilkudziesięciu tysięcy gospodarstw domowych.
Z kolei w Jaczowie k. Głogowa w woj. dolnośląskim wichura zerwała dach z hotelu, który uszkodził kilkanaście zaparkowanych pod budynkiem samochodów. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Podobnie było w Namysłowie w woj. opolskim, gdzie dach zerwany ze szpitala też spadł na samochody. Z powodu wiatrołomów uszkodzone zostały sieci trakcyjne, co spowodowało opóźnienia na Kolejach Śląskich.
Nad Polską przeszły dwie serie burz. Pierwsza pojawiła się nad ranem w niedzielę (23.02) i wędrowała od Pomorza przez Mazowsze po Podlasie. Druga towarzyszyła niżowi Julia. Grzmiało w pasie od Ziemi Lubuskiej przez Wielkopolskę i Ziemię Łódzką po Śląsk i Małopolskę. Co ciekawe, burza przetoczyła się też nad Tatrami, co w lutym jest zjawiskiem niezwykle rzadkim.
W wyniku ulewnych deszczy doszło do podtopień piwnic i dróg. Na zachodzie i południu kraju przez kilkanaście godzin spadło przeważnie od 10 do 20 mm deszczu, a miejscami nawet do 30 mm, czyli od połowy do całej miesięcznej normy opadów.
Doszło do gigantycznego spadku ciśnienia, od wczesnego popołudnia po wieczór o całe 20 hPa. W trakcie przechodzenia niżu ciśnienie wynosiło około 995 hPa. późnym wieczorem ciśnienie zaczęło równie szybko rosnąć. Do poniedziałkowego (24.02) poranka wzrosło o 20 hPa. Tuż przed apogeum wiatru temperatura na Dolnym Śląsku sięgała nawet 13 stopni.
Najsilniejszy wiatr na stacjach IMGW odnotowano na szczycie Śnieżki w Karkonoszach. O godzinie 21:50 poryw sięgnął zawrotnych 223 kilometrów na godzinę. Z kolei na Kasprowym Wierchu wiatr dochodził do 148 km/h. Na pogórzu powiało do 90 km/h w Jeleniej Górze, a na nizinach do 86 km/h w Legnicy na Dolnym Śląsku. W miastach wojewódzkich największy poryw zmierzono w Krakowie, do 94 km/h.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Straż Pożarna / RCB / IMGW-PIB.