W ostatnich latach aktywność wulkaniczna zwiększyła się. Doszło do kilku gwałtownych erupcji, które pozbawiły życia tysiące ludzi. Jednak wybuchy nie trwały na tyle długo, aby mieć istotny wpływ na ziemski klimat. To się jednak niebawem może zmienić.
Statystyki naukowe wskazują, że raz na kilkanaście lat ma miejsce erupcja, która osiąga 5 stopień w skali eksplozywności erupcji wulkanicznych, zwanej oficjalnie Indeksem Eksplozywności Wulkanicznej (VEI). Ostatnia erupcja takiej skali miała miejsce w czerwcu 2011 roku.
Doszło do niej w Chile w kompleksie wulkanicznym Puyehue-Cordón Caulle. Chmura popiołów obiegła wówczas prawie całą południową półkulę, docierając do Buenos Aires w Argentynie, Kapsztadu w Republice Południowej Afryki, a nawet Sydney w Australii i Auckland w Nowej Zelandii.
Na szczęście okolica jest słabo zaludniona, więc żaden mieszkaniec nie ucierpiał, a szkody nie były duże. Skutki erupcji były jednak widoczne w ziemskiej atmosferze. Wulkan wyrzucił bowiem setki milionów ton popiołów z siłą równą eksplozji 70 bomb atomowych.
Znacznie poważniejsza dla ziemskiego klimatu okazał się jednak erupcja wulkanu Pinatubo na Filipinach, która miała miejsce na początku kwietnia 1991 roku. Osiągnęła ona 6 stopień w skali VEI. Taka erupcja zdarza się średnio raz na przeszło 30 lat.
Opadające rozgrzane do czerwoności popioły powodując zawalanie się budynków, pozbawiły wówczas życia 800 osób, zmuszając do ewakuacji 20 tysięcy mieszkańców i pozbawiając dachu nad głową połowę z nich.
Do atmosfery wyemitowanych zostało aż 17 megaton dwutlenku siarki oraz kilkadziesiąt kilometrów sześciennych materiałów wulkanicznych, które przez kilka lat powodowały ograniczenie o około 10 procent docierającego do powierzchni ziemi światła słonecznego. Skończyło się to ochłodzeniem klimatu na północnej półkuli o 0,5-0,6 stopnia, a w skali globalnej o 0,4 stopnia.
Podczas, gdy troposfera ochłodziła się, to stratosfera wyjątkowo się ogrzała. Zjawiska te doprowadzały do anomalii pogodowych w różnych regionach świata, zwiększając aktywność burz, ulewnych deszczy, śnieżyc i porywistych wiatrów.
Naukowcy ostrzegają, że obserwowany w ostatnim czasie wzrost aktywności wulkanicznej może oznaczać, że zbliża się równie potężna erupcja, a może nawet większa. Jednym z pretendentów do otrzymania 6 stopnia w skali VEI jest wulkan Taal na Filipinach, który od kilku tygodni grozi silną erupcją.
Z jego okolic ewakuowano kilkadziesiąt tysięcy osób, ale jeśli sytuacja miałaby się pogorszyć, opuścić swoje domy mogłoby nawet pół miliona mieszkańców. Popioły zagrażałyby nawet oddalonej o około 60 kilometrów Manili, stolicy Filipin.
Jednak nie tylko Taal może wkrótce wybuchnąć z olbrzymią siłą. O wiele lat spóźnia się, dotąd regularna, erupcja wulkanu Wezuwiusz we Włoszech. Od czasu ostatniego wybuchu podczas drugiej wojny światowej zabudowa podnóży wulkanu zwiększyła się wielokrotnie. Teraz Neapol i okolice zamieszkują miliony ludzi, których los podczas erupcji będzie niepewny.
Od intensywności erupcji zależy to, na jak długi czas i o ile stopni obniży się średnia temperatura w skali globalnej. Jeśli wybuch będzie podobny do tego z Filipin sprzed 30 lat, to ochłodzi się o około 0,5 stopnia na kilka lat. Później temperatura wróci do normy. Większy wybuch mógłby doprowadzić do poważniejszych zmian, nie tylko przyrodniczych i klimatycznych, ale też geopolitycznych.
Źródło: TwojaPogoda.pl