Układ niskiego ciśnienia, w zasięgu którego się znajdujemy, ściąga bardzo ciepłe, jak na przełom stycznia i lutego, powietrze znad Oceanu Atlantyckiego. Dzięki temu termometry pokazują do kilkunastu stopni powyżej zera, a mrozu nie ma nawet na górskich szczytach.
Już w piątek (31.01) pogoda szalała. Na Dolnym Śląsku notowaliśmy do 13 stopni. Jednak porywisty wiatr, osiągający nawet 70 km/h, sprawił, że odczuwalnie było przynajmniej o kilka stopni mniej. Sobota (1.02) okazała się jeszcze cieplejsza. Wiatr osłabł, a temperatura wzrosła.
Wczesnym popołudniem biegunem ciepła znów okazał się Dolny Śląsk, gdzie odnotowano aż 15 stopni. To jedna z najwyższych temperatur notowanych o tej porze roku, ale do rekordu jeszcze trochę zostało. Ten wynosi w skali ogólnopolskiej około 20 stopni, a np. we Wrocławiu 19 stopni.
Kilkanaście stopni ciepła było na przeszło połowie obszaru kraju. Termometry pokazywały na ogół od 10 do 13 stopni. Chłodniej było tylko na północnym wschodzie, gdzie na Podlasiu zmierzono 9 stopni. Ciepłe powietrze dotarło aż na szczyty górskie, gdzie mróz całkowicie ustąpił.
Na szczycie Śnieżki w Karkonoszach popołudnie przyniosło 3 stopnie, a na Kasprowy Wierchu w Tatrach nawet 5 stopni. Izoterma zera stopni poszybowała do wysokości 3000 metrów n.p.m. Na początku lutego to zjawisko nadzwyczajne.
Jednak mapy anomalii średniej temperatury nie pozostawiają złudzeń, że to, co się dzieje, normalnie nie jest. Temperatura oscyluje od 10 do 15 stopni powyżej normy wieloletniej.
Ciepła aura sprawiła, że wielu z nas zdecydowało się wybrać na dłuższy spacer, w chwili bez deszczu. W parkach i lasach można było posłuchać śpiewu ptaków, zupełnie jakby była już wczesna wiosna. Z radością można było zdjąć czapkę i szalik.
Źródło: TwojaPogoda.pl