FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Początek roku przynosi biblijne plagi. Trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, inwazje szarańczy i zarazę

W 2020 rok wkroczyliśmy wyjątkowo niespokojnie. Mieszkańców różnych regionów świata nękają biblijne plagi, od trzęsień ziemi i erupcji wulkanicznych aż po inwazje żarłocznej szarańczy i śmiertelną zarazę. Niektórzy twierdzą, że to dopiero początek kataklizmów.

Fot. Twitter.
Fot. Twitter.

W globalnej sieci nie brakuje opinii, że przed nami bardzo niespokojny rok, zarówno pod względem geopolityki, jak i klęsk żywiołowych. Rozpoczął się on starciem Stanów Zjednoczonych z Iranem, które skończyło się katastrofą samolotu z wieloma osobami na pokładzie. Później było tylko gorzej.

Trzęsienia ziemi

Rejon miasta Elazığ w południowo-wschodniej Turcji nawiedziło silne trzęsienie ziemi, które trwało 40 sekund i spowodowało znaczne zniszczenia. Z ostatnich bilansów wynika, że wstrząs o sile M6.7 spowodował zawalenie się 87 budynków oraz poważne uszkodzenie ponad 1200 kolejnych.

Ucierpieli mieszkańcy 19 miast i 200 wsi. Z gruzów udało się uratować blisko 40 osób, które zyskały drugie życie. Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia. Bilans żywiołu jest bowiem tragiczny, zginęło 41 osób, a przeszło 1600 zostało rannych, niektórzy odnieśli poważne obrażenia.

Tak zabójczego wstrząsu nie notowano w Turcji od 2011 roku. Mimo, że naukowcy od dawna ostrzegali, że naprężenia w skałach mogą być uwalniane w tej części płyty anatolijskiej, to jednak z powodu nieprzestrzegania przepisów budowlanych nie udało się uniknąć tragedii.

Trzęsienie ziemi w Turcji nie było jednak jedynym na tak dużą skalę. Krótko po nim zatrzęsła się ziemia na Karaibach. Ognisko wstrząsu o sile M7.7, najpotężniejszego od początku tego roku na świecie, znajdowało się pod dnem Morza Karaibskiego, między wybrzeżami Kuby, Jamajki i Kajmanów.

Drżenie odczuwały miliony mieszkańców nie tylko pobliskich wysp, ale też Florydy oraz krajów kontynentalnej części Ameryki Środkowej. Szkody na szczęście nie okazały się bardzo poważne. Nikt też nie zginął. Media pokazywały liczne zapadliska, szczeliny w ziemi, przelewające się baseny i ukruszone elewacje budynków.

Wstrząs okazał się najsilniejszym na Karaibach aż od 1946 roku, a więc od 74 lat. Mieszkańcy mieli wyjątkowe szczęście, ponieważ ognisko znajdowało się pod dnem morza, co zdecydowanie osłabiło fale sejsmiczne. Gdyby epicentrum zlokalizowane było na lądzie, ze względu na płytkość ogniska, zaledwie 5-10 kilometrów, w gęściej zaludnionym obszarze szkody mogłyby się okazać katastrofalne.

Stłumiony wstrząs zdołał jednak wyzwolić tsunami, które dotarło do wybrzeży George Town na Kajmanach. Całe szczęście miało zaledwie 12 centymetrów, więc poza drobnymi szkodami w portach i na marinach, nic poważnego się nie stało.

Erupcje wulkanów

Początek tego roku zapamiętają na długo także mieszkańcy Filipin, gdzie doszło do pierwszej od 43 lat erupcji wulkanu Taal. Pióropusze popiołów gnane wiatrem zaczęły docierać w rejon Manili, oddalonej o zaledwie 60 kilometrów stolicy kraju, która zamieszkiwana jest przez 25 milionów ludzi.

Swoje domy położone u stóp niebezpiecznej góry opuściło już ponad 150 tysięcy ludzi. Opadające gorące popioły zniszczyły wiele zabudowań. W różnym stopniu ucierpiało 200 tysięcy mieszkańców. Skala kataklizmu może się zwiększyć, ponieważ wulkan grozi potężną erupcją.

Z tego powodu naukowcy wraz z obroną cywilną zdecydowali się nakazać ewakuację wszystkich ludzi w promieniu 15 kilometrów od wulkanicznego krateru. Jeśli dojdzie do erupcji, a co za tym idzie, produkcji lawy, laharów i popiołów, strefa ewakuacji może zostać rozszerzona i objąć w najczarniejszym scenariuszu nawet pół miliona ludzi.

Zapowiedzią rychłej erupcji mogą być głębokie szczeliny w ziemi, które pojawiły się zaraz po pierwszym wybuchu. Ciągną się one na setki metrów, uszkadzając drogi, szlaki kolejowe, sieć energetyczną i zabudowania. Szczeliny powstały w wyniku wstrząsów ziemi, które nie ustają.

Wulkan spędza sen z powiek także mieszkańcom południowo-zachodniej Islandii. Na Półwyspie Reykjanes ze snu trwającego niemal tysiąc lat budzi się wulkan Mt. Thorbjorn.

Naukowcy w ostatnich dniach odkryli bardzo nietypowe, błyskawiczne unoszenie się skorupy ziemskiej o około 3-4 mm na dobę. Czegoś podobnego nie było w całej 30-letniej historii pomiarów. Tzw. inflacja może mieć związek zarówno ze zbieraniem się magmy zaledwie kilka kilometrów pod powierzchnią ziemi, jak i wzmożoną aktywnością sejsmiczną.

Zagrożonych jest kilka tysięcy mieszkańców Grindaviku i niedalekiego Keflaviku, gdzie znajduje się port lotniczy. Władze ostrzegły mieszkańców i wprowadziły podwyższone zagrożenie dla ruchu lotniczego. Wulkan w dalekiej przeszłości produkował znaczne ilości lawy.

Inwazje szarańczy

Wschodnią Afrykę i Indie nawiedziła z kolei wyjątkowo żarłoczna szarańcza, jakiej nie widziano tam od 25 lat. W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy Kenii, Somalii i Etiopii, gdzie takiej liczebności owadów nie było od 70 lat.

Skupiska liczą kilka miliardów osobników, które w dobę potrafią zjeść tyle, ile 35 tysięcy ludzi. Następnego dnia przemieszczają się nawet 150 kilometrów dalej. Niesione są przez silne wiatry, które unoszą ze sobą ziarenka pustynnego piasku. Zamiecie piaskowe z owadami spadają na rolników jak grom z jasnego nieba.

Początkowo wydaje się, że są to koniki polne, jednak gdy ich liczba szybko wzrasta, okazuje się, że to szarańcza. Wtedy nie można już nic poradzić. Szarańcza pożarła to, czym rodziny rolników miały się żywić przez następne miesiące. To była kukurydza, fasola, a nawet arbuzy.

Szarańcza jest bardzo trudna do monitorowania, ponieważ potrafi bardzo szybko się przemieścić. Można ją śledzić za pomocą radarów meteorologicznych, ale nie zawsze jest to możliwe, zwłaszcza w krajach ubogich, gdzie dominują pustkowia.

Owady, które zaatakowały pola w Rogu Afryki, najprawdopodobniej dotarły stamtąd do Indii. Jeśli warunki atmosferyczne będą ku temu sprzyjające, to szarańcza może w kolejnych tygodniach i miesiącach dotrzeć nad Bliski Wschód i dalej w kierunku południowej Rosji.

Pandemia wirusa

Tymczasem w Chinach szerzy się zaraza. Jest nią koronawirus znany pod kryptonimem 2019-nCoV. Choroba atakuje już od miesiąca i ma na swoim koncie co najmniej 170 ofiar śmiertelnych. W szpitalach na całym świecie choruje już niemal 8 tysięcy osób, a podejrzanych jest 12 tysięcy.

Ogniskiem zarazy jest Wuhan, zespół miejski zamieszkiwany przez 57 milionów ludzi, który od kilku dni jest odcięty od świata. W związku z błyskawicznie rozprzestrzeniającym się wirusem zamknięto wszystkie drogi wyjazdowe oraz wstrzymano ruch kolejowy, autobusowy i lotniczy.

Najprawdopodobniej ponad milion ludzi zdążyło opuścić miasto zanim stało się ono strefą zamkniętą. Od tego czasu koronawirus odnotowany został we wszystkich chińskich prowincjach, a liczba zainfekowanych, jak i zgonów, rośnie w zastraszającym tempie.

Według specjalistów z Chin, szczepionka zostanie wprowadzona do użytku za około 2,5 miesiąca. Szczep wirusa jest obecnie hodowany. Uzyskanie z niego szczepionki zajmie około miesiąca. Później potrzeba 2 tygodnie na ekspresowe testy i jeszcze miesiąc na uzyskanie pozwolenia.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), prawdopodobnie z powodu nacisków ze strony chińskiej, wstrzymuje się z ogłoszeniem zagrożenia dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. Jest też dobra wiadomość, 124 osoby wyzdrowiały i wróciły do domów.

Pozostaje mieć nadzieję, że klęski naturalne nas jednak oszczędzą, chociaż sądząc po ostatnich zawirowaniach pogody i klimatu, a także narastających konfliktach geopolitycznych, to nie będzie spokojny rok.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news