Pożary buszu zbliżające się do najgęściej zaludnionych obszarów wschodniego wybrzeża Australii, zaczęły wygasać za sprawą deszczy, które nadciągnęły znad Pacyfiku. Gdy wszyscy myśleli, że woda z nieba okaże się ratunkiem, okazało się, że wcale nie jest to takie pewne.
Wszystko dlatego, że deszczom towarzyszą burze, które miejscami są gwałtowne i powodują szkody. Nawałnica nawiedziła Melbourne i okolice. Ulewny deszcz doprowadził do lokalnych podtopień, także w miejscach, które strawione zostały przez ogień.
Wraz z deszczem spadł grad wielkości piłki golfowej, który wybijał szyby w oknach, dziurawił dachy zabudowań i uszkadzał karoserie samochodowe. Porywisty wiatr zrywał dachy i łamał drzew. Zniszczone są nie tylko zabudowania, ale też uprawy na polach i w sadach. Straty są bardzo duże.
Podobnie żywioł obszedł się z mieszkańcami Sydney. Tam również burza sparaliżowała ruch drogowy, kolejowy i lotniczy w godzinach szczytu komunikacyjnego. Spadł grad o średnicy 4-5 centymetrów. Tysiące odbiorców pozostało bez prądu. W Górach Błękitnych pioruny poraziły 2 turystów. Na szczęście ich stan jest stabilny.
Meteorolodzy przewidują dalsze nawałnice. W ciągu jednej godziny może spadać nawet 20-30 mm deszczu, a lokalnie nawet 50 mm, co oznacza podtopienia i tzw. błyskawiczne powodzie. Z jednej strony ulewy ugaszą pożary, ale z drugiej bijące pioruny mogą wzniecać nowe.
Układy niżowe, z którymi związane są burze, powodują z wyżami dużą różnicę ciśnień. Efekt to bardzo silne wiatry wiejące nad obszarami pustynnymi. Unoszą one drobne ziarenka piasku, które trafiają na wysokość kilku kilometrów i przemierzają nawet setki kilometrów.
Olbrzymia ściana piasku przetoczyła się nad środkowo-zachodnimi regionami stanu Nowa Południowa Walia. W jednej chwili środek dnia zmienił się w ciemną noc. Nie widać było niczego dalej niż na kilkadziesiąt metrów.
Pył wnikał dosłownie wszędzie, w każdy zakamarek domu, a także do ust, nosa i oczu. Najgorzej znieśli to astmatycy i alergicy. Burzy piaskowej towarzyszył poryw wiatru do 100 km/h, który łamał drzewa i uszkadzał dachy zabudowań.
W Australii panuje teraz astronomiczne lato. Jego druga połowa zazwyczaj przynosi większe ilości deszczu, które sprawiają, że susza przerywana jest przez powodzie. Ma to miejsce głównie w regionach wschodnich i północnych kontynentu.
Deszcze w wielu miejscach ugasiły pożary trawiące busz od wielu tygodni. Strażacy mogą wreszcie odpocząć po wyczerpującej walce z żywiołem. Wszyscy mają nadzieję, że wilgotna aura, ale bez nawałnic, utrzyma się jak najdłużej.
Źródło: TwojaPogoda.pl / BOM / ABC News.