Gdy układ niżowy, na zdjęciach satelitarnych przypominający ogromnego ślimaka, dotarł przed kilkoma dniami do zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych, było już wiadomo, że przyniesie niebezpieczną pogodę. Prognozy meteorologów potwierdziły się.
W wielu stanach we znaki dały się ulewy, śnieżyce i porywiste wiatry. Doszło też do oblodzenia dróg, chodników i linii energetycznych. Tysiące odbiorców zostało odłączonych od prądu z powodu uszkodzenia pokrytych lodem kabli energetycznych.
Na drogach zginęło kilkadziesiąt osób. Część z tych wypadków była spowodowana skrajnymi warunkami jazdy, przy ograniczonej widoczności i na śliskiej nawierzchni dróg. Niektóre drogi trzeba było zamknąć, ponieważ poruszanie się po nich było niemożliwe.
Po przemierzeniu całego kontynentu, system niżowy dotarł do wschodniej Kanady. Tam osiągnął swoje apogeum. W Nowej Fundlandii i Labradorze przeszły śnieżyce połączone z porywistym wiatrem przy ujemnej temperaturze. Zjawisko nazywane w tych stronach „blizzardem”, całkowicie sparaliżowało codzienne życie mieszkańców.
W portowym mieście St. John's, stolicy prowincji Nowa Fundlandia i Labrador, opady śniegu o tej porze roku to nic nadzwyczajnego, jednak ich intensywność była nadzwyczajna. Nigdy wcześniej w historii pomiarów w ciągu każdej godziny nie spadało kolejne 10 cm śniegu.
Służby drogowe nie nadążały z odśnieżaniem, co doprowadziło do chaosu na drogach. Władze zaleciły mieszkańcom pozostanie w domach do czasu ustania zawiei śnieżnej i usunięcia z dróg zalegających dużych ilości śniegu.
Jednak na tym się nie skończyło. Kolejna fala śnieżyc przyniosła w region nawet 30-40 cm świeżego puchu. Łącznie w dobę spadło aż 76 cm śniegu (najwięcej w historii pomiarów, które rozpoczęto w 1942 roku), a zaspy nawiane przez porywisty wiatr, chwilami dochodzący do 130 kilometrów na godzinę, miały po kilka metrów wysokości.
Mieszkańcy, aby dostać się do pracy lub sklepów, zrobili sobie tunele śnieżne. Władze, aby jak najszybciej poradzić dobie z żywiołem, ogłosiły w mieście stan wyjątkowy. Do pracy wezwani zostali wszyscy pracownicy służb alarmowych i publicznych.
Z kolei w Kolumbii Brytyjskiej, w zachodniej części Kanady, temperatura spadła do minus 49 stopni i jest jedną z najniższych notowanych kiedykolwiek o tej porze roku. Z powodu silnego mrozu posłuszeństwa odmówiły m.in. szkolne autobusy, dlatego zdecydowano się odwołać zajęcia dla uczniów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / CTV.