W obliczu rosnącego zagrożenia ze strony przelatujących blisko Ziemi planetoid dużych rozmiarów, naukowcy prowadzą badania, które mają odpowiedzieć na pytanie, jak bardzo odczulibyśmy skutki upadku kosmicznej skały. Właśnie odkryli zagadkę zdarzenia sprzed 790 tysięcy lat, które jeży włosy na głowie.
Na Ziemię spadła wówczas największa znana planetoida o średnicy aż 2 kilometrów, która w zaledwie kilka sekund wyżłobiła krater wielkości dużej metropolii. Skały rozprysły się na odległość setek kilometrów z zawrotną prędkością 500 metrów na sekundę.
Naukowcy przez dłuższy czas próbowali zlokalizować miejsce upadku planetoidy. Nie było to łatwe, ponieważ po tak odległym czasie skały budujące krater uderzeniowy zazwyczaj ulegają erozji. W tym jednak przypadku naukowcy zastosowali technikę satelitarną.
Na płaskowyżu Bolaven w południowym Laosie, w południowo-wschodniej Azji, odkryli płytką skałę, uformowaną z utwardzonej lawy, wystarczająco grubej, aby pokryć krater znacznej wielkości. Ma on średnicę 13 na 17 kilometrów. Lawa go zakrywająca pochodzi z tego samego okresu, co uderzenie, osady są zaś starsze.
Ślady uderzenia są widoczne z skałach na 30 procentach powierzchni wschodniej półkuli i na 10 procentach całej powierzchni naszej planety. To świadczy o rozmiarach tego kataklizmu, który zmiótł wszelką roślinność i zwierzęta w promieniu 500 kilometrów od miejsca upadku planetoidy.
To uświadamia nam, że gdyby planetoida o średnicy 2 kilometrów spadła na Polskę, unicestwiłaby wszelkie życie nie tylko w całym kraju, ale też częściowo u naszych sąsiadów. Uszkodzeniu uległaby warstwa ozonowa, doszłoby także do przejściowych zmian klimatycznych.
Na szczęście podobnej wielkości obiekt kosmiczny uderza w Ziemię średnio raz na przeszło milion lat. Może oczywiście spaść niebawem, ale także za setki tysięcy lat, kiedy będziemy już na to o wiele bardziej przygotowani niż dzisiaj.
Źródło: TwojaPogoda.pl