FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Zamiast coraz zimniej, będzie coraz cieplej. Gdzie się podziała zima i dlaczego się spóźnia?

Jedni jej wyczekują, inni nie chcą o niej słyszeć. Mowa oczywiście o zimie, która zamiast do nas powędrowała tam, gdzie widywana jest bardzo rzadko. Temperatura powinna spadać, tymczasem z każdym dniem rośnie. Jak długo potrwa ta niecodzienna sytuacja?

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Żebyśmy mieli trwałą zimę, powietrze musi do nas napływać z północy lub wschodu, a więc z tych regionów, gdzie zazwyczaj o tej porze roku jest mroźno i śnieżnie. Tymczasem w tym sezonie dominują masy polarno-morskie znad Atlantyku, które przepędzają zimę tam, skąd przyszła.

Nic więc dziwnego, ze zamiast ujemnych temperatur panujących przez całą dobę i przynajmniej niedużych ilości śniegu, mamy nietypowe ciepło, którego apogeum wciąż jest jeszcze przed nami. W najbliższych dniach temperatury będą rosnąć.

W środę (8.01) termometry w najcieplejszym momencie dnia pokażą od 2 stopni na wschodzie przez 3-5 stopni na większym obszarze do 8 stopni na północnym zachodzie. Czwartek (9.01) będzie jeszcze cieplejszy. Na zachodzie odnotujemy 5-6 stopni, a na zachodnim Pomorzu nawet 9 stopni.

Jednak najcieplejszy będzie piątek (10.01) z nawet 10 stopniami na zachodzie i w centrum kraju. Nie można wykluczyć, że miejscami będzie nawet kilkanaście stopni, co w styczniu zdarza się nieczęsto, zwłaszcza w tych regionach, które do najcieplejszych nie należą.

Po delikatnym ochłodzeniu w weekend i na początku przyszłego tygodnia, które w żadnym razie mrozu w pełni dnia nie przyniesie, a temperatura nie spadnie na ogół poniżej 5 stopni, za tydzień znów zrobi się nadzwyczaj ciepło. Od 8 do 10 stopni, a miejscami nawet 11-12 stopni, będzie na przeważającym obszarze Polski.

W takich warunkach jeśli coś będzie padać, to wyłącznie deszcz. Resztki śniegu spadłego w ostatnich dniach utrzymają się jeszcze przez niecałą dobę na krańcach wschodnich. Na nowe dostawy białego puchu możemy liczyć tylko na terenach górzystych, gdzie tradycyjnie będzie najzimniej.

Gdzie się podziała zima?

Mroźne i śnieżne klimaty, poza oczywiście górami, znajdują się obecnie około tysiąca kilometrów od granic naszego kraju w kierunku wschodnim. Nad południowo-zachodnią częścią Rosji zatrzymał się zachodni skraj zimowej aury, która ciągnie się tysiące kilometrów na wschód.

Te chłody wysoko nad ziemią spływają od czasu do czasu nad południowo-wschodnie krańce Europy, stąd też ostatnie śnieżyce w wyżej położonych miejscowościach Grecji i Turcji. Są one świetnym przykładem tego, że zamiast w Polsce, zimę można zastać w miejscach, które nazywamy „ciepłymi krajami”.

Gdyby nad środkową, północną lub wschodnią Europą utworzył się potężny wyż, to szansa na zimę byłaby dużo większa. Jednak władze nad pogodą utrzymują głębokie niże produkujące się jeden za drugim nad północnymi krańcami Atlantyku.

Ciśnienie w nich spada coraz częściej poniżej 950 hPa. Dotkliwie znoszą je mieszkańcy Grenlandii, Islandii, Wysp Owczych, Wysp Brytyjskich i Norwegii, gdzie występują ulewy, śnieżyce i wichury, a na wybrzeżach szaleje sztorm.

Te właśnie kolosy gnają ciepłe morskie masy powietrza w głąb Starego Kontynentu, trzymając zimę na wschodzie, z dala od naszych granic, i nie pozwalając jej na standardowy pochód na zachód. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to szybko zmienić.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news