Zgodnie z tradycją do wigilijnej kolacji zasiadamy wówczas, gdy na niebie pojawia się „pierwsza gwiazdka”. Jeśli akurat niebo jest pogodne, co ostatnio zdarza się w Wigilię bardzo rzadko, dostrzec możemy planety, bo te „świecą” znacznie jaśniej niż odleglejsze gwiazdy.
Najczęściej „pierwszą gwiazdką” była więc planeta Wenus, a także Mars i Jowisz. Zdarzało się, że niebo przecinała Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, niczym Gwiazda Betlejemska. Przed dwoma laty zdarzyło się, że jako pierwsza zaświeciła prawdziwa gwiazda, a była nią Wega z konstelacji Lutni.
Pierwsza gwiazdka będzie... planetą
Tym razem „pierwszą gwiazdką” znów będzie planeta Wenus, najjaśniejszy naturalny obiekt ziemskiego nieba zaraz po Słońcu i Księżycu. Możemy jej szukać mniej więcej 45 minut po zachodzie Słońca średnio nisko na niebie południowo-zachodnim na tle gwiazdozbioru Ryb.
Jeśli więc planujecie początek wigilijnej kolacji w momencie pojawienia się „pierwszej gwiazdki”, to wypatrujcie jej najwcześniej na północnym wschodzie kraju, już około godziny 15:50, w centrum około 16:15, a na południowym zachodzie najpóźniej, o 16:40.
Nie powinno być problemu z jej odnalezieniem, ponieważ jest bardzo jasna, w dodatku, podobnie jak inne planety, w przeciwieństwie do gwiazd, nie migoce. Wenus schowa się za horyzont około godziny 18:00.
Gdy zapadnie zmrok niebo usiane zostanie miliardami gwiazd, które będzie można zobaczyć z łatwością, zwłaszcza, że mamy obecnie najdłuższe noce w całym roku i widoczne są nawet te gwiazdy, których nie możemy zobaczyć latem, z powodu długiego dnia.
Spośród prawdziwych gwiazd pierwsza zaświeci Wega, która jest trzecią najjaśniejszą gwiazdą ziemskiego nieba. Łatwo ją odnaleźć, ponieważ przez całą noc świeci nad naszymi głowami w pobliżu zenitu. Po godzinie 20:00 dołączy do niej Syriusz z konstelacji Wielkiego Psa. Jest on najjaśniejszą gwiazdą.
Co wiemy o planecie Wenus?
Wenus jest oddalona od Ziemi o około 40 milionów kilometrów i najczęściej określana jest jako siostra naszej planety, ze względu na to, że podobnie jak Ziemia jej średnica wynosi około 12 tysięcy kilometrów. Wenus zaraz po Marsie jest najlepiej zbadaną planetą.
Poznajemy ją dzięki sondom kosmicznym już od 1962 roku. Dotychczas zdjęcia i pomiary planety przesłało nam około 25 sond. Jednak zdecydowanie najwięcej danych posiadamy z najnowszej sondy o nazwie Venus Express, która należała do Europejskiej Agencji Kosmicznej i badała planetę między 2006 a 2015 rokiem.
Między innymi dzięki niej dowiedzieliśmy się, że Wenus posiada bardzo gęstą atmosferę spowitą chmurami pełnymi kwasu siarkowego barwiącego ją na jasnożółty kolor. Ciśnienie przy powierzchni jest 93 razy większe niż na Ziemi. Temperatura na powierzchni globu oscyluje w granicach 400-500 stopni. Wenus jest najgorętszą planetą w Układzie Słonecznym, gorętszą nawet od Merkurego, który znajduje się bliżej Słońca.
Tak wysoka temperatura jest spowodowana przez efekt cieplarniany, który powstaje, ponieważ związki chemiczne atmosfery Wenus blokują emisję promieniowania na długości fal podczerwonych. Niektórzy naukowcy są zdania, że to co ma miejsce obecnie na Wenus, to przyszłość naszej planety, gdyż podobnie jak nasza siostra mamy poważny problem z gazami cieplarnianymi, powodującymi globalne ocieplenie. Powierzchnię planety stanowią przeważnie obszary równinne pełne wulkanów i wszechobecnej lawy.
Sonda Venus Express zaobserwowała ciekawe zjawisko, a mianowicie ciemne wiry utworzone z chmur wokół biegunów Wenus. Na razie nie jest pewne z czego się składają i jak powstają. Pierwszy raz Wenus została określona planetą przez Michaiła Łomonosowa, który zaobserwował przejście Wenus przed tarczą Słońca w dniu 26 maja 1761 roku, wówczas było już pewne, że Wenus to nie gwiazda. Planeta od zawsze ciekawiła ziemskich obserwatorów, którzy nazywali ją jutrzenką i boginią miłości.
Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej
Przeczesując nocne niebo nie należy zapominać o legendarnej Gwieździe Betlejemskiej. Według ostatnich teorii astronomów było to zjawisko wyjątkowego zbliżenia się dwóch największych planet naszego Układu Słonecznego, czyli Jowisza i Saturna, na tle gwiazdozbioru Ryb.
Stało się to w roku 7 przed naszą erą. Dwie jasne planety blisko siebie mogły być odebrane jako wielki znak, zwłaszcza, że Ryby zawsze symbolizowały Izrael, planeta Saturn odbierana jest jako obrońca tego narodu, a Jowisz jako król.
Kolejna teoria, dosłownie sprzed kilku lat, którą wysnuł profesor Grant Mathews z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Notre Dame, mówi o niezwykle rzadkiej koniunkcji planetarnej z 6 roku przed naszą erą. Słońce, Księżyc, Jowisz i Saturn znajdowały się wówczas w konstelacji Barana, planeta Wenus jaśniała na tle gwiazdozbioru Ryb, a Merkury i Mars były w Byku.
Naukowiec skupił się nie na samym wizualnym położeniu planet, lecz na symbolice ich lokalizacji. Zbliżenie się Księżyca do Jowisza oznaczało bowiem narodziny wyjątkowego władcy, Saturn był symbolem początku życia, a tło konstelacji Barana wskazywało na punkt przesilenia wiosennego, czyli narodziny nowego władcy Judei.
Trzej Królowie, nazywani magami, dobrze znali się na astrologii, więc nie mogli pominąć tej nadzwyczajnej konfiguracji planet na tle gwiazdozbiorów. Symulacja komputerowa wykazała, że częściowe powtórzenie się jej będzie miało miejsce za 16 tysięcy lat, ale identyczny układ planet nie nastąpi przez kolejne pół miliona lat.
Jednak niektórzy astronomowie przystają przy teorii wybuchu gwiazdy nowej lub supernowej, dzięki czemu na niebie pojawił się świetlisty punkt. Tego nie można jednak ustalić za pomocą obliczeń. Niewykluczone, więc, że w tym samym czasie wystąpiły oba te zjawiska.
Gwiazdę Betlejemską przedstawia się często z charakterystycznym warkoczem, jako kometę. Jej namiastkę może stanowić widoczna obecnie wieczorami w okolicach gwiazdy Kapella w konstelacji Woźnicy, Kometa Wirtanena. Choć jest ona widoczna gołym okiem, to jednak na granicy tej widzialności, co czyni ją mało spektakularnym obiektem.
Tajemnica Gwiazdy Betlejemskiej ma wiele rozwiązań, ale bez wątpienia było to zjawisko astronomiczne, które po ponad 2 tysiącach lat trudno będzie w pełni wyjaśnić. Być może w przyszłości się to zmieni.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.