Od kilkudziesięciu godzin do Polski spływa chłodne, ale też czyste i przejrzyste powietrze arktyczne, pochodzące znad okolic bieguna północnego. Jego obecność odczuwamy dotkliwie nocami i o porankach, które przynoszą nam pierwsze w tym sezonie przymrozki.
Polska na niebiesko
Ujemne temperatury notujemy już nie tylko przy samym gruncie, ale też na wysokości kilku metrów. W niedzielę (6.10) przymroziło na zachodzie, północy i w centrum, a w poniedziałek (7.10) już niemal wszędzie, jedynie miejscami poza dzielnicami północnymi.
Najzimniej było na południu, gdzie po opadach niebo wreszcie się rozpogodziło. Ciepło zawarte w gruncie i w warstwie powietrza tuż przy jego powierzchni, zaczęło intensywnie promieniować w przestrzeń kosmiczną, co skończyło się spadkiem temperatury przeważnie do 2-3 stopni poniżej zera, a lokalnie nawet do minus 5 stopni. Przy gruncie było jeszcze zimniej.
Średnia temperatura powietrza w południowych regionach kraju była więc o całe 8 stopni niższa od tej, którą zazwyczaj mierzymy na początku października. Jak wskazuje powyższa mapa anomalii temperatury w Europie, arktyczna masa, oznaczona niebieskim i fioletowym kolorem, daje popalić setkom milionów ludzi.
Chociaż największa anomalia temperatury panuje w centralnych, wschodnich i północnych regionach kontynentu, to jednak najbardziej dotkliwie chłodny znoszą ci, którzy najmniej są do nich przyzwyczajeni, czyli mieszkańcy zachodnich i południowych regionów.
Jednak bez obaw, arktyczne chłody w październiku to nic nadzwyczajnego, wręcz norma. Zdarzało się na tle historii, że temperatura spadała znacznie bardziej. W dzisiejszych czasach tak duże chłody nie są już częste, jednak mogą się jeszcze powtórzyć, oby nie w tym sezonie.
Na przykład 31 października 1956 roku temperatura w Suwałkach nad ranem obniżyła się do minus 14,2 stopnia i był to największy mróz odnotowany na polskich nizinach w październiku w okresie powojennym. Na terenach podgórskich rekord padł w Zakopanem, gdzie 30 października 1920 roku zmierzono minus 18,5 stopnia.
Za tydzień będzie na czerwono
Jednak pogoda potrafi się o tej porze roku odwrócić o 180 stopni i to w ciągu kilku dni. Aż trudno uwierzyć, że za tydzień na mapie anomalii zamiast koloru niebieskiego będzie dominować czerwień. Oznacza ona, że czeka nas nie tylko duże, ale bardzo duże ocieplenie.
Przyczyną będzie przebudowa sytuacji barycznej. Mokre niże ustąpią miejsca pogodnym wyżom, które znad Afryki będą ściągać w naszym kierunku coraz cieplejsze powietrze. Dokładnie za tydzień, w poniedziałek (14.10), średnia temperatura będzie dla odmiany o 8 stopni wyższa od normy z wielolecia.
Polska znajdzie się, jako jeden z krajów, w centrum tego ocieplenia. Termometry na przeważającym obszarze naszego kraju wskażą w cieniu powyżej 20 stopni. Jeśli dojdzie do tego wpływ fenu, to na Śląsku, w Małopolsce i na Podkarpaciu może być nawet prawie 25 stopni. Zrobi się gorąco.
Rekordów nie będzie, bo nawet bardzo ciepłe dni w październiku zdarzały się, i to nie raz. Zdecydowanie najcieplej było 4 października 1966 roku, gdy termometry w Trzebiechowie w dzisiejszym województwie lubuskim, wskazały 28,9 stopnia. W tym czasie w Gorzowie Wielkopolskim było 28,7 stopnia, w Słubicach 28,6 stopnia, a w Bydgoszczy 28,4 stopnia.
Tym razem najbardziej ciepło będzie mieszkańcom wschodniej części Europy, mimo, że najwyższe temperatury panować będą na południu kontynentu. Na Ukrainie czy w Rosji o tej porze roku jest zwykle najchłodniej, dlatego duże ocieplenie będzie witane z otwartymi ramionami.
Słoneczna i bardzo ciepła pogoda w połowie października sprawi, że samopoczucie nam się poprawi, z chęcią będziemy chodzić na długie spacery do parku czy lasu, aby podziwiać całą paletę barw opadających z drzew liści. Trzymamy kciuki za babie lato, oby trwało ono jak najdłużej.
Źródło: TwojaPogoda.pl