Plaża Cappuccino, tak miejscowi nazwali odcinek australijskiego wybrzeża na wysokości miejscowości Yamba w Nowej Południowej Walii. Określenie kojarzone ze smaczną kawą z dodatkiem spienionego mleka, nie jest przypadkowe, ponieważ przy specyficznej pogodzie tworzą się tam olbrzymie ilości piany, która potrafi pokryć nie tylko plażę, ale także znajdujące się w jej pobliżu drogi i zabudowania.
„Pianka z Cappuccino” spędza sen z powiek lokalnym mieszkańcom, ale przyciąga na wybrzeże turystów, którzy chcą się w niej sfotografować. Co kilka lat zjawisko osiąga swe apogeum. Piana pojawia się znienacka, gdy na wybrzeżu na swych deskach pływają surferzy. Po chwili wszyscy są pokryci pianą.
Ta wypełza na ląd i pokrywa okoliczne budynki, w tym centrum ratownictwa morskiego. Zdarzało się, że piana pochłaniała wybrzeże na odcinku aż 30 kilometrów. Tak było ostatnio w 2013 roku. Czegoś podobnego nie widziano od trzech dekad.
W czasie, gdy dzieci i dorośli bawią się w piance, naukowcy badają jej próbki, aby dowiedzieć się, skąd się bierze. Okazuje się, że jest ona efektem zanieczyszczeń znajdujących się w Pacyfiku, a dokładniej soli, różnorodnych chemikaliów, szczątków martwych roślin, śniętych ryb i produktów wydalanych przez wodorosty.
Przy porywistym wietrze i wzburzonym morzu woda traci swoje napięcie powierzchniowe, aerosole dzięki temu tworzą pęcherzyki powietrza. Bąbelki sklejają się ze sobą, a wraz z falami docierają do brzegu, gdzie zaczynają się kumulować w postaci piany.
Im więcej jej jest, tym dalej przemieszcza się ona w głąb plaży. Podobny efekt możemy osiągnąć wlewając do szejkera mleko i potrząsając nim. Na powierzchni mleka utworzy się wtedy piana. Podobne zjawisko można spotkać nie tylko na wybrzeżach Australii, ale również w innych częściach świata.
Źródło: TwojaPogoda.pl