Filip Fediuk zwany Filipkiem, genialny jasnowidz za Starego Waliszowa w Kotlinie Kłodzkiej, zasłynął po tym, gdy przewidział powódź stulecia z lipca 1997 roku. Swoje prorocze słowa wypowiedział podczas jednej z wizyt u fryzjera w 1975 roku.
Podczas wymiany zdań o wyjątkowo gwałtownej burzy, która przeszła poprzedniej nocy i spowodowała podtopienia w Bystrzycy Kłodzkiej, niespodziewanie powiedział, że „gdy spotkają się trzy siódemki, kataklizm przyjdzie”. Rozmówcy przestraszyli się proroctwa, które miało się spełnić 22 lata później.
W lipcu 1997 roku potężne ulewy doprowadziły do powodzi na Nysie Kłodzkiej, której poziom sięgał w Kotlinie Kłodzkiej niemal 9 metrów. 7 lipca fala powodziowa przetoczyła się przez Kłodzko. Mieszkańcy wspomnieli wówczas prorocze słowa Filipka, który nie doczekał kataklizmu, umierając 5 lat wcześniej.
W międzyczasie przepowiednia była modyfikowana przez samych Kłodzczan. Filipek nie ostrzegł jednak przed powodzią, lecz przed jakimś bliżej nieokreślonym kataklizmem. Dalsza część proroctwa została dodana przez Mariana Półtoranosa, znanego polskiego animatora kultury, reżysera teatralnego i pedagoga z Bystrzycy Kłodzkiej, który zmarł w 2015 roku.
Gdy w 1997 roku wraz ze znajomymi wychodził z miejscowego pubu zauważył, że po powodzi stulecia na kamienicy przy ulicy Grottgera 6 odznaczył się poziom wody, który sięgał pyska płaskorzeźby przedstawiającej wilka. Wówczas stwierdził, że „gdy spotkają się trzy siódemki, kataklizm przyjdzie, wówczas wilk się wody w Kłodzku napije.”
Dalsza część Filipkowej przepowiedni została więc dopisana już po powodzi. Jednak wśród Kłodzczan krąży jeszcze jedna przepowiednia, która też jest przypisywana Filipkowi, choć nie sposób tego potwierdzić. Mówi ona o tym, że „ostateczny koniec nadejdzie, gdy trzy dziewiątki staną obok siebie, wówczas i lew kłodzki pysk w wodzie umoczy”.
Kłodzko ze swoich lwów słynie, dlatego znajdują się one w bardzo wielu miejscach. Płaskorzeźba jednego z nich znajduje się nad głównym wejściem do ratusza, dwa kolejne wskazują na rogach budynku aktualną godzinę, a kolejna rzeźba zdobi studnię miejską. Wszystkie one położone są kilkanaście metrów powyżej płaskorzeźby wilka.
Najwyżej zlokalizowany lew znaleźć można na budynku Twierdzy Kłodzkiej, niemal 30 metrów powyżej płaskorzeźby wilka. Nikt nawet nie chce myśleć, jak gigantyczna byłaby wówczas powódź, o ile jest to prawdziwa przepowiednia i czy w ogóle mowa jest w niej o powodzi.
Z naukowego punktu widzenia to nierealne, ponieważ dotychczas najwyższe fale powodziowe miały około 10 metrów powyżej normalnego stanu wody. Żeby wylewająca Nysa Kłodzka sięgnęła kłodzkich lwów na ratuszu musiałaby mieć ponad 20 metrów i zalać niemal całe miasto, co nigdy w historii się jeszcze nie zdarzyło. Powódź na Nysie Kłodzkiej oznacza też kataklizm na Odrze, bo fala powodziowa dotarłaby do Wrocławia.
Mimo to mieszkańcy Ziemi Kłodzkiej co każde 10 lat, bo właśnie wtedy w dacie wyskakują trzy dziewiątki, z niepokojem śledzą prognozy pogody i spoglądają w niebo. Ostatnio było tak 9, 19 i 29 września 2009 roku. Kataklizm jednak nie nadszedł.
Dzisiaj na ulicach Kłodzka znów można wyczuć niepokój. Obok siebie, już drugi raz w tym miesiącu, stanęły trzy dziewiątki. Jednak żadnego końca świata nie trzeba się obawiać. Powodzi nie będzie, bo w Kłodzku, jeśli popada, to słabo i przelotnie. Niepokój wróci za 10 dni, gdy w dacie znów wystąpią trzy dziewiątki. Kolejna szansa na ziszczenie się przepowiedni we wrześniu 2029 roku.
Źródło: TwojaPogoda.pl