Nie tylko wychodząc w góry narażamy się na zagrożenie, chociażby porażenie piorunem. Podobnie jest na plaży, gdy wylegując się w słońcu lub spacerując brzegiem morza, nawet przez myśl nam nie przejdzie, że może nas spotkać nieszczęście.
A jednak, może do niego dojść w najmniej oczekiwanym momencie. Geolodzy od lat ostrzegają przed jednym z najbardziej malowniczych, ale i zarazem najbardziej niebezpiecznych miejsc na polskim wybrzeżu. Chodzi o słynny Klif Orłowski znajdujący się w Gdyni, który możecie zobaczyć na poniższym filmie z lotu ptaka.
Każdego roku zdjęcia na jego tle robi sobie tysiące turystów, wielu decyduje się też pod nim rozłożyć koce i zażywać kąpieli słonecznej. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej i wchodzą na sam szczyt klifu, gdzie urządzają sobie pikniki z zapierającym dech w piersi widokiem na Bałtyk.
Nie baczą na tabliczki z ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem. Przechodzą obok nich jak gdyby nigdy nic, a przecież zagrożenie czyha za rogiem, i to dosłownie. Potwierdzenie tego, że klif w każdej chwili może się osunąć do morza, mieliśmy w lutym 2018 roku.
Wtedy potędze morza i wiatru nie ostał się jeden z fragmentów Klifu Orłowskiego, ale na szczęście nie sam Cypel Orłowski. W ponury, wietrzny i deszczowy dzień około 1200 metrów sześciennych gliny morenowej pochodzenia lodowcowego stoczyło się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund.
Całe szczęście nikogo w pobliżu nie było. Lawinisko miało według strażaków około 15 metrów długości, 40 metrów szerokości i 2 metry wysokości. Usunięto je, aby nie tarasowało przejścia, jednak nadal można podziwiać powalone drzewa i fragmenty gruzowiska.
Zapewne zapytacie, dlatego z powodu zagrożenia nie zainstalowano jakiś zabezpieczeń, które mają chronić sam klif, jak i spacerowiczów. Otóż według Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, fragment klifu, który osunął się na plażę, leży w granicach rezerwatu przyrody Kępa Redłowska. W związku z tym dla zachowania naturalnych procesów brzegowych na tym terenie nie prowadzi się działań ochrony brzegu.
Jednak z powodu zdarzenia Inspektorat Ochrony Wybrzeża Urzędu Morskiego w Gdyni rozmieścił wokół miejsca zdarzenia tablice informujące o potencjalnym zagrożeniu dla osób przebywających w pobliżu. Do kolejnego osunięcia może dojść w każdej chwili.
Na szczęście dotychczas nie miało ono miejsca w szczycie sezonu turystycznego. Największe zagrożenie obejmuje miesiące zimowe, kiedy Bałtyk jest najbardziej niespokojny i podmywa klif. Można więc przewidywać, że w pewien sztormowy dzień dojdzie do katastrofy. Oby nikt wówczas nie znajdował się w pobliżu.
Brzegi Bałtyku ulegają ciągłej przemianie. Nasze morze pochłania każdego roku aż 50 hektarów lądu, co kosztuje nas nawet pół miliarda złotych. Abrazji ulega cała linia brzegowa, a połowa jej w stopniu intensywnym. Są miejsca, gdzie ziemia cofa się nawet o metr na tle roku. Spieszmy się zachwycać Cyplem Orłowskim, bo wkrótce mogą po nim pozostać tylko zdjęcia, jak te powyżej.
Źródło: TwojaPogoda.pl