W jej środku znajduje się pierwotna gradzina, która z biegiem czasu została "zatopiona" w narastających zamarzających kroplach. Choć wygląda to niesamowicie, to jednak, gdy taki kawał lodu spadnie komuś na głowę, może dotkliwie poranić.
Olbrzymia gradzina
Na Teksas spadła nietypowa gradzina. Jej tajemnica kryje się w procesie powstawania gradu. Otóż wysoko w chmurze burzowej, przechłodzona kropla wody nie zamarza, do momentu aż nie osadzi się na jądrze kondensacji, czyli pyłku. Wówczas zamarza, a wirując wraz prądami powietrznymi w górę i w dół, przybiera na masie i rozmiarze. Łączą się z nią kolejne zamarzające krople wody, tworząc zwartą formację, a więc gradzinę.
