Opinia publiczna pytała, gdzie się podziali ekolodzy z organizacji Greenpeace, którzy tak chętnie ratowali środowisko naturalne przed niszczycielską działalnością człowieka. Nie udało się ich znaleźć nad brzegami Wisły, do której trafiło przez kilkanaście dni ponad tysiąc basenów olimpijskich surowych ścieków.
Kilka dni temu legendarny jacht tej organizacji próbował uzyskać pozwolenie na zacumowanie w Gdańsku z okazji 15-lecia działalności Greenpeace w Polsce. To się jednak nie udało, ponieważ dla jednostki Rainbow Warrior III zabrakło wolnego miejsca na nabrzeżu.
Wściekłość ekologów musiała być wielka, bo właśnie przypuścili oni „pokojowy” atak na statek transportujący węgiel z Mozambiku do Gdańska. Za pomocą łodzi pontonowych aktywiści podpłynęli pod statek i umieścili na burcie napis „Węgiel Stop”, przy okazji niszcząc mienie.
Na tym jednak nie poprzestali. Pontonami próbowali zablokować statkowi z węglem dostęp do gdańskiego portu. Gdy to nie pomogło, żaglowiec zrzucił kotwicę przy terminalu węglowym. W dodatku członkowie organizacji nie reagowali na wielokrotne wezwania funkcjonariuszy Straży Granicznej do poddania się kontroli.
To się dla nich źle skończyło. Minionej nocy na pokład żaglowca, należącego do Greenpeace, wtargnęli zamaskowani funkcjonariusze Straży Granicznej, który wybili szybę i dostali się na mostek.
Kapitan żaglowca z Hiszpanii i kobieta z Austrii, która była na jednym z trzech pontonów blokujących statek z węglem, zostali doprowadzeni do placówki Morskiego Oddziału Straży Granicznej, gdzie ustalona zostanie ich rola we wczorajszym proteście. Zależy od tego ich zatrzymanie i ewentualne aresztowanie.
Ważą się w związku z tym losy także pozostałych uczestników protestu, w sumie 20 osób pochodzących z różnych krajów świata, w tym 6 osób z Polski.
Według Greenpeace protest miał charakter pokojowy i miał jedynie zwrócić uwagę opinii publicznej, a zwłaszcza polskiego rządu, na pilną potrzebę działań na rzecz ochrony klimatu. Aktywiści twierdzą, że pozostało nam zaledwie 11 lat, by zapobiec katastrofie klimatycznej.
Możliwe to będzie jedynie wówczas, gdy Polska odejdzie od węgla do 2030 roku. Zgodnie z oświadczeniem ekologów, jeśli nic nie zrobimy, to w ciągu zaledwie kilku dekad świat, który dziś znamy, przestanie istnieć.
W związku z protestem w sieci wrze. Internauci pytają, dlaczego Greenpeace nie blokuje ścieków zamiast statków z węglem? Dlaczego też nie zatrzymują statków tam, skąd one docierają, a więc w Mozambiku? Twitterowicze kpią, że w Afryce zrobiliby z nimi porządek.
Polskie służby są dużo bardziej pobłażliwe dla ekologów niż np. francuskie. Te w 1985 roku, podczas jednej z akcji protestacyjnych w porcie w Auckland w Nowej Zelandii, zatopiły pierwszą wersję statku Rainbow Warrior, detonując na jego pokładzie bombę. Utonął wtedy portugalski fotograf Fernando Pereira.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Greenpeace / Straż Graniczna.