Gdy ubiegłoroczne lato okazało się najcieplejszym, od kiedy tylko na ziemiach polskich prowadzi się skrupulatne pomiary meteorologiczne, a więc od drugiej połowy osiemnastego wieku, nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że przyszłoroczne będzie jeszcze gorętsze.
Stała się rzecz wręcz niesłychana. Padł kolejny rekord, rok po roku. Tego nie spodziewali się nawet klimatolodzy, i to w najczarniejszych snach. Średnia temperatura przekraczająca normę o 2,5 stopnia (norma z lat 1981-2010) i o ponad 3 stopnie (norma z lat 1971-2000), robi wrażenie.
Podobnie jak seria aż 23 ciepłych okresów letnich z rzędu. Ostatnie chłodne lato mieliśmy w 1996 roku, a naprawdę zimne znosiliśmy 3 lata wcześniej. Te dwa czerwone „wieżowce” na końcu poniższego wykresu anomalii temperatury w powojennych sezonach letnich, prezentują się imponująco.
Żeby taki wynik mógł być osiągnięty, przynajmniej jeden z letnich miesięcy musiał się zapisać rekordowo ciepło. I tak właśnie się stało w czerwcu, który okazał się najcieplejszym w całej serii pomiarowej, ze średnią ogólnokrajową temperaturą przekraczającą 5 stopni powyżej normy.
Tym samym pobity został dotychczasowy, bardzo stary, rekord dla czerwca z 1811 roku. Wtedy norma temperaturowa przekroczona została o 4 stopnie. Tegoroczny czerwiec był dużo cieplejszy od zwyczajnego lipca, który jest zwykle najcieplejszym miesiącem w roku.
Wisienką na torcie w rekordowo ciepłym czerwcu okazał się afrykański upał. Pierwsze jego uderzenie mieliśmy już 26 czerwca, a więc wyjątkowo wcześnie. Na stacji telemetrycznej IMGW w miejscowości Radzyń w woj. lubuskim (poniżej zdjęcie stacji meteo) zmierzono co najmniej 38,2 stopnia. To najwyższa temperatura nie tylko w całej Polsce, ale też w każdym czerwcu po 1951 roku.
Historyczne rekordy ciepła dla czerwca odnotowano też w większości miejsc w Polsce. Wśród miast wojewódzkich najgoręcej było w Poznaniu, gdzie termometry pokazały dokładnie 38 stopni. Dotychczasowy rekord dla czerwca został pobity o równo 1,5 stopnia.
Nowe rekordy zmierzono w większości miast wojewódzkich, które oznaczone zostały na poniższej mapie kolorem czerwonym. We Wrocławiu i w Zielonej Górze było 36,9 stopnia, a w Gorzowie i Toruniu 36,2 stopnia. Rekord padł też w Suwałkach, gdzie nigdy wcześniej w czerwcu nie było 33 stopni.
W Warszawie, która pośród okolicznych miejscowości stała się swoistą wyspą ciepła, temperatura w cieniu sięgnęła aż 35,3 stopnia. Poprzedni rekord czerwca pobity został o 0,2 stopnia. Z kolei do rekordu absolutnego zabrakło tylko 1,7 stopnia. Rekordów czerwca nie zmierzono głównie w województwach północnych, a także m.in. w Katowicach, Kielcach czy Lublinie, choć brakowało bardzo niewiele, przeważnie kilku dziesiątych stopnia.
Jednak w poszczególnych miejscowościach padły nie tylko rekordowe temperatury dla czerwca, lecz także dla całej serii pomiarowej. Tak było w Zielonej Górze, gdzie temperatura sięgnęła 36,9 stopnia, a więc najwyższej wartości przynajmniej od 1951 roku. Poprzedni rekord z sierpnia 1994 roku wynosił 36,8 stopnia. Z kolei w Poznaniu do rekordu wszech czasów zabrakło tylko 0,2 stopnia.
Dodajmy jeszcze, że m.in. w Zielonej Górze, Poznaniu i we Wrocławiu średnia dobowa temperatura, wyliczona między najwyższą a najniższą temperaturą, przekroczyła 30 stopni, po raz pierwszy w całej historii pomiarów. Tak wysokie dobowe temperatury w lipcu i sierpniu zazwyczaj panują w Atenach. To świadczy o skali tej anomalii.
W ostatnim dniu czerwca na Kasprowym Wierchu w Tatrach temperatura sięgnęła 22,6 stopnia. Pobiła tym samym dotychczasowy rekord dla czerwca, który odnotowano w 2013 roku i wynosił 21,5 stopnia. 1 lipca było jeszcze goręcej. Tym razem odnotowano aż 23,4 stopnia.
Padł już nie tylko nowy rekord ciepła dla lipca, ale też dla całej serii pomiarowej, która prowadzona jest na szczycie Kasprowego od 1938 roku. Nigdy wcześniej nie było tam aż tak ciepło, w żadnym miesiącu. Poprzednią najwyższą temperaturę zmierzono 5 lipca 1957 roku i wynosiła ona 23,0 stopnia.
Rekord zmierzyła też stacja meteorologiczna na Hali Gąsienicowej. Tam odnotowano 26,5 stopnia. Poprzedni rekord z 20 lipca 2007 roku wynosił 26,3 stopnia. Z kolei u stóp Tatr, w Zakopanem, 30 czerwca temperatura sięgnęła 31,4 stopnia. Było to powtórzenie dotychczasowego rekordu dla czerwca z 2010 roku.
Rekordowo ciepło było też na szczycie Śnieżki. Tam 26 czerwca zmierzono 22,6 stopnia, a więc najwyższą temperaturę czerwca. Poprzedni rekord z 1994 roku wynosił 22,2 stopnia. Ostał się jednak rekord absolutny z 2013 roku rzędu 24,6 stopnia.
Ale rekordowo ciepło zapisał się tylko początek lipca, później pogoda błyskawicznie się zmieniła. Nadciągnęły deszczowe chmury, a wraz z nimi powiało chłodem z północy. Pierwsza dekada lipca okazała się bardzo chłodna, szczególnie tam, gdzie cała rzesza Polaków wypoczywała, czyli nad Bałtykiem i nad mazurskimi jeziorami.
To właśnie nietypowe ochłodzenie w szczycie sezonu urlopowego sprawiło, że wielu Polaków miało zmarnowany wypoczynek. Mimo, że lato okazało się rekordowo ciepłe. Lipiec, najcieplejszy zwykle miesiąc lata, okazał się przeciętny, ze średnią temperaturą w pobliżu normy. Najchłodniejszy był na północy, a najcieplejszy na południowym zachodzie kraju.
Był też suchy, ponieważ na przeważającym obszarze kraju suma opadów nie przekroczyła połowy normy. Susza z czerwca była kontynuowana, szczególnie w zachodnich, centralnych i południowych województwach. Szkody na polach uprawnych odnotowano w ponad 1200 gminach.
Sierpień w wielu miejscach kraju okazał się cieplejszy od lipca. Szczególnie gorąca była końcówka tego miesiąca, która w zachodnich i południowych regionach przyniosła ponad tygodniową falę upałów. Termometry pokazywały nawet 34 stopnie w cieniu, a wśród najcieplejszych miejscowości, co nietypowe, znalazł się Kołobrzeg.
Ostatni miesiąc wakacji zakończył się średnią ogólnopolską temperaturą nieznacznie przekraczającą 2 stopnie powyżej normy z wielolecia. Był też bardzo suchy, choć miejscami przechodziły burze z ulewami, które doprowadzały do podtopień, raczej nie pomagając, lecz szkodząc rolnikom. Straty na polach przekraczają 2 miliardy złotych. Taka jest surowa cena za przyjemną pogodę dla zwykłego zjadacza chleba.
Do 1 września włącznie mieliśmy już od 7 dni upalnych w północnych i północno-wschodnich regionach do nawet ponad 20 dni na zachodzie kraju. We Wrocławiu mieliśmy 24 dni upalne, a w Słubicach aż 26 dni, co oznacza przeszło trzykrotne przekroczenie normy rocznej.
Najdłuższe utrzymywanie się upału, dzień po dniu, odnotowano w Słubicach, gdzie temperatura przekraczała 30,0 stopnia przez 7 dni z rzędu od 26 sierpnia do 1 września włącznie. Różnica w dniach upalnych między Białymstokiem a Wrocławiem jest olbrzymia.
Lato nie wszędzie było odbieranie równie gorąco. Mieszkańcy Dolnego Śląska i Ziemi Lubuskiej są znacznie bardziej przyzwyczajeni do upałów niż ludność przeciwległego zakątku naszego kraju, gdzie zdarza się on średnio trzykrotnie rzadziej.
Nowe najgorętsze lato w historii pomiarów zapamiętamy do następnego, jeszcze cieplejszego. Tym razem nie zaryzykujemy stwierdzenia, że z pewnością nie przyjdzie nam je przeżyć za rok. Choć trzecie z rzędu rekordowo ciepłe wakacje są już absolutnie niemożliwe, to jednak kto wie.
Klimat w Polsce ociepla się coraz szybciej, a takie ekstremalnie gorące okresy letnie będą zdarzać się coraz częściej. W przyszłości będziemy je odbierać za normę w obliczu zdarzających się najpierw raz na jakiś czas, a później już znacznie częściej, wakacji z temperaturami przekraczającymi 40 stopni. Ugotujemy się szybciej niż większość z nas myśli.
Źródło: TwojaPogoda.pl