Jeśli słyszysz grzmoty, to wiedz, że nie jesteś bezpieczny. Piorun może uderzyć nawet kilkanaście kilometrów od chmury burzowej, w której się narodził. Dlatego nie opuszczaj murowanych budynków wcześniej niż 15-30 minut po ostatnim grzmocie. Tylko wtedy będziesz w pełni bezpieczny.
Niestety, nie wszyscy trzymają się tej zasady, narażając swoje zdrowie i życie na niebezpieczeństwo. Tak właśnie postąpił Romulus McNeil, doradca Akademii Technologicznej w rejonie miasta Conway w amerykańskim stanie Karolina Południowa.
W strugach deszczu, z parasolem w ręku, wracał ze spotkania na kampusie. Nie spodziewał się tego, co stanie się za chwilę. Na poniższym nagraniu z kamery przemysłowej widoczny jest moment uderzenia pioruna w trawnik tuż obok mężczyzny.
Od błyskawicy dzieliły go zaledwie centymetry. Mężczyzna w momencie uderzenia pioruna podniósł prawą nogę do góry. To najprawdopodobniej uratowało mu życie. Gdyby obie stopy jednocześnie dotykały chodnika, mogłoby dojść do porażenia na skutek tzw. napięcia krokowego.
Gdy stopy znajdują się w odległości około metra od siebie, dochodzi między nimi do dużej różnicy potencjałów związanej z ładunkami elektrycznymi w odległych punktach podłoża. To zwiększa intensywność wyładowania elektrycznego.
Z jeszcze jednego powodu mężczyzna przeżył. Żadna z jego stóp nie dotykała kałuży. Na nagraniu widać, jak niecałą sekundę po uderzeniu pioruna, jego stopa ląduje w kałuży, a woda z niej rozbryzguje się w powietrze. Dotknięcie stopą kałuży chwilę wcześniej, również mogłoby się skończyć porażeniem, ponieważ woda to przewodnik.
Parasol też nie jest bezpiecznym przedmiotem podczas burzy. Jego metalowy czubek dobrze przewodzi prąd, więc cała energia błyskawicy z łatwością spływa po rączce, następnie przez ludzkie ciało, i rozładowuje się w gruncie.
Romulus twierdzi, że zobaczył błysk i usłyszał jakby wystrzał, a następnie poczuł silny podmuch. Wtedy rzucił parasol, i jedyne co przyszło mu do głowy, to brać nogi za pas. Gdy zobaczył nagranie z kamery przemysłowej, zaniemówił. Wiedział, że mogło się to źle skończyć.
Pioruny każdego roku w Stanach Zjednoczonych zabijają średnio 27 osób. Tylko od początku tego roku zginęło 12 osób. Romulus mógł być kolejną z nich. Dzięki wyjątkowemu zbiegowi okoliczności, łutowi szczęścia czy aniołowi stróżowi, nie doszło do najgorszego. Mężczyzna nie ucierpiał nawet w najmniejszym stopniu.
Jeśli znajdujemy się podczas burzy na otwartej przestrzeni i nie możemy nigdzie się schronić, to pamiętajmy, aby nigdy nie stawać pod drzewem, nie wolno też kłaść się na ziemi plackiem z powodu dużej różnicy potencjału między głową a stopami. Należy przykucnąć i złączyć stopy. Warto też zapoznać się z poniższym artykułem opowiadającym o losach ofiar piorunów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Twitter.