Pół wieku temu nastąpił przełom w badaniu chmur, które od zawsze wisiały nad głową człowieka. Niegdyś obłoki można było obserwować jedynie z powierzchni ziemi. Ogarnięcie ich w całości było więc niemożliwe.
Zmieniło się to, gdy na ziemskiej orbicie umieszczono pierwszego satelitę meteorologicznego o nazwie Tiros. Przesłał on niezwykły obraz chmur, które 7 października 1962 roku wisiały nad zachodnią częścią Peru w Ameryce Południowej.
Naukowcy zaczęli się zastanawiać, czy przyjęty dziesiątki lat wcześniej oficjalny podział chmur, nie należy czasem zmodyfikować. Potem na całe półwiecze o nich zapomniano, choć pojawiały się to tu, to tam.
Badacze postanowili jeszcze raz, najdokładniej jak to tylko jest możliwe, prześwietlić ów zagadkowe obłoki, i odkryć tym samym wszystkie ich dotąd niezgłębione tajemnice. Przez ostatnich kilka lat poczyniono spore postępy w badaniu chmur promienistych.
Okazuje się, że nie są one jedynie domeną nieba nad oceanami i morzami. Obłoki mogą się pojawić wszędzie, a ze względu na swoje rozmiary, z powierzchni ziemi bardzo trudno jest spostrzec się, że ma się akurat z nimi do czynienia.
Konieczne więc okazały się obserwacje satelitarne. W nietypowe kształty układają się przede wszystkim chmury o nazwie Stratus i Stratocumulus, które są najczęściej spotykanym rodzajem chmur na naszej planecie. Chmury te łączą się ze sobą tworząc całe łańcuchy, czasem ciągnące się na dystansie setek kilometrów.
Wciąż jednak nie wiemy, co nadaje im tak charakterystyczne kształty. Skąd biorą się dziury w ich strukturze i rodzą się ich liczne promieniste odnogi. Czy to zasługa prądów powietrznych, a może mają one związek z rozległymi oceanami? Ich zagadka jeszcze nie jest w pełni rozwiązana.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.