W minioną niedzielę (21.07) nad Polską przetoczyły się gwałtowne burze z ulewnymi deszczami. Miejscami w krótkim czasie spadło tak dużo deszczu, że doszło do gwałtownego wezbrania niepozornych zwykle potoków i strumyków, co skończyło się tzw. powodziami błyskawicznymi.
Taka niezwykle niebezpieczna sytuacja miała miejsce w Proszowicach położonych w pobliżu pogranicza woj. małopolskiego i świętokrzyskiego. Spadło tam około 30 mm deszczu. Niewielki strumyk błyskawicznie wezbrał i zalał drogę powiatową Proszowice - Koszyce.
Kierowca małego Fiata 126p mimo przepływającej przez drogę wydawałoby się niedużej warstwy wody, postanowił przez nią przejechać. Nie spodziewał się, że bieżnik nie będzie w stanie odprowadzić wody znajdującej się pod oponą i koło zaczynie płynąć na wodnym klinie.
W efekcie skończyło się to utratą panowania nad pojazdem i porwaniem autka przez rwący nurt. Kierowca zaczął się topić. Na szczęście tą samą drogą do domu wracał strażak Marcin Kowalski, który zwolnił się z pracy szybciej, aby ratować przed wezbraniem swoje gospodarstwo.
Jednak ze służby się nie zwolnił i wypełnił ją celująco, udzielając pomocy mężczyźnie. Akcja skończyła się pomyślnie, co możecie zobaczyć na powyższym nagraniu. Lekkomyślny kierowca jest cały i zdrowy.
Do tzw. powodzi błyskawicznych może dojść w każdym miejscu w Polsce, a w szczególności na terenach górzystych. Nie jest to zjawisko nowe, pojawia się w Polsce od zawsze, ale dotąd niewiele na jego temat wiedzieliśmy. Ostatnie badania poczynione przez meteorologów z USA, gdzie rocznie żywioł ten odbiera życie setkom ludzi, ukazały niezwykły przebieg tego fenomenu.
Dochodzi do niego, gdy chmura burzowa jest stacjonarna. Wówczas w krótkim czasie na nieduży obszar może spaść bardzo dużo deszczu. Spływa on do nawet niewielkich potoków i strumyków z wyżej położonych obszarów na niższe.
Fala powodziowa może się przemieszczać z zawrotną prędkością. Szczególnie groźnie jest na pustyniach, gdzie nagle wypełnić się wodą mogą wyschnięte przez większą część roku rzeki. Najczęściej zdarzają się przypadki, gdy rzeką płynie fala w momencie, gdy samochód przejeżdża przez wyschnięte koryto rzeki.
Uprzedzamy także kierowców próbujących przejechać przez rozlewiska tworzące się po ulewach pod wiaduktami. Poziom wody może wówczas sięgać nawet pół metra. Woda błyskawicznie może wlać się do pojazdu, a wówczas tragedia gotowa. Naprawdę, nie ryzykujcie.
Źródło: TwojaPogoda.pl