„Jedno zdjęcie jak tysiąc słów”, tak podpisywano fotografię Steffena M. Olsena z Duńskiego Instytutu Meteorologicznego (DMI), który podczas swojej wyprawy na Grenlandię uwiecznił coś, co dla wielu internautów stało się niezbitym dowodem na dramatyczne ocieplanie się klimatu.
Wiele osób w psich zaprzęgach, brodzących w wodzie z roztapiającego się lodu, widziały obraz zbliżającej się wielkimi krokami apokalipsy. Wybuchła histeria. Masa mediów, również w Polsce, opublikowała zdjęcie z komentarzem o globalnej katastrofie klimatycznej.
Jednak, na rozgrzane do czerwoności od emocji głowy internautów, kubeł lodowatej wody wylał badacz środowiska naturalnego Arktyki prof. Mads Peter Heide-Jørgensen z Grenlandzkiego Instytutu Zasobów Naturalnych. Okazuje się, że 1984 roku w tym samym miejscu wykonał on identyczną fotografię.
35 lat temu w Zatoce Inglefielda wody z roztapiającego się lodu było nawet więcej niż obecnie. W tym zakątku lodowej wyspy to naturalne zjawisko, występujące corocznie podczas letnich roztopów. Nie ma ono nic wspólnego z postępującym ocieplaniem się klimatu.
Nie jest ono twardym dowodem na zmiany klimatyczne, lecz na to, że zanim rozpęta się histerię, warto najpierw sprawdzić, czy jest ona uzasadniona. Powielanie niesprawdzonych informacji sprawia, że ważki temat globalnego ocieplenia jest podważany.
A co naprawdę dzieje się na Grenlandii? Nie jest aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Chociaż naukowcy odnotowali rekordowe tempo topnienia lodu, ponieważ w ciągu zaledwie jednego dnia roztopiły się aż 2 miliardy ton lodu, to jednak największy lodowiec Grenlandii zamiast roztapiać się, zaczął przyrastać.
Stało się to po 20 latach systematycznego topnienia. Niespodziewane przez naukowców zjawisko rozpoczęło się w 2016 roku, gdy lodowiec Jakobshavn zaczął zyskiwać na grubości, a jego czoło, zamiast cofać się w głąb lądu, zaczęło wysuwać się w stronę oceanu.
Eksperci z NASA nie ukrywają, że są zszokowani swoim odkryciem. Kilkukrotnie sprawdzali, czy się nie pomylili w obliczeniach. Jednak liczby stały się twardym dowodem na to, że na Grenlandii dzieje się coś, co nie powinno się było zdarzyć.
Badacze znaleźli przyczynę tego fenomenu. Okazuje się, że wody opływające czoło lodowca są od kilku sezonów letnich chłodniejsze, niż oczekiwano. Ich temperatury są obecnie najniższe od połowy lat 80. ubiegłego wieku. Stąd też przyrastanie, a nie roztapianie się lodowca.
Ma to być związane ze zmianami Oscylacji Północnoatlantyckiej (NAO), która co 5-20 lat sprawia, że północny Atlantyk schładza się i ociepla na przemian. Od kilku lat mamy do czynienia z fazą chłodną. Gdy wróci faza ciepła, lodowiec znów zacznie się roztapiać. Według naukowców z NASA Jakobshavn „zrobił sobie przerwę”.
Największy lodowiec Grenlandii pozostaje pod intensywnym monitoringiem naukowym, ponieważ jest na tyle duży, aby mieć znaczący wpływ na podnoszenie się poziomu światowych oceanów. W latach 2000-2010 podniósł go o 1 mm. Gdyby roztopił się cały lądolód Grenlandii, o grubości nawet 3 kilometrów, poziom oceanów byłby wyższy nawet o 7 metrów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / DMI / NASA.