23 lipca 2009 roku nad Polską przeszła nawałnica, która zapisała się na kartach meteorologii, jako jedna z najbardziej zabójczych. Od Dolnego Śląska po Ziemię Łódzką, na skutek huraganowego wiatru, zginęło 8 osób, a ponad 80 zostało rannych. Pas zniszczeń był olbrzymi, przez co straty materialne sięgały wielu milionów.
Za ten pogodowy kataklizm było odpowiedzialne zjawisko nazywane z hiszpańskiego „derecho” (czyt. dereczo), które można tłumaczyć jako „szkwał”. Najczęściej nadejście derecho poprzedzone jest przejściem chmury szelfowej, a więc charakterystycznego wału chmurowego.
W chwili, gdy wał znajduje się nad naszymi głowami, dochodzi do gwałtownego nasilenia się wiatru, często powyżej 100 kilometrów na godzinę, a w najbardziej skrajnych przypadkach nawet powyżej 300 km/h. Z siłą szkwału może się równać jedynie tropikalny huragan lub tornado.
Derecho tym różni się od tradycyjnego szkwału, że wiatr nie występuje tylko w momencie przechodzenia chmury szelfowej, ale również dłuższy czas po jej odejściu. Niszczycielska moc derecho jest właśnie związana z długotrwałością tego zjawiska. Nic i nikt nie jest się w stanie ostać wiatrowi, który wieje z gigantyczną siłą bez przerwy przez kilkanaście minut.
Tragiczna nawałnica sprzed 90 lat
To właśnie derecho było odpowiedzialne za największe nawałnice w naszym kraju. Zdecydowanie najbardziej śmiercionośny szkwał przetoczył się nad Polską na początku lipca 1928 roku. W ówczesnych gazetach publikowano relacje z kataklizmu, które po tylu latach nadal jeżą włosy na głowach czytelników.
Wynika z nich, że wał szkwałowy przeszedł od Wielkopolski i Śląska przez Kujawy, Ziemię Łódzką i Śląsk po Podlasie i Lubelszczyznę w ciągu zaledwie 6 godzin. Wszędzie, gdzie zawitał, powodował olbrzymie zniszczenia. W gruzach domów, pod złamanymi gałęziami, na skutek porażenia piorunami i w pożarach przez nie wywołanych, zginęły łącznie 62 osoby, a ponad 150 zostało rannych.
W Słowie Polskim z dnia 12 lipca 1928 roku znajdujemy informację o tym, że na Lubelszczyźnie w ciągu 15 minut od piorunów spłonęło 27 budynków. Błyskawice spowodowały również pożary hektarów Puszczy Białowieskiej i Kurpiowskiej. W Warszawie rannych zostało kilkanaście osób. Wiatr wyrwał z korzeniami 226 drzew, a połamał prawie 950. W Kutnie wichura spowodowała zawalenie się domu w gruzach którego zginął 4-letni chłopczyk:
Jak podaje Gazeta Gnieźnieńska z 6 lipca 1928 roku, nawałnica spowodowała problemy w łączności telefonicznej i telegraficznej z Warszawą. Wiatr powalił słupy telegraficzne. Łączność odbywała się tylko na jednym przewodzie, co powodowało opóźnienia:
W dalszej części tekstu pojawia się informacja o odnotowanej przez meteorologów prędkości wiatru. Okazuje się, że wiało do 40 m/s, czyli do 144 kilometrów na godzinę. Wiatr o takiej prędkości jest w stanie wyrywać drzewa z korzeniami, o czym świadczą doniesienia z Torunia, gdzie na Kępie Wizego wiatr złamał olbrzymi wiąz o średnicy pnia rzędu jednego metra:
Pierwszym większym miastem na drodze kataklizmu był Poznań, gdzie jak informuje Gazeta Gnieźnieńska, ludzie w panicznym strachu szukali schronienia w bramach domów:
Obszernie o kataklizmie informowała też Gazeta Gdańska w wydaniu z 7 lipca 1928 roku. Wichura wykoleiła 60 wagonów w rejonie Białegostoku. Na Śląsku wiatr zrywał dachy z wielkopowierzchniowych budynków fabrycznych:
Derecho zdarza się w Polsce średnio raz na kilka lat. Aby mogło do niego dojść, potrzebne są sprzyjające warunki atmosferyczne, a przede wszystkim znaczna adwekcja zimnego powietrza, która ma miejsce tuż po wystąpieniu upałów.
Im większa jest różnica w temperaturze między obiema masami powietrza, i im większa jest wilgotność w atmosferze, tym większa jest konwekcja i tym większe prawdopodobieństwo, że komórki burzowe utworzą zwartą strukturę, która będzie siać zniszczenie na dużym obszarze jednocześnie.
8 lat po derecho z 2009 roku nadeszło kolejne. W nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku w pasie od Dolnego Śląska przez Wielkopolskę i Kujawy po wschodnie Pomorze nawałnice położyły rekordową powierzchnię lasów, 120 tysięcy hektarów, czyli prawie 10 milionów metrów sześciennych drewna. To była największa klęska wiatrowa w historii Lasów Państwowych. W Suszku niedaleko Rytla na obozie harcerskim zginęły dwie nastolatki. Nadejście kolejnego jest tylko kwestią czasu.
Jak rozpoznać, że nadchodzi derecho?
Główną wskazówką, że nadciąga niebezpieczna burza, której po prostu nie można nie zauważyć, jest chmura szelfowa, potocznie nazywana wałem chmurowym. Jest to poziomy łuk utworzony z chmur, zawieszony na czole, u dołu chmury burzowej Cumulonimbus.
Wygląda on jak falbanka i często kojarzony jest z obrazem apokalipsy. Niestety, właśnie takie widoki mogą się pojawić po jego nadciągnięciu, ponieważ zdarza się, że przejściu chmury szelfowej towarzyszy gwałtowny wiatr, nazywany szkwałem.
W chwili, gdy wał chmurowy znajdzie się nad naszą głową, podmuch wiatru może przekraczać 100 kilometrów na godzinę. Po jego przejściu, po kilku lub kilkunastu minutach, dociera tzw. rdzeń, czyli główna część chmury burzowej z ulewnym deszczem, gradem i błyskawicami.
Chmura szelfowa jest więc często ostatnim dzwonkiem do ukrycia się w bezpiecznym miejscu. Wytworzenie się tej chmury możliwe jest tylko wtedy, kiedy burza jest niezwykle aktywna. Tworzy się w wyniku działalności bardzo gwałtownych prądów powietrznych. Jej struktura i działanie w skutkach może przypominać falę uderzeniową po wybuchu potężnej bomby.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Słowo Polskie / Gazeta Gdańska / Gazeta Gnieźnieńska.