Komputerowe modele prognostyczne, którymi meteorolodzy posiłkują się przewidując to, co nas czeka w pogodzie w najbliższym czasie, zaczynają szaleć, i jest to szaleństwo, które potrafi zjeżyć włosy na głowie. A to dlatego, że na przyszły tydzień wskazują w Polsce nawet 40 stopni w cieniu.
Bardzo podobne prognozy mieliśmy pamiętnego lata 2013 roku, gdy w wielu miejscowościach południowej, wschodniej i centralnej Polski temperatura biła historyczne rekordy. To właśnie wtedy największy upał w dziejach pomiarów odnotowano m.in. w Katowicach, Krakowie czy Warszawie, gdzie w cieniu mierzono 37 stopni.
Pod koniec bieżącego miesiąca miałoby się to powtórzyć, ale na szczęście na dużo mniejszym obszarze naszego kraju. Fala afrykańskich upałów miałaby dotrzeć do nas od strony zachodniej, najpierw wędrując nad Hiszpanią i Francją, a następnie nad Niemcami.
Apogeum żaru ma nastąpić 27 i 28 czerwca. Wtedy na granicy Polski i Niemiec temperatura może sięgnąć w cieniu 40 stopni. Jeśli się to sprawdzi, to możliwe, że w Słubicach padnie nowy rekord najwyższej temperatury na ziemiach polskich.
Ten wciąż obowiązujący jest bardzo stary, w dodatku kontrowersyjny z powodu ówczesnych sposobów mierzenia temperatury. Odnotowano go 29 lipca 1921 roku, gdy w Prószkowie koło Opola na Śląsku temperatura dobiła do 40,2 stopnia w cieniu.
W poprzednich latach zdarzało się, że temperatura na posterunkach telemetrycznych sięgała 39 stopni, a 30 lipca 1994 roku na stacji meteorologicznej w Słubicach nawet 39,5 stopnia. Ten właśnie rekord jest uznawany za bardziej wiarygodny, ponieważ wykonany został własnoręcznie przez obserwatora nowszym oprzyrządowaniem, choć i on bywa podważany.
Co ciekawe, piekielny żar miałby być ograniczony jedynie do zachodnich krańców naszego kraju. Na pozostałym obszarze temperatura miałaby być niższa, nie przekraczać 32-33 stopni, a więc normalnego, jak na koniec czerwca poziomu upału. To się jednak jeszcze może zmienić. Oby nie.
Jaka jest szansa na rekord?
Mimo, że modele prognostyczne wieszczą ekstremalny żar, to jednak szansa, że w tym sezonie padnie nowy rekord nie jest duża, przynajmniej z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa. Aby było to możliwe musi się nałożyć na siebie kilka sprzyjających ku temu czynników.
Przede wszystkim powietrze musi do nas docierać bezpośrednio znad północnej Afryki, najkrótszą możliwą drogą. Zachmurzenie powinno być jak najmniejsze, a najlepiej żeby w ogóle go nie było, ponieważ chmury ograniczają dopływ do powierzchni ziemi promieni słonecznych, a te przecież ogrzewają powietrze. Na koniec wilgotność powietrza powinna być jak najniższa, a wiatr jak najsłabszy.
Jak często zdarzają się wszystkie te czynniki jednocześnie? Bardzo rzadko. Wystarczy, że jeden z nich nie będzie odpowiedni, a temperatura nie pobije rekordu. Ostatni raz mieliśmy z taką sytuacją do czynienia właśnie w 2013 roku. Czy po 6 latach to się powtórzy?
Do zamachu na historyczny rekord ogólnokrajowy sprzed blisko stulecia może dojść niemal w każdej chwili. Zwłaszcza, że u naszych sąsiadów w ostatnich latach odnotowano nowe rekordy upału, a globalne ocieplenie nie próżnuje. To może świadczyć o tym, że i nasz rekord jest zagrożony.
Nowe rekordy u naszych sąsiadów
Historyczne rekordy ciepła u naszych sąsiadów są bardzo podobne do naszego i również oscylują na poziomie nieco powyżej 40 stopni. Najświeższy rekord pochodzi z Niemiec, gdzie w miejscowości Kitzingen w północno-zachodniej części Bawarii, w środkowej części Niemiec, 5 lipca 2015 roku, zmierzono 40,3 stopnia.
W Czechach rekord wszech czasów padł 7 lat temu. 20 sierpnia w Dobrichovicach, na południowo-zachodnich przedmieściach Pragi, zmierzono 40,4 stopnia. Z kolei w 2007 roku rekord ciepła padł na Słowacji. W Hurbanovie zmierzono wówczas 40,3 stopnia.
W 2010 roku, gdy zmagaliśmy się z wielokrotnymi falami powodziowymi, rekordy ciepła padały u naszych wschodnich sąsiadów. Na Białorusi najwyższą temperaturą ogólnokrajową zmierzono w Homlu i wyniosła ona 38,9 stopnia. Na Ukrainie rekord okazał się znacznie wyższy. W Ługańsku, na wschodnich krańcach kraju, temperatura sięgnęła w cieniu równo 42,0 stopnia.
Jednak to nie u sąsiadów odnotowano największy upał w Europie. Absolutny rekord Starego Kontynentu należy do Aten, stolicy Grecji, gdzie 10 lipca 1977 roku odnotowano aż 48,0 stopnia. 4 sierpnia 2018 roku w portugalskiej miejscowości Alvega temperatura dobiła do 46,8 stopnia. Do pobicia europejskiego rekordu zabrakło ledwie 1,2 stopnia.
Źródło: TwojaPogoda.pl