Gorące i wilgotne powietrze zawsze oznacza kłopoty. Wiedzą o tym strażacy, którzy ostatniej doby do usuwania skutków gwałtownych burz wyjeżdżali kilkaset razy i to tylko w województwach zachodnich i północnych, gdzie niespokojnie było zarówno dzień, jak i w środku nocy.
Tam błyskawice, ulewne deszcze, gradobicia i wichury spowodowały szkody. Od Dolnego Śląska przez Ziemię Lubuską i Wielkopolskę po Pomorze są połamane drzewa, pozrywane dachy i przerwy w dostawach prądu. Jak informuje RCB, dachy straciło co najmniej kilkanaście budynków, kilka tysięcy odbiorców nie miało prądu, uszkodzonych zostało tysiące drzew.
Najtrudniejsza sytuacja panowała w pasie od Szczecinka przez Chojnice i Kościerzynę po Gdańsk. Spadło tam około 30 mm deszczu, jednak lokalnie sumy opadów sięgały nawet 50-60 mm. To oznacza, że miesięczna norma opadów spadła w zaledwie 1-2 godziny.
Nawałnice, czasem wracające kilkukrotnie, połamały i powaliły wiele drzew na obszarze Borów Tucholskich w kompleksie kilku parków krajobrazowych: Zaborskiego, Krajeńskiego, Wdzydzkiego, Wdeckiego i Tucholskiego, a także w Parku Narodowym Borów Tucholskich. Na szczęście nie są one tak rozległe, jak w sierpniu 2017 roku.
Kolejne burzowe dni
We wtorek (11.06) wcale nie będzie spokojniej. Znów te najbardziej gwałtowne zjawiska, a przez to też niebezpieczne, pojawiać się mogą głównie w zachodniej części naszego kraju, a także na terenach górzystych Sudetów i Karpat.
Na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej, w Wielkopolsce i na Pomorzu w ciągu jednej godziny może spaść do 30 mm deszczu, przez co możliwe są lokalne podtopienia dróg i zabudowań. Grad może mieć średnicę do 3 cm i uszkadzać dachy zabudowań, karoserie samochodowe i uprawy. Porywisty wiatr, osiągający do 90 km/h, może dodatkowo zrywać linie energetyczne i łamać gałęzie.
Lokalnie zjawiska mogą być jeszcze gwałtowniejsze, przynosić nawet 50 mm deszczu, grad o średnicy 5 cm i wiatr dochodzący lub przekraczający 100 km/h. Na pozostałym obszarze kraju też mogą się zdarzać burze, ale wyłącznie lokalne. Najmniejsze ryzyko występowania burz obejmuje regiony wschodnie.
Noc z wtorku na środę (11/12.06) burze też będzie przynosić, w dalszym ciągu głównie na zachodzie i północnym zachodzie kraju. Ich intensywność wraz z upływem kolejnych godzin będzie systematycznie spadać.
W środę (12.06) poza regionami zachodnimi, zagrzmieć może też na północy. W ciągu jednej godziny może spaść do 30 mm deszczu, przez co możliwe są lokalne podtopienia dróg i zabudowań. Grad może mieć średnicę do 3 cm i uszkadzać dachy zabudowań, karoserie samochodowe i uprawy. Porywisty wiatr, osiągający do 90 km/h, może dodatkowo zrywać linie energetyczne i łamać gałęzie.
Na większym obszarze województw południowych i wschodnich burz raczej się nie spodziewamy, choć lokalnie mogą się zdarzać wyjątki w gorącej i wilgotnej masie w postaci burz termicznych. Te jednak nie będą miały dużego natężenia.
Nie tylko burze są groźne
Burze i związane z nimi szkody materialne, to jednak nie jedyne zagrożenie ze strony pogody. Napływa do nas coraz cieplejsze powietrze, które wciąż się ociepla od ogrzewanego przez promienie słoneczne gruntu. W efekcie temperatura na coraz większym obszarze kraju przekraczać będzie 30 stopni w cieniu.
W efekcie karetki pogotowia wyjeżdżają niemal bez przerwy do osób, które omdlały na ulicy czy w środkach komunikacji zbiorowej. Szczególnie dotyczy to tych, którzy nie dbają o odpowiednie nawodnienie organizmu i zbyt długo przebywają w pełnym słońcu.
We wtorek (11.06) najgoręcej będzie w regionach zachodnich i południowych, gdzie termometry wskażą późnym popołudniem nawet 33-34 stopnie. Na pozostałym obszarze będzie przeważnie 30-31 stopni, tylko na wschodzie kraju, nad morzem i na terenach górskich będzie chłodniej.
W środę (12.06) bez zmian w rozkładzie temperatur. Nadal najgoręcej będzie na zachodzie i południu, gdzie temperatura może sięgać 32-33 stopni, a może nawet więcej. Upał nadal nie dotrze nad regiony wschodnie, a także w góry.
Źródło: TwojaPogoda.pl