W Tatrach wciąż jest widoczne pokłosie wyjątkowo śnieżnej zimy. Jak pamiętamy, w styczniu spadły tam ponad 2 metry śniegu, a nawiane przez huraganowe wiatry zaspy miały nawet 5 metrów wysokości. Z powodu najwyższego możliwego w naszych górach stopnia zagrożenia lawinowego, turyści byli uwięzieni w schroniskach.
Na przyległych do granic województwa śląskiego i małopolskiego obszarach Słowacji z powodu olbrzymich śnieżyc i kumulowania się pokrywy śnieżnej władze zmuszone zostały do ogłoszenia stanu wyjątkowego i wezwania żołnierzy do pomocy przy odśnieżaniu.
Pod ciężarem bardzo mokrego śniegu łamały się gałęzie, które następnie zrywały linie energetyczne i trakcję kolejową, wywołując przerwy w dostawach prądu i chaos w ruchu kolejowym i drogowym.
Na szczycie Kasprowego Wierchu, gdzie położone jest jedyne w Tatrach wysokogórskie obserwatorium meteorologiczne, największe ilości śniegu leżały 19 stycznia, gdy pokrywa białego puchu miała grubość aż 235 cm. Obserwatorzy z powodu zasypania drzwi nie mogli wyjść, aby dokonać odczytów z urządzeń pomiarowych.
Później śniegu zaczęło ubywać, chociaż podczas śnieżyc wysokość pokrywy wahała się. 15 lutego spadła poniżej 2 metrów, a 16 maja na dobre poniżej metra. W ubiegłą środę (29.05) po raz ostatni tworzyła zwartą powłokę o grubości 45 cm. Od wczoraj (30.05) występuje już tylko w płatach.
Stało się to nadzwyczaj późno, najpóźniej od 15 lat! Dla porównania w ubiegłym roku pokrywa w płatach zaczęła być notowana już 4 maja, w 2017 roku 20 maja, a w 2016 roku 22 maja. Najpóźniej stało się to w 2004 roku, dopiero 4 czerwca.
To, że śnieg występuje już tylko w płatach, wcale nie oznacza, że szybko się roztopi. Półmetrowej grubości płaty są wystarczające, aby przedłużyć zimowe krajobrazy w najwyższych polskich górach nawet na sezon wakacyjny. Wszystko zależeć będzie od temperatur. Jeśli będą wysokie, śnieg szybciej się roztopi, jeśli będą równie niskie, co w maju, to może się zdarzyć, jak dawniej, że białym puchem sypnie też latem.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW.