Przylądek Bonavista w kanadyjskiej Nowej Fundlandii przyciąga późną wiosną fotografów, którzy podziwiają i uwieczniają lodowe olbrzymy docierające tam z rozpadających się lądolodów, głównie u zachodnich wybrzeży Grenlandii, rzadziej kanadyjskiego Archipelagu Arktycznego.
Tamtejsza latarnia morska jest wdzięcznym obiektem do fotografowania, jednak, gdy obok niej przepływają gigantyczne bryły lodowe, można liczyć na iście mistrzowskie fotki. Specjalizuje się w nich Mark Gray, który swoimi zdobyczami dzieli się na serwisach społecznościowych.
Tegoroczny sezon jest według niego najlepszym pod tym względem od wielu lat. I rzeczywiście, jego zdjęcia mówią same za siebie. Niektóre góry lodowe przypominają wielkie rozpadające się salaterki, inne rożki lodowe, a jeszcze inne twarze celebrytów.
Szał na obserwacje gór lodowych, których 90 procent objętości chowa się pod wodą, rozpętało pewne zdjęcie, przed rokiem wykonane w sennej miejscowości Ferryland, również w Nowej Fundlandii. Wioska przeżyła wtedy największy najazd turystów w swej historii.
Wszyscy zachwycali się gigantycznymi lodowymi wyspami, które liczą sobie 10 tysięcy lat. Już wtedy sezon gór lodowych u wybrzeży Kanady okrzyknięto rekordowym. Jak wynika z obserwacji lotniczych gór lodowych przybyło około 600, a te największe miały ponad 70 metrów wysokości i 200 metrów długości.
Były więc o całe 20 metrów wyższe od słynnej góry lodowej, która w 1912 roku spowodowała zatopienie Titanica. Przyczyną znacznie dalszego niż zazwyczaj zapuszczania się gór lodowych na południe, poniżej 48 stopnia szerokości geograficznej północnej, były wielotygodniowe niskie temperatury i bardzo silne wiatry wiejące z północy na południe. Zawdzięczać to można było głębokim niżom atlantyckim.
Jeśli ocieplanie się klimatu na Grenlandii będzie postępować równie szybko lub jeszcze szybciej niż obecnie, to z każdym sezonem będzie można liczyć na coraz bardziej widowiskowe spektakle w kanadyjskiej „Alei Gór Lodowych”.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Mark Grey.