W ostatnich tygodniach aktywność burzowa systematycznie rośnie. Pierwszy tak długi, bo trwający aż tydzień, okres z codziennymi burzami w różnych regionach kraju, mieliśmy między 25 kwietnia a 1 maja. Kolejny rozpocznie się w piątek (10.05) i potrwa przynajmniej kilka dni.
W godzinach popołudniowych i wieczornych chmury burzowe zaczną piętrzyć się tam, gdzie o poranku było mglisto, czyli głównie na zachodzie, południu i w centrum kraju. Tam wilgoci w powietrzu jest na tyle dużo, aby warunki do pojawiania się burz były najbardziej sprzyjające.
Gdzie jest burza? Śledź burze na żywo >>>
Burzom będą towarzyszyć przelotne, ale chwilami intensywne opady deszczu, lokalnie połączone z drobnym gradem i porywistym wiatrem. Choć burze będą raczej słabe, to jednak każde tego typu zjawisko jest niebezpieczne, dlatego warto zachować ostrożność.
W sobotę (11.05) ciąg dalszy burzowej aury, tym razem na wschodzie i północnym wschodzie kraju, a pod wieczór także na krańcach południowo-zachodnich, czyli głównie w Sudetach. Może tam nie tylko zagrzmieć, ale też ulewnie popadać i silniej powiać.
Błyskawice przetną niebo także w niedzielę (12.05). Największe ryzyko burz obejmie regiony południowe, południowo-wschodnie i centralne. Z kolei w poniedziałek (13.05) pomruczy na krańcach wschodnich.
Burza to jedno z najgwałtowniejszych zjawisk pogodowych, z jakim możemy się spotkać w naszym kraju. Wyładowań atmosferycznych najbardziej boją się dzieci, ale i dorosłych przeszywają ciarki, gdy piorun uderzy bardzo blisko, a jego huk zbudzi nas w samym środku nocy, zwłaszcza, gdy jesteśmy w domu sami.
Gdzie przebiega polska aleja burz?
W Polsce sezon burz trwa zazwyczaj od kwietnia do września, kiedy występuje ich najwięcej, z apogeum między czerwcem a sierpniem. Jednak burze mogą się pojawiać przez cały rok, nawet w środku zimy, choć bardzo rzadko.
Strefa dużego zagrożenia burzami obejmuje całą południowo-wschodnią część naszego kraju. Bezpiecznie podczas burzy nie mogą się czuć mieszkańcy wielu miejscowości na Górnym Śląsku, w Małopolsce, na Podkarpaciu, Ziemi Łódzkiej, Mazowszu, Lubelszczyźnie i Ziemi Świętokrzyskiej. Im wyżej położony teren, tym na ogół częściej zdarzają się wyładowania.
Jednak w przypadku Polski wysokość nie ma tak dużego znaczenia, jak sama obecność gór. To właśnie obszary górzyste przez swój specyficzny mikroklimat są swoistą siłą napędową burz. Dzięki Sudetom i Karpatom, stanowiącym południową ścianę kraju, nasza rodzima aleja burz rozciąga się w ich pobliżu.
Liczba i intensywność burz zwiększa się, im dalej na południe tych regionów, a więc im bliżej gór. Średnio notuje się tam od 25 burz rocznie z dala od gór do nawet 34 dni na terenach górzystych. Historyczny rekord należy do Kasprowego Wierchu. W 1963 roku niebo błyskało się aż przez 54 dni. Do dziś tego rekordu nie udało się już pobić.
Najmniejsze prawdopodobieństwo porażenia piorunem występuje na środkowym i zachodnim wybrzeżu oraz na pograniczu z Niemcami na Ziemi Lubuskiej. Jest tam średnio o 1/3 mniejsze niż na południu naszego kraju. Szczególnie groźnych jest od 20 do 35 dni w roku, bo tyle wynosi średnia liczba dni burzowych w Polsce. W Świnoujściu w ciągu roku średnio tylko 18 dni mija pod znakiem grzmotów. Podobnie jest w innych miastach Pomorza oraz Ziemi Lubuskiej.
Burze z dwóch powodów
Występowaniu burz nie sprzyja stabilna aura, a więc długotrwałe panowanie wyżów, które przynoszą suchą i gorącą aurę. Im dynamiczniejsza jest aura, tym większa szansa na burze. Latem zjawisko to pojawia się na dwa sposoby.
Po pierwsze podczas przechodzenia chłodnego frontu atmosferycznego, gdy po gorącej pogodzie następuje większe ochłodzenie. Wówczas burze wykazują się dużą aktywnością, ale wędrują bardzo szybko. Tego typu burze nazywane są frontowymi.
Po drugie burze mogą się pojawiać na skutek intensywnej konwekcji bez udziału frontu atmosferycznego, w tej samej, gorącej i wilgotnej masie powietrza. Nazywamy je wówczas burzami wewnątrzmasowymi. Często zdarza się, że ruch powietrza jest niewielki, a komórki burzowe są niemal stacjonarne, co może się kończyć groźnymi podtopieniami.
Kilka ofiar piorunów każdego roku
Nawet 10 tysięcy piorunów doziemnych w ciągu jednej godziny występuje podczas wyjątkowo gwałtownych burz w Polsce. Im burza bardziej obfitująca w wyładowania elektryczne, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś zostanie przez nie porażony.
W naszym kraju w sezonie letnim przynajmniej kilka osób umiera po porażeniu przez piorun, natomiast kilkudziesięciu udaje się wyjść z tego obronną ręką, choć to tylko pozory.
Wszystkie osoby porażone odczuwają tego skutki w mniejszym lub większym stopniu przez całe życie. W Stanach Zjednoczonych na Uniwersytecie Illinois w Chicago prowadzony jest Program Badań Ofiar Błyskawic. Zadaniem naukowców jest badanie długoterminowych skutków uderzenia piorunem i ich wpływu na codzienne życie pacjentów.
Okazuje się, że życie po porażeniu wcale nie jest takie proste. Ofiary skarżą się na poważne problemy neurologiczne, takie jak ubytki w pamięci, rozkojarzenie, migrenowe bóle głowy, epilepsje i bezsenność.
Takie efekty może powodować odebranie przez ludzkie ciało olbrzymiej dawki energii, której tak naprawdę nikt nie powinien przeżyć. Piorun ma bowiem energię równą 140 kWh (504 MJ), dzięki czemu jest w stanie zasilać 100-watową żarówkę przez ponad 2 miesiące.
Ofiarami piorunów są najczęściej osoby pracujące na polach, mimo burzy. Liczba porażonych systematycznie zmniejsza się, ponieważ zmienia się nasz styl życia, rzadziej opuszczamy miasta, które są bezpieczniejsze, mniej jest też osób pracujących w polu.
Po porażeniu na ciele mogą się pojawiać tajemnicze wzory przypominające pnącza. Ten niezwykły "tatuaż" nazywany jest Figurą Lichtenberga. To skutek poparzenia skóry przez piorun, którego energia rozchodzi się po tkankach właśnie na kształt pnącza.
W 2018 roku na skutek porażenia piorunem zginęło co najmniej 5 osób, a kilka odniosło obrażenia.
Wskazówki, jak uniknąć porażenia piorunem
24 tysiące osób każdego roku ginie na całym świecie na skutek porażenia piorunem, a 10 razy więcej przeżywa, ale skutki tego zdarzenia odczuwa przez całe życie. Naukowcy podają kilka najważniejszych wskazówek, jak postępować podczas burzy, aby nie stać się jej ofiarą:
- Stosuj zasadę 30/30, czyli ukryj się, najlepiej w murowanym budynku, jeśli od pojawienia się błyskawicy do usłyszenia grzmotu odliczysz mniej niż 30 sekund. Natomiast wyjść na zewnątrz możesz 30 minut po ostatnim uderzeniu pioruna.
- Nigdy nie chowaj się pod drzewem, a jeśli nie masz innego wyjścia, to schroń się pod jak najniższym. Nie stawaj w pobliżu urządzeń metalowych i pod napięciem, np. linii energetycznych.
- Jeśli burza zastanie Cię na otwartej przestrzeni, zajmij pozycję embrionalną, dotykając rękoma podłoża tak, aby w momencie porażenia energia miała jak najkrótszą drogę do ziemi, aby się rozładować. Unikaj szybkiego ruchu.
- Nie przebywaj w wodzie i małych łódkach. Jeśli jesteś w górach, zejdź poniżej grzbietu górskiego, około 100 metrów, najlepiej do schroniska.
- Natychmiast pomóż osobie porażonej przez piorun i nie obawiaj się, że przejdzie na Ciebie energia elektryczna, ponieważ rozładowanie jej następuje błyskawicznie. Osoby porażone najczęściej ulegają poparzeniom, ustaje też krążenie, które trzeba natychmiast przywrócić.
Warto też wiedzieć, jak daleko znajduje się burza, bo wówczas będziemy świadomi, ile czasu pozostało nam do ukrycia się w bezpiecznym miejscu. Piorun, czyli wyładowanie elektryczne, to nic innego jak światło, które porusza się z prędkością 300 tysięcy kilometrów na sekundę. Natomiast grzmot to dźwięk, który rozchodzi się z szybkością tylko 340 metrów na sekundę.
Wiemy już, że dźwięk jest znacznie wolniejszy od światła. W ten sposób, kiedy zobaczymy błyskawicę przecinającą niebo nad nami, zanim usłyszymy huk, musi minąć pewien czas. Zależy on od odległości w jakiej znajduje się piorun.
Aby dowiedzieć się jaka jest to odległość, wystarczy tylko policzyć sekundy dzielące pojawienie się pioruna od wystąpienia grzmotu. Jeśli są to 3 sekundy, to wówczas wiemy iż piorun pojawił się 1000 metrów od nas, jeśli 5 sekund to 1700 metrów, a jeśli 10 sekund to 3400 metrów od nas.
Najbardziej burzowe miejsce na świecie
Polska w skali całego świata leży w strefie bardzo rzadkiego występowania burz. Nie ma się co równać do krajów tropikalnych, gdzie dzień bez burzy to dzień stracony. Daleko nam do Konga czy Wenezueli, gdzie burze występują przeszło sześciokrotnie częściej.
Kilka miesięcy temu dowiedzieliśmy się, że jest miejsce na świecie, gdzie roczna liczba piorunów na metr kwadratowy przekracza 250. Nad jeziorem Maracaibo w Wenezueli w Ameryce Południowej, dochodzi do niezwykłego zjawiska atmosferycznego.
Ciepłe pasaty wiejące w kierunku gór Cordillera de Mérida, wznoszą się pionowo i tworzą nad szczytami masywne chmury burzowe cumulonimbus. Te z kolei przez ponad 260 dni w roku zapewniają nad regionem wielogodzinne wyładowania elektryczne. Badania poczynione przez naukowców wykazały, że rocznie uderza tam ponad milion błyskawic.
Choć fenomen „błyskawic z Catatumbo” występuje od zawsze, to jednak dopiero teraz znalazł uznanie wśród badaczy i tym samym trafił na łamy słynnej Księgi Rekordów Guinnessa. Jak zapewniają przedstawiciele wydawnictwa, wpis o najbardziej piorunującym miejscu na świecie, znajdzie się w Księdze w wydaniu na 2015 rok. Wcześniejszy rekord należał do miejscowości Kifuka w Kongo, gdzie roczna liczba piorunów sięga 160 na każdy kilometr kwadratowy, a dni burzowych jest około 300.
Pod względem całych krajów najbardziej burzowa jest Brazylia, gdzie każdego roku rejestruje się aż 70 milionów uderzeń piorunów. Wynika więc z tego, że pojedynczy piorun uderza w brazylijską ziemię co 2-3 sekundy. Natomiast pod względem długotrwałości burz, rekord należy się Indonezji. W rejonie miasta Bogor na Jawie pioruny biją rocznie przez średnio 322 dni.
W Europie najbardziej piorunującym regionem są włoskie podnóża Alp, w Azji pioruny najczęściej biją na północy Pakistanu, w Ameryce Północnej w stanie Floryda, w Australii na północnym zachodzie kraju, a na Oceanii na filipińskiej wyspie Luzon. Natomiast najrzadziej burze występują na obszarach polarnych.
Według badań Europejskiej Unii Geofizycznej w Wiedniu okazuje się, że w ciągu każdej godziny na naszej planecie szaleje 760 burz. To o ponad połowę mniej niż wcześniej sądzono. Dzięki nowym badaniom naukowcy byli w stanie obalić mity, którymi żyliśmy od lat 20. ubiegłego wieku.
Jak powstają chmury burzowe?
Błyskawice powstają w chmurze Cumulonimbus, która jest najpotężniejszą chmurą w arsenale pogody. Potrafi osiągać wysokość kilkunastu kilometrów od samej ziemi aż po stratosferę.
Wewnątrz niej gromadzą się olbrzymie ilości wody w postaci kropel, gradu i śniegu. Drobiny te zderzając się ze sobą wywołują wyładowania elektryczne. Proces tworzenia się tej chmury jest złożony, ale potrafi przebiegać bardzo szybko. W gorący letni dzień niebo początkowo jest błękitne i zupełnie wolne od chmur.
Jednak po słonecznym poranku nadchodzi przedpołudnie z coraz większą ilością obłoków, aż wreszcie po południu niebo zasnuwa się coraz cięższymi chmurami. Zaczyna padać, grzmieć i ostatecznie się rozpogadza. Na pierwszym filmiku, który zamieszczamy poniżej, widoczna jest oddalająca się chmura cumulonimbus wyglądająca jak gigantyczny kalafior.
Czy piorun może obrócić człowieka w proch?
O burzach krążą najróżniejsze mity, niektóre z nich potrafią zjeżyć nam włosy na głowie. Sądzi się na przykład, że po osobie porażonej bezpośrednio piorunem pozostaje tylko kupka popiołu. W tej opowieści nie ma jednak ani ziarenka prawdy. Uderzenie pioruna w człowieka nie powoduje całkowitego zwęglenia jego ciała.
Pojawiają się jedynie poparzenia, ale często bywają one niezauważalne. Większe spustoszenia piorun wywołuje wewnątrz organizmu, ale nie zawsze są one śmiertelne. Głównie uszkodzone zostają komórki układu nerwowego, dlatego osoby porażone często mają problemy z pamięcią.
Porażenie może również doprowadzić do zatrzymania akcji serca. Człowiek uderzony piorunem zachowuje się dokładnie tak samo, jak byłby porażony prądem z zerwanej linii energetycznej bądź też po dotknięciu płotu znajdującego się pod napięciem.
Rekordy w świecie błyskawic
Uderzenie pioruna wypala dziury o średnicy od 2 milimetrów do 10 centymetrów. Grubsze pioruny w przyrodzie raczej nie występują, choć patrząc na nocne fotografie odnosi się wrażenie, że są o wiele bardziej okazałe. Tak naprawdę nic bardziej mylnego!
Piorun jest na tyle jasny w stosunku do ciemnego tła, że prześwietla błonę fotograficzną. Na kliszy utrwala się nie tylko "prawdziwa" grubość pioruna, ale dodatkowo również jego świetlna aureola, co sprawia, że piorun jest znacznie grubszy niż jest w rzeczywistości.
Na listę rekordów pogody trafiła błyskawica, która przecięła niebo nad Prowansją-Alpami-Lazurowym Wybrzeżem, czyli jednym z regionów administracyjnych w południowej Francji, położonym na wybrzeżu Morza Śródziemnego, przy granicy z Włochami.
30 sierpnia 2009 roku za pomocą systemu detekcji odnotowano tam piorun, który utrzymywał się nieustannie przez 7,74 sekundy. Zazwyczaj błyskawice trwają niespełna sekundę, przez co nie możemy ich uwiecznić na zdjęciach bez zastosowania dłuższego naświetlania, a tym bardziej dokładniej im się przyjrzeć.
Na listę rekordów dopisana została też błyskawica, która okazała się najdłuższą kiedykolwiek zmierzoną. W nocy z 22 na 23 października 2017 roku odnotowano ją nad amerykańskimi Wielkimi Równinami i miała zawrotną długość aż 400 kilometrów. Gdyby ją zmierzyć nad Polską, to rozciągałaby się od Warszawy aż do Kołobrzegu.
Oczywiście są to wyłącznie ewenementy, ponieważ przeważająca ilość piorunów ma zaledwie od 1 do 10 kilometrów, przy czym rzadko kiedy przekraczają one 10 kilometrów długości. Naukowcy sądzą, że tak długie pioruny mogą znacząco sięgać poza obszar komórki burzowej, stwarzając zagrożenie, nie jak wcześniej sądzono do 20 kilometrów od macierzystej chmury, lecz nawet powyżej 50 kilometrów. Grom z jasnego nieba może nas tym samym dopaść nawet tam, gdzie tego się najmniej spodziewamy, przy czystym niebie.
Pioruny mierzy się głównie nad obszarem Stanów Zjednoczonych, a przecież kraj ten nie należy do najbardziej burzowych na świecie. Ciekawe jak długie pioruny występują w Kongo, Brazylii czy w innych krajach strefy międzyzwrotnikowej, które są prawdziwą wylęgarnią burz.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB / NASA.