Mija tydzień od rozpoczęcia masowych protestów w obronie klimatu, które odbywają się w najważniejszych miejscach brytyjskiej stolicy. Aktywiści blokują główne arterie komunikacyjne, dworce kolejowe, lotniska, popularne wśród turystów lokalizacje oraz okolice placówek rządowych.
Wszystko to, aby uświadomić politykom, jak i zwykłym mieszkańcom Londynu, że czas bierności wobec zmian klimatycznych właśnie dobiegł końca. Że teraz trzeba wziąć się ostro do roboty i namacalnie walczyć z globalnym ociepleniem zanim będzie za późno.
Protesty ekologów dotkliwie dały się we znaki Londyńczykom. Gigantyczne korki z powodu zablokowania skrzyżowania Oxford Circus oraz wielu innych, wywołało wściekłość. Aktywiści jednak ani myślą ustąpić. Policja codziennie zatrzymuje setki demonstrantów m.in. z mostu Waterloo. Do aresztu trafiło już niemal tysiąc z nich.
W niedzielę (21.04) do protestujących dołączyła 16-letnia szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg, która jest pomysłodawcą „szkolnego strajku dla klimatu”, w którym wzięło udział niemal 1,5 miliona uczniów, również w Polsce.
Nastolatka w każdy piątek opuszcza zajęcia lekcyjne i udaje się pod budynek Riksdagu, szwedzkiego parlamentu, gdzie urządza jednoosobową pikietę. Z czasem zaczęły do niej dołączać inne osoby, którym na sercu leży dobro klimatu na naszej planecie. W ten sposób zrodził się ruch ekologiczny, a Thunberg została nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla.
Thunberg przemawiając do demonstrantów w Londynie oskarżyła polityków o to, że niczego nie zrobili. Stwierdziła, że ludzkość znalazła się na rozstaju dróg.
My wybraliśmy swoją drogę i teraz czekamy na innych, by podążyli naszym śladem - powiedziała Greta Thunberg, 16-letnia aktywistka ekologiczna ze Szwecji.
Aktywiści z grupy Extinction Rebellion (Rebelia Przeciwko Wyginięciu) poinformowali, że drugi tydzień protestów przybierze inną formułę. Mają zostać przedstawione klarowne żądania do polityków. Ekolodzy chcą, aby Wielka Brytania w ciągu 5 lat stała się zeroemisyjna, a także ogłoszenia ogólnokrajowego stanu wyjątkowego z powodu zmian klimatycznych.
Wśród żądań znajduje się także powołanie Zgromadzenia Obywatelskiego, które obok przedstawicieli służby cywilnej i naukowców będzie wypracowywać rekomendacje dotyczące przyszłej polityki klimatycznej dla Londynu i całej Wielkiej Brytanii.
Władze Londynu póki co nabrały wody w usta. Burmistrz Sadiq Khan odmówił komentowania żądań ekologów. Wcześniej stwierdził, że choć popiera walkę o dobro klimatu, to jednak w żadnym razie nie może się zgodzić z metodami, którymi to się odbywa, a więc używaniem przemocy chociażby wobec policjantów.
Nie jest słusznym, aby w ten sposób zagrażać bezpieczeństwu londyńczyków. Mój przekaz dla protestujących jest jasny, musicie pozwolić Londynowi powrócić do normalnego funkcjonowania - powiedział Sadiq Khan, burmistrz Londynu.
Ekolodzy z grupy Extinction Rebellion, która przewodzi demonstracjom w Londynie, nazywający sami siebie „rebeliantami klimatycznymi”, zapowiadają, że podobne protesty będą odbywać się w kolejnych stolicach, w każdym kraju, aby pokazać swój opór wobec bierności władz wszędzie tam, gdzie jest to potrzebne.
Trzeba dodać, że największy gniew ekologów skupił się na placówkach koncernów paliwowych, w tym brytyjsko-holenderskiej grupy Shell, której londyńska siedziba została zdemolowana przez demonstrantów. Wcześniej aktywiści darli się do brytyjskiej Izbie Gmin i obnażyli się przed politykami podczas debaty nad Brexitem. Na ciałach mieli wypisane hasła ekologiczne.
Walka ze zmianami klimatycznymi wkracza tym samym w nową fazę, która zaczyna przypominać agresję i przemoc. Według aktywistów to wyłączna wina polityków, ponieważ spotykają się oni na konferencjach klimatycznych, z których nic nie wynika, a czasu jest coraz mniej.
Źródło: TwojaPogoda.pl / BBC / Extinction Rebellion.