Intensywność trzęsień ziemi przez wiele lat podawano w skali Richtera. W 1935 roku została ona opracowana przez amerykańskiego geofizyka o tym samym nazwisku. Określała wielkość trzęsienia ziemi na podstawie amplitudy drgań wstrząsów sejsmicznych.
Skala Richtera wyszła z użytku
Obecnie w sejsmologii miarą wielkości trzęsień ziemi jest Magnituda. Skala Richtera była używana w czasach przed wprowadzeniem komputerów. Wraz z rozwojem nowych technik okazało się, że najmniejszych zjawisk nie da się mierzyć w skali Richtera, zaś w przypadku największych trzęsień skala ta sztucznie zaniżała ich wielkość.
Używanie terminologii „skala Richtera” trwa dziś w tych krajach, gdzie rzadko się trzęsie, gdzie problem zagrożenia sejsmicznego nie istnieje w powszechnej świadomości i myśli się tradycyjnie. Przy rzadkich przypadkach trzęsień, naturalnym jest porównanie do poprzedniego zjawiska, a to wystąpiło dawno i z pewnością było zmierzone w skali Richtera. W ten sposób i nowe zjawisko chce się mieć w tej samej skali. Stąd nieporozumienia.
Jednak zarówno skala Richtera, jak i Magnituda są skalami otwartymi. To oznacza, że w każdej chwili może dojść do wstrząsu, którego sejsmologia jeszcze nigdy nie odnotowała. Do tej pory najwyższy stopień otrzymało trzęsienie ziemi, które nawiedziło Chile w Ameryce Południowej w dniu 22 maja 1960 roku. Wstrząs miał siłę aż M9.5.
O krok od wielkiego wstrząsu
Od 1700 roku tylko 7 trzęsień zasługiwało na co najmniej M9. Co najbardziej przerażające, dwa z nich zdarzyły się w ciągu ostatnich zaledwie kilkunastu lat. W marcu 2011 roku 9-stopniowe trzęsienie nawiedziło Japonię i wyzwoliło tsunami, które zabiło przeszło 20 tysięcy ludzi.
Drugi wstrząs miał miejsce w Boże Narodzenie 2004 roku, pod dnem Oceanu Indyjskiego, w okolicach Indonezji, i osiągnął M9.1. Na jego skutek również powstało tsunami, które odebrało życie co najmniej 300 tysiącom ludzi w kilkunastu krajach.
Skala intensywności trzęsień zakłada, że wstrząs przekraczający M9 może się zdarzać raz na kilkadziesiąt lat i zniszczyć wszystko na obszarze kilkunastu tysięcy kilometrów kwadratowych. Do tej pory nie zdarzył się jeszcze na obszarze gęsto zaludnionym, ale gdyby się pojawił, mógłby doprowadzić do wielkiej tragedii.
Gdzie wystąpi mega trzęsienie?
Obecnie najbardziej zagrożone są takie regiony, jak Japonia, Chiny, Ziemia Święta, Turcja, Bałkany i Stany Zjednoczone oraz metropolie, jak Tokio, New Delhi, Stambuł, Los Angeles i San Francisco. Skoro skala siły wstrząsów jest otwarta, a największy wstrząs miał M9.5, to czy może się zdarzyć trzęsienie o sile M10? Oczywiście i to niemal w każdej chwili, bo jak pokazują nam poprzednie najsilniejsze trzęsienia, stać się to może bez najmniejszego ostrzeżenia.
Całe miasta mogą się obrócić w gruzy, w których śmierć poniosą tysiące, a może nawet miliony ludzi. Najbardziej dotknięty będzie obszar bezpośrednio położony przy epicentrum, natomiast im dalej od ogniska trzęsienia, tym zniszczenia będą mniejsze. Reperkusje gospodarcze mogą jednak wpłynąć na sytuację całego państwa, w którym dojdzie do kataklizmu. Zglobalizowany świat również odczuje tego skutki.
Jeśli zniszczeniu ulegnie taka metropolia jak Tokio czy Los Angeles, dojdzie do chaosu na giełdach papierów wartościowych, w ruchu lotniczym i kryzysu humanitarnego. Z pewnością każdy z nas odczuje ten kataklizm po kieszeni. Jednak pomimo dużej skali zniszczeń, ogólnoświatowego „końca” raczej nie będzie. Polska na szczęście położona jest z dala od obszarów bardzo aktywnych sejsmicznie, więc wpływ samego żywiołu nie będzie dla nas dotkliwy.
O tym, jak zabójczy może być to wstrząs świadczy kataklizm, do którego doszło 23 stycznia 1556 roku w prowincji Szensi w Chinach. W wyniku najbardziej tragicznego trzęsienia w historii sejsmologii zginęło według oficjalnych danych 830 tysięcy ludzi. Historycy wskazują jednak, że prawdziwa liczba ofiar trzęsienia o sile M8.0, podczas panowania Dynastii Ming, została zatajona i prawdopodobnie przekroczyła milion.
Z historycznych kronik możemy się dowiedzieć, że zginęła ponad połowa mieszkańców regionu, a pas zniszczeń ciągnął się na długości ponad 800 kilometrów. Liczba ofiar była tak duża, ponieważ luźna gleba lessowa, która dominuje w regionie, zaczęła się masowo osuwać pochłaniając domy wraz z ludźmi.
Sejsmiczna cisza przed burzą?
Dwa wstrząsy o skrajnie wysokiej magnitudzie 9, niepokoją naukowców, ponieważ statystycznie zdarzają się raz na co najmniej półwiecze. Poprzednio tak częste wstrząsy odnotowano w latach 1952-1960, gdy na przestrzeni 10 lat wystąpiły aż trzy.
Co więcej, 7 spośród 20 lat od początku tego wieku, przyniosło co najmniej dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych trzęsień ziemi. Tak było w 2001, 2003, 2004, 2005, 2008, 2010 i 2011 roku. Najbardziej katastrofalny okazał się wstrząs ze stycznia 2010 roku na karaibskim Haiti, gdzie śmierć poniosło ponad 320 tysięcy ludzi. To było trzecie najbardziej zabójcze trzęsienie ziemi w spisanej historii.
Obawiano się, że to dopiero wstęp do tego, co ma się zdarzyć w kolejnych latach, zwłaszcza w roku 2012. Jednak obawy okazały się niczym nie uzasadnione, ponieważ w 2012 roku rozpoczął się, trwający do wiosny 2015 roku, okres nadzwyczajnego spokoju pod względem trzęsień ziemi.
Oczywiście wciąż w różnych regionach świata ziemia drżała, czasem bardzo mocno, jednak żaden wstrząs nie przynosił już tak kolosalnej liczby ofiar. W 2012 roku łącznie we wszystkich trzęsieniach zginęło „tylko” 720 osób, w 2013 roku 1538 osób, a w 2014 roku 775 osób.
Zmiany przyniosła wiosna 2015 roku, gdy seria potężnych wstrząsów nawiedziła Nepal. Zginęło ponad 9 tysięcy ludzi, a to oznacza, że okres spokoju, przynajmniej częściowo, dobiegł końca. Jednak jego ostateczny kres może położyć dopiero trzęsienie, które pochłonie dziesiątki albo setki tysięcy ludzi. Takiego nie notowano już od 9 lat. 2019 roku okazał się najspokojniejszy od 19 lat. Zginęło 288 osób.
Jak długo potrwa ta cisza? Nikt nie potrafi tego przewidzieć, z dwóch powodów. Po pierwsze dotychczasowy rozwój nauki nie pozwala nam prognozować wstrząsów z wyprzedzeniem większym niż 10 sekund. Po drugie nawet najpotężniejszy wstrząs, jeśli dojdzie do niego z dala od obszarów zamieszkanych, może nie poczynić szkód i nie przynieść ofiar.
Musi więc nałożyć się na siebie kilka czynników. Wstrząs musi być silny, jego ognisko znajdować się płytko pod powierzchnią ziemi, a jego epicentrum w miejscu gęsto zaludnionym. Takich obszarów nie brakuje, ale szansa, że wszystkie te czynniki wystąpią jednocześnie nie jest duża.
Od początku tego roku na całym świecie wystąpiło już przeszło 8 tysięcy trzęsień ziemi o sile wyższej niż M4. Najbardziej zabójczym był wstrząs w prowincji Elazığ w środkowo-wschodniej Turcji, w którym zginęło 41 osób. W sumie we wszystkich wstrząsach zmarło 76 osób.
Czy 2020 będzie dziewiątym z rzędu spokojnym czy też przyniesie wstrząs, który pokryje „braki” w ofiarach z lat poprzednich? O tym przekonamy się za 4 miesiące. Naukowcy wskazali, że w tym roku najbardziej zagrożone gigantycznymi wstrząsami są Stany Zjednoczone, Japonia i Turcja, ale to oczywiście tylko statystyka i może dojść do nich także na innych obszarach.
Liczba zabitych w trzęsieniach w latach 2000-2020:
2020 rok - 76 osób (dotychczas),
2019 rok - 288 osób,
2018 rok - 5239 osób,
2017 rok - 1232 osoby,
2016 rok - 1339 osób,
2015 rok - 9635 osób,
2014 rok - 664 osoby,
2013 rok - 1463 osoby,
2012 rok - 830 osób,
2011 rok - 22053 osoby,
2010 rok - 320627 osób (najwięcej ofiar),
2009 rok - 1853 osoby,
2008 rok - 88011 osób,
2007 rok - 712 osób,
2006 rok - 6605 osób,
2005 rok - 88003 osoby,
2004 rok - 228802 osoby,
2003 rok - 33819 osób,
2002 rok - 1685 osób,
2001 rok - 21357 osób,
2000 rok - 231 osób (najmniej ofiar).
Najbardziej zabójcze trzęsienia w historii:
1556 rok w Chinach - 830 tysięcy ofiar,
1976 rok w Chinach - 655 tysięcy ofiar,
2010 rok w Haiti - 320 tysięcy ofiar,
1920 rok w Chinach - 273 tysiące ofiar.
Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS.