Fudżi to nie tylko naturalne piękno, które widzimy na pocztówkach z Japonii. To potężny, aktywny stratowulkan, który według najnowszych informacji wulkanologów, może być na skraju erupcji.
Najnowsze badania, których wyniki opublikowano na łamach pisma „Science”, wskazały, że ciśnienie magmy pod wulkanem Fudżi jest obecnie wyższe niż było podczas ostatniej jego erupcji pod koniec 1707 roku, a więc 312 lat temu.
Wynosi ono 1,6 megapaskala, czyli 16 razy więcej niż potrzeba do wybuchu, ponieważ erupcję powinno uruchomić ciśnienie zaledwie rzędu 0,1 megapaskala. Autorzy badania nie stwierdzają, kiedy dokładnie nastąpi wybuch, lecz podkreślają, że to tylko kwestia czasu.
Wulkan, który znajduje się na wyspie Honsiu, zaledwie 100 kilometrów od stolicy Japonii, daje, według profesora Eisuke Fujita z Uniwersytetu Riukiu, trzy sygnały, które świadczyć mogą o nadchodzącej katastrofie.
Są to para i gazy uwalniające się z otworów w ziemi w okolicy wulkanu, erupcje wody z wnętrza ziemi, a także powstanie pod wulkanem defektu geologicznego o długości 34 kilometrów. Zwłaszcza groźny jest ten ostatni znak, gdyż wskazuje on, że w przypadku erupcji może dojść do zawalenia się fragmentu góry.
To może doprowadzić do tragicznych w skutkach lawin błotnych i osunięć ziemi. Coś podobnego wydarzyło się chociażby podczas erupcji Mount St. Helens w amerykańskim stanie Waszyngton w 1980 roku.
Osunęła się wtedy cała północna część wulkanu. Chmura popiołu, gazów i pyłów w oka mgnieniu zrównała z ziemią setki kilometrów kwadratowych lasu. Zginęło 57 osób. Zniszczeniu uległo 200-300 metrów wierzchołka, a na wysokości około 2500 metrów powstał nowy krater. Krajobraz wyglądał jak księżycowy, ponieważ wszystko wokół wulkanu było pokryte kilkumetrową warstwą szarego popiołu.
Specjalny zespół naukowców właśnie oszacował, jak może wyglądać zbliżająca się erupcja Fudżi. Przy modelowaniu skorzystano z jedynych danych zebranych ponad 300 lat temu, podczas poprzedniej erupcji. Okazuje się, że z wnętrza wulkanu wydobyłyby się tak duże ilości popiołu, które zdolne byłyby pokryć rejon góry aż 30-centymetrową warstwą.
Konieczna byłby natychmiastowa ewakuacja od 500 do 700 tysięcy ludzi. Najwięcej problemów przy modelowaniu, sprawił naukowcom stożek. To właśnie za jego wyjątkowo „wulkaniczny” kształt zdecydowano się w czerwcu 2013 roku wpisać górę na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Perfekcyjny stożek sprawia, że nie wiadomo do końca w którym kierunku stoczą się potoki rozżarzonej do czerwoności lawy, i którym miejscowościom mogą zagrozić. Japończycy od lat zabezpieczają się na wypadek erupcji.
W trzech sąsiadujących z wulkanem prefekturach, jak grzyby po deszczu, powstają specjalne centra ewakuacyjne. Nie wiadomo jak długo ludzie będą musieli tam przebywać i jak długo potrwałaby odbudowa zniszczonego obszaru. Póki co wulkan Fudżi objęty został ochroną, którą tak naprawdę może złamać tylko jego erupcja, po której stożek ulegnie deformacji.
Do tego czasu władze miejscowości położonych u jego stóp spodziewają się najazdu turystów z całego świata, ponieważ góra znów pojawiła się na czołówkach gazet. Wszyscy mają nadzieję, że dalszy rozwój turystyki, rozwiąże problemy finansowe regionu.
Fudżi przyciąga nie tylko tych, którzy chcą upajać się jego pięknem, lecz również tych, którzy chcą go zobaczyć zanim dojdzie do katastrofy. Bez wątpienia erupcja Fudżi będzie jednym z największych kataklizmów współczesnego świata.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Science / UNESCO.